OPOWIEŚCI Z NARNII, RELIGIA I C.S. LEWIS
Lewis nadaje Aslanowi atrybuty, świadczące o jego potędze, dostojeństwie, sile, jednocześnie pozwalając, aby Lew sam się poddał, a następnie został poniżony, związany i zabity. Biała Czarownica zabiera mu to, co, jak się jej wydaje, stanowi o jego godności i sile. Gdy leży u jej stóp, jest jedynie milczącym kociakiem, nie potrafiącym zadać ciosu. W tym też momencie ostatecznie zostaje obnażone zło Czarownicy, jest na tyle zaślepiona, że nie pojmuje sensu tego, co właśnie się dzieje. Jest jedynie malutką częścią wielkiej układanki, której to układanki nie jest w stanie nawet dostrzec. Ona faktycznie wierzy, że nastąpił moment jej tryumfu, a widz traci w tym momencie wszelkie strzępy szacunku, którymi mógł ją obdarzyć, chociażby z racji tego, iż wydawała się być osobą z klasą. Niestety w momencie, gdy spełnia się ofiara, staje przed nami kobieta, która zrzuca z siebie wszelkie pozory, nawet piękno zewnętrzne zaczyna być nic nie znaczącym atrybutem. Fakt, jak bardzo jest odpychająca, nie wynika z tego, że jest zła ze swej natury, ale z tego, że patrząc oczami Aslana w pełni widzimy jej zło, bo dopiero możemy je takim zobaczyć, gdy znamy pełnię dobra i poświęcenia. Dodatkowo tym mocniej zakorzenia się odraza do jej osoby, nie tylko przez fakt skontrastowania jej postawy z postawą stworzenia składającego najwyższą ofiarę, ale przez fakt, że jest to kobieta. Nie zabrzmi to feministycznie, jednak mężczyźnie łatwiej wybaczyć upadek, a gdy wszelkie grzechy tego formatu są zamknięte w tak delikatnym ciele i w urodzie, wydawałoby się, tak bardzo czystej i niewinnej, tym mocniej budzi on odrazę. Przypuszczam, chociaż oczywiście mogę przypuszczać błędnie, iż z tej sekwencji Lewis byłby dumny. Zawarto w niej wszystko to, co pisał na temat zła, na temat pokory, oglądamy w tym momencie ilustrację do tego, co tak usilnie tłumaczył. Oczywiście nakłada się na tę całość coś, co w religii chrześcijańskiej jest najważniejsze, a
“w centrum chrześcijańskiej wiary znajdujemy przekonanie, że śmierć Chrystusa w jakiś sposób pojednała nas z Bogiem i pozwoliła nam zacząć od nowa.” 10
Jezus umarł za każdego z ludzi, za danego człowieka, za człowieka konkretnego, jednak o ileż łatwiej można to zrozumieć, gdy zilustrowane zostaje przykładem. Lewis tutaj odwołuje się do najbardziej dosłownego przedstawienia tego problemu. Nie istnieje “każdy”, a konkretna jednostka. Aslan bowiem umiera, chcąc ocalić życie zdrajcy, o którego krew upomina się Biała Czarownica.
“W Lwie, Czarownicy i Starej Szafie Aslan umiera tylko za chłopca Edmunda. Podobnie i męka Chrystusa winna być odnoszona do każdego człowieka z osobna. Błędem byłoby sądzić, że nadzwyczajne cierpienia i męki musiały zrównoważyć liczebność grzeszników potrzebujących zbawienia. Męka Chrystusa wyglądałaby dokładnie tak samo nawet wtedy, gdyby musiał On cierpieć tylko za jednego grzesznika.” 11
Chłopiec nie jest świadomy, co Lew dla niego robi, Aslanowi bowiem nie chodzi o wdzięczność. Czarownica w zamian za zaczarowany przysmak oczekiwała od Eda, iż przyprowadzi do niej rodzeństwo. Nie wiedziała, że nie tyle działa jej zaklęcie, ile fakt, że decyzje chłopca były determinowane przez konflikt z bratem. Aslan, oddając za niego życie, niczego nie oczekuje w zamian. Zdrada została wybaczona, następstwem jest ofiara (Lew poświęca swoje życie, gdyż samozwańcza Królowa Narnii przywołuje prawo stwierdzające, że krew zdrajcy należy do niej, natomiast przebaczenie następuje przed ofiarą. Zapewne nie nastąpiłoby, gdyby Ed nie okazał skruchy i nie pojął swego błędu), może jedynie się spodziewać, że chłopiec okaże się jej wart. Tak więc wybór, jakiego dokonuje Ed, nie jest bez znaczenia. Linia między dobrem a złem jest wyraźna, ale nie wierzmy naiwnie, że podział jest tak łatwy. Jeżeli przywołać odniesienia biblijne, Ed postępuje podobnie jak Judasz. Jego zdrada nie dotyczy tylko Aslana, którego przecież jeszcze nie zna, ma tylko mgliste pojęcie o jego sile i świadomy jest tego, co ogarnia oczekujących na jego przyjście. Zdradza jednak swych najbliższych, znęcony ulubionym przysmakiem, możliwością ukazania bratu, iż jest silniejszy od niego, a także wizją objęcia władzy. Chce pójść na skróty, wyciąga rękę po to, na co niczym sobie nie zasłużył. Świat Narnii nie zamyka się w sztucznym podziale na czerń i biel, właśnie przez postać Eda, jak również fauna Tumnusa. Nie ma jednak w tej krainie także kompromisów, muszą oni odpokutować za to, że zdradzili (chociaż nie w pełni świadomie), czy też planowali zdradę. Na kompromis natomiast zgadza się Biała Czarownica, zgadza przez swą pychę, zaślepienie władzą, bo jakże nęcąca jest możliwość odebrania życia komuś potężniejszemu od niej. Niestety, w końcowym rozrachunku nie ma niczego pośredniego. Ed ratuje swą duszę, Tumnus zostaje przywrócony do życia i wezwany przez Aslana do stanięcia przy jego boku. Jest to wizja trudna i przerażająca, pokazująca, że można popełniać błędy, można popełniać je nawet często i mogą być nawet tak podłego formatu jak zdrada. Przy tym można je popełniać, ale jeżeli nie odejdzie się od nich w porę, sędzia nie będzie miał litości w rozrachunku końcowym, co dobitnie zostaje ukazane podczas bitwy, symbolicznej i obrazowej, jaka rozgrywa się pomiędzy Złem i Dobrem.
“…będzie to Bóg bez przebrania – coś tak przytłaczającego, że u każdego stworzenia może jedynie wywołać bądź nieodpartą miłość, bądź nieodparte przerażenie. Wtedy za późno będzie wybierać strony. Nie ma co mówić, że postanowiłeś się położyć, kiedy już nie da się wstać.” 12
Tę prawdę w innej części Opowieści z Narnii Lewis w pełni rozwinie, natomiast tutaj widzimy ilustrację, wprowadzającą do pojęcia końca świata i wyboru, jakiego należy dokonać, zanim on nastąpi. W powieści znacznie mocniej aniżeli w filmie mamy podkreślony element strachu, jaki Lew budzi.
“Tak jak rzeczą straszną wpaść w ręce żyjącego Boga, tak również przerażające jest spotkanie z Aslanem. Człowiek nie tyle się boi, co raczej trzęsą mu się kolana. Ludzie, którzy spotkali Chrystusa w swoim ziemskim życiu, odczuwali albo niechęć, albo strach, albo uwielbienie. Lewis, sprzeciwiając się nazbyt sentymentalnemu rozumieniu chrześcijaństwa, uwypukla tu przeżycie strachu. Ale państwo Bobrowie zaznaczają zaraz, że Aslan jest dobry, a ponieważ jest dobry, kocha.” 13
Podobne wpisy
Nie chciałam wkraczać oczywiście na teren porównania literatury i filmu, jednak ten jeden element wydaje mi się być niezwykle istotny. U Adamsona Aslan także nie jest Lwem Oswojonym, co zostaje podkreślone w finale opowieści, objawia się, gdy jednym warknięciem sprawia, że przeciwników ogarnia strach… jednak nie jest też do końca zgodny z ideą Boga (czy też Boga, Chrystusa i Ducha Świętego, bo owa trynitarna formuła łączy się w tej postaci), jaką prezentuje Lewis. W pewien sposób zostaje wyparty strach przed spotkaniem z Aslanem na rzecz oczekiwania tego spotkania, radości i ciekawości. Wrogowie natomiast są zbyt ograniczeni swą pychą, aby Lew na pierwszym miejscu budził nienawiść, i jeżeli nawet ona jest skutkiem strachu, oni nie zdają sobie z tego sprawy. Biała Czarownica aż do swego końca nie odczuwa trwogi. Oczywiście tak samo jak u Lewisa, tak i tutaj Aslan jest bezkompromisowy. Również tak jak Chrystus, idąc na mękę, odczuwa osamotnienie, jest wdzięczny, iż Lucy i Susan chcą mu towarzyszyć, gdyż i on potrzebuje czyjejś bliskości, która dodaje mu otuchy, jednak gdy każdy podejmuje już decyzję, on przychodzi i nie jest już potulnym kociakiem, a sędzią…
Oczywiście wszelkich ilustracji, obrazujących wiarę i przekonania Lewisa, jest znacznie więcej, są szczegółowe i zapoznać się z nimi można poprzez obszerną literaturę, dotyczącą pisarza, jego dzieła, czy też poprzez lekturę samych Opowieści z Narnii. Tutaj jedynie zaproponowałam mały fragment, który powinien uświadomić, że oceniając i interpretując jego twórczość, nie można zapominać o jej najważniejszym składniku, zatem wszelkich nawiązaniach religijnych. Nie można także zapominać o tym, mówiąc o filmie Adamsona, któremu to udało się uchwycić sens i wydźwięk tego, co chciał powiedzieć sam Lewis. Film nie popadł w banał, nie skoncentrował się na widowiskowej batalistyce, a zaproponował coś ponad ładne obrazy oraz świetne aktorstwo Tildy Swinton. Nie jest to kolejny film pokroju Harry’ego Pottera, stanowiący miła rozrywkę, ale w dużej mierze zatrzymujący się wyłącznie na poziomie tej rozrywki. Oczywiście trudno zestawiać go z Władcą Pierścieni, ale może to już tylko przez fakt stylu, w jakim pisał Tolkien i w jakim czynił to Lewis. Opowieści z Narnii nie mogą się równać z tym, czego ojcem był Tolkien, chociaż zapewne sam był niemałą inspiracją dla przyjaciela. Nieważne są tu jednak porównania, a fakt, w jaki sposób poradzono sobie z Lewisowską powieścią, nasączoną tak dogłębnie konkretną ideologią. Zdecydowanie Adamson wyszedł z tego pojedynku obronną ręką. Niech zatem to stwierdzenie służy za podsumowanie, a ja polecam zapoznać się chociażby z tą małą częścią literatury, na której opiera się powyższy tekst.
________________________________________
1 H. Carpenter, J.R.R. Tolkien – Wizjoner i marzyciel, W-wa 1997, s. 139
2 ibidem, s. 189
3 C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Poznań 2002, s. 64
4 J.R. Willis SJ, Radość – teologia C.S. Lewisa (1898-1963), Kraków 1995, s. 40
5 H. Carpenter, J.R.R. Tolkien – Wizjoner i marzyciel, W-wa 1997, s. 142-143
6 J.R. Willis SJ, Radość – teologia C.S. Lewisa (1898-1963), Kraków 1995, s. 45
7 C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Poznań 2002, s. 72
8 ibidem, s. 122
9 ibidem, s. 68
10 ibidem, s. 62-63
11 J.R. Willis SJ, Radość – teologia C.S. Lewisa (1898-1963), Kraków 1995, s. 96
12 C.S. Lewis, Chrześcijaństwo po prostu, Poznań 2002, s. 72
13 J.R. Willis SJ, Radość – teologia C.S. Lewisa (1898-1963), Kraków 1995, s. 54
Tekst z archiwum film.org.pl (11.01.2006).