OPOWIEŚCI Z NARNII, RELIGIA I C.S. LEWIS
Nie będę wkraczała jakkolwiek głębiej na płaszczyznę teologii, albowiem wiązałoby się to z fałszywym założeniem, że cokolwiek mogę powiedzieć w tym temacie, co oczywiście nijak przystawałoby do prawdy. Słuszne wydaje mi się zatem skonfrontowanie obrazu zaproponowanego przez Adamsona z tym, co pisał sam autor Opowieści…, zwłaszcza iż Lewis znacznie mocniej kojarzy mi się z propagatorem religii, człowiekiem pragnącym przybliżyć to, w co uwierzył innym, aniżeli pisarzem fantasy. To drugie jest jakby przy okazji, co wydaje się być stwierdzeniem słusznym, jeżeli jego styl zestawić ze stylem tolkienowskim. Jak już zostało wspomniane, Tolkien także wiele czerpał z chrześcijaństwa, także zapożyczał z Biblii, zmieniając jedynie imiona postaci, przenosząc całość w inny czas i lokując ją w innym miejscu, jednak przy tym wszystkim kreował coś zupełnie nowego, powoływał przestrzeń, w której bohaterowie faktycznie żyją, świat, do którego można było się przenieść, wręcz go dotknąć. Stworzył samoistną rzeczywistość, a nie to wydaje się być głównym celem Lewisa, który nie zachowuje równowagi między tymi dwoma czynnikami. Jego postaci nie są tak mocno dopieszczone, ich postępowanie można tłumaczyć tym samym, czym tłumaczy się biblijne przykłady, nie jest tak ważna ich psychologia, albowiem tu także następuje zwykłe odwołanie do Pisma Świętego. Jego inspiracje były tak mocne, że nie może zadziwiać posądzenie go o pewną odtwórczość. Jednak znajduje ona usprawiedliwienie, kiedy zrozumiemy, że są to obrazy, obrazy, o których twierdził, iż przybliżają wzór.
“W połowie lat czterdziestych o Lewisie wiele się mówiło (“za wiele jak na gust jego czy kogokolwiek z nas”, powiedział Tolkien) w związku z jego chrześcijańskimi dziełami “Problem cierpienia” i “Listy starego diabła do młodego”. Być może, obserwując rosnącą sławę przyjaciela, Tolkien miał wrażenie, jakby uczeń szybko przerósł mistrza, osiągając prawie niezasłużoną sławę. Określił kiedyś Lewisa niezbyt pochlebnym mianem “teologa dla każdego”.” 5
Abstrahując od faktu, czy określenie Tolkiena miało zabarwienie pejoratywne, czy też nie do końca w takim brzmieniu się jawiło, uważam, że idealnie koresponduje ono z postępowaniem Lewisa. Tolkien stwierdził po prostu istniejący fakt. Teologia jego przyjaciela faktycznie była dla każdego, była zrozumiała, może czasem zbyt dziecinnie wręcz traktował osoby niewierzące, jednak nie można mu odmówić logiki i prostoty.
“C.S. Lewis nigdy nie starał się wzbogacać myśli chrześcijańskiej własnymi pomysłami, ani też epatować czytelnika oryginalnością. Jego jedynym zamierzeniem było czytelne przedstawienie istoty chrześcijaństwa i to z myślą o czytelniku niewtajemniczonym w zagadnienia wiary.” 6
Tak też świat ukazany we Lwie, Czarownicy i Starej Szafie jest światem, który – kiedy wraz z bohaterami do niego wkraczamy – ogarnięty jest wojną. Mieszkańcy oczekują przyjścia Wybawiciela, żyjąc w krainie spowitej lodem, gdzie nie ma Gwiazdki, śmiechu, gdzie panuje strach przed samozwańczą władczynią, a część istot się poddaje, przechodząc na jej stronę. Odzwierciedla to pogląd Lewisa, który uważał, że na ziemi toczy się wojna, toczy się między dobrem a złem i należy opowiedzieć się po jednej ze stron, nie wówczas, gdy wszystko się skończy i przyjdzie jedyny zwycięzca, gdyż taka opcja nie istnieje. Nie można stawać po stronie tryumfatora wówczas, gdy tryumf się już dokonuje. Ludzie muszą zaryzykować, niekiedy poświęcić wiele, ale wybrać. Dlaczego jednak dzieje się tak, że zwierzęta czekając na przyjście Aslana muszą cierpieć, dlaczego ten, który powołał do życia świat, pozwala na rozprzestrzenianie się w nim zła?
“Dlaczego Bóg przedostaje się na zajęty przez wroga świat i zakłada dla pokonania szatana coś w rodzaju tajnego stowarzyszenia? Dlaczego nie przychodzi zbrojnie, nie dokonuje inwazji? Czy jest na to za słaby? Cóż, chrześcijanie wierzą, że kiedyś przybędzie zbrojnie – nie wiemy kiedy. Ale mogę się domyślać, jaki jest powód tej zwłoki. Chce nam dać szansę stanięcia po Jego stronie z własnej woli. (…) …ciekawy jestem, czy ludzie, którzy proszą Boga, żeby wdał się w nasze losy otwarcie i bezpośrednio, sami zdają sobie sprawę, jak by to wówczas było. Kiedy to się stanie, przyjdzie koniec świata. Kiedy autor wychodzi na scenę, sztuka jest skończona. Bóg dokona inwazji, co do tego nie ma obawy. Ale co ci wtedy przyjdzie ze zdeklarowania się po Jego stronie, gdy zobaczysz jak przyrodzony wszechświat cały topnieje niczym sen, a na jego miejsce wdziera się coś innego, coś co nigdy nawet nie zaświtało w twej głowie – coś tak pięknego dla niektórych z nas i tak straszliwego dla innych, że nikomu nie pozostanie żaden wybór?” 7
Owemu wydarzeniu możemy się przyglądać, patrząc na film z szerszej perspektywy. Zapowiedź przyjścia Aslana stanowią topniejące śniegi, które to wydarzenie poprzedza zbieranie armii wiernych mu stworzeń. Ponowne przyjście, jakie ma miejsce po śmierci, koresponduje z toczącą się bitwą, w której nie ma jeńców, nie ma już przebaczenia. Zło zostaje zniszczone, a krainę otulają najpiękniejsze barwy i zwycięzcy zostają nagrodzeni…
Podobne wpisy
Nieprzypadkowo jednak film rozpoczyna się od II wojny światowej, poza rzeczywistością baśniowej Narnii. Jest to wojna dziejąca się naprawdę, bezpośrednio dotycząca czwórki rodzeństwa i ich matki. Ta rodzina stanowi jedynie przykład tysiąca takich samych rodzin. Ojciec jest na wojnie, a dom, w którym się znajdują, jest bombardowany przez Niemców. Dzieci zostają wysłane gdzieś, gdzie panuje spokój, sielski, wiejski nastrój – zatem do domu tajemniczego profesora i jego zrzędliwej gospodyni, która zdecydowanie nie przepada za rodzeństwem. Spokój jednak jest pozorny, albowiem wojna, na której obrzeżach znalazło się rodzeństwo, która dotknęła je bezpośrednio, ale w której nie brali czynnego udziału, stanowi jedynie preludium do tego, co się wydarzy niebawem i w co będą musieli się zaangażować. Oto bowiem, okazując się wybrańcami świata, znajdującego się za drzwiami starej szafy, mieszczącej się w domu profesora, będą musieli stanąć w jego obronie, o ile znajdą w sobie dość siły. A tę znajdują. Oczywiście nie od razu i nie bez dylematów, ale to jednak dzieci, potrafiące uwierzyć w magiczny świat, tym łatwiej widz może uwierzyć w ich wybór, z racji ich wieku. Sama kraina zdaje się obrazować wiarę, coś, na czego istnienie nie ma dowodów. Jednak, jak mówi profesor, logika nakazuje wierzyć, skoro nie ma ku temu przeszkód. Można oczywiście zapytać, dlaczego snuje się opowieść iście chrześcijańską przy użyciu tematyki wojennej i jak fakt “wojny sprawiedliwej” koresponduje z zasadą “nie zabijaj”. Odpowiedź jest jednak prosta, albowiem Lewis rozróżnia “zabijanie” i “mordowanie”, nie popiera pacyfizmu, uważa, że istnieje słuszna wojna i wydaje się, że wycofanie się z niej byłoby znacznie większym błędem, aniżeli wzięcie w niej udziału.
“Należy pamiętać o chrześcijańskim przekonaniu, że ludzie żyją wiecznie. Dlatego naprawdę liczą się tylko te drobne piętna czy skrzywienia w najgłębszej części duszy, które na dłuższą metę uczynią z niej istotę niebiańską albo piekielną. Jeśli to konieczne, możemy zabijać, ale nie wolno nam nienawidzić i czerpać z tego przyjemności.” 8
Tak też Aslan nie pomaga Peterowi, gdy chłopiec zmuszony jest pokonać napastnika. Obrona przed wilkiem staje się jego chrztem, wejściem w prawdziwy świat, w którym należy niekiedy dokonywać wyborów wbrew sobie. Również nie dostrzegamy wahania w postawie Lwa, gdy ten odbiera życie Białej Czarownicy. On jest jedynym sędzią, nie zastanawiamy się nad moralnością owego czynu, albowiem jego słuszności dyskusja w żadnym razie nie może dotyczyć, znając pogląd Lewisa na tę kwestię. A film ten pogląd naprawdę dobrze ilustruje.
Najwspanialszym i zarazem najważniejszym momentem filmu, w sposób niezwykły obrazującym cnotę, którą Lewis uważał za najtrudniejszą – pokorę, jest moment ofiary, jaką składa Aslan z siebie samego. Jest to dosłowna translacja ofiary Chrystusowej, przeniesionej w świat fantasy. Pokora i godność, z jaką Lew kroczy między swymi nieprzyjaciółmi, jest uderzająca tym mocniej, że oto idzie król – silny, wolny, który może tak łatwo się obronić, zaatakować, zmiażdżyć przeciwnika. Jednak tego nie robi, zna bowiem znaczenie słowa “ofiara”.
“Chrystus doświadczył doskonałego poddania i uniżenia: doskonałego, bo był Bogiem, poddania i uniżenia, bo był człowiekiem.” 9