OJCIEC CHRZESTNY – TRYLOGIA. Jedyne takie opracowanie
The Godfather
Intro
Dona obchodzisz. Obchodzisz go ty i twoja rodzina, i twoje szczęście, i dobrobyt. On po prostu wyświadcza przysługi. On ofiarowuje wsparcie i pomoc. On jest i przyjacielem, i bratem. On jest twoim ojcem chrzestnym.
Ameryka to stabilizacja. Ameryka to pewność i bezpieczeństwo. Ameryka to demokracja i sprawiedliwość. Co może dać więcej gwarancji aniżeli ona, ta mityczna kraina mlekiem i miodem płynąca, ta meta dla pielgrzymów spragnionych szczęścia, raj niekończących się możliwości?
Tylko jedna rzecz. Tradycja. Tradycja więzów wdzięczności, honoru i przyjaźni, o której pamięć powraca w chwili kryzysu, kiedy zdajesz sobie sprawę, w swojej bezsilności i oburzeniu na mechanizmy władzy, na wybiórczą sprawiedliwość, na mielącą machinę ślepego prawa, że nigdy nie rozumiałeś tego, w co wierzysz. Wtedy możesz się zwrócić do osoby, która skupia wszystkie sznurki w swoim ręku. Która budzi więcej zaufania od prawników, polityków i sędziów, a to dlatego, że ją znasz. Że jest człowiekiem, jednostką obdarzoną wolą, określonymi jasno cechami charakteru, konkretną twarzą i dobrze znanym ci imieniem. Jedyne, co możesz zrobić, to upaść do kolan Don Vito Corleone. W chwili kryzysu powracasz do tradycji i historii, od których próbowałeś się odciąć, stając się Amerykaninem z krwi i kości, mimo włoskiego nazwiska, mimo włoskiej krwi wciąż płynącej w twoich żyłach – dziedzictwa, o którym mogłeś zapomnieć, ale którego nie mogłeś się wyrzec.
Don Vito zbudował swoje imperium na własnych barkach. Zaproponował Ameryce interes – ale nigdy w pełni jej nie zaufał. To imperium opiera się tylko na tym, kim on jest i co potrafi. Rządzi się jego prawem i jego słowem, nie podlega wpływom ścierających się niezliczonych jednostek bez twarzy, z których każda ma swoją historię, których nic nie obchodzisz. Dona obchodzisz. Obchodzisz go ty i twoja rodzina, i twoje szczęście, i dobrobyt. On po prostu wyświadcza przysługi. On ofiarowuje wsparcie i pomoc. On jest i przyjacielem, i bratem. On jest twoim ojcem chrzestnym.
Adagio
Don Vito Corleone doczekał się trzech synów i jednego, dla którego mimo braku więzów krwi niewątpliwie ojcem był. Sonny, zwany w rodzinie Santino, to ten najstarszy – cenny pierworodny. Wedle wszelkich reguł to on powinien być następcą, przejąć imperium Corleone z rąk Dona. Jednak brakuje mu wielu potrzebnych cech, niezbędnych, by ten ogromny, czuły mechanizm funkcjonował z niezmienną harmonią. Jest gwałtowny, porywczy, impulsywny. Nie ma w sobie zmysłu stratega. To wojownik, który rzuca się w wir walki bez zastanowienia. Nikogo wtedy nie słucha i na nic nie zwraca uwagi. Fredo – on, cóż, jest zdecydowanie zbyt miękki. Chwiejny. Brakuje mu zdecydowania, ulega emocjom, gubi się w stresie. Nie wie, co robić, kiedy okoliczności wymagają działania. Przyszłość może jednak pokazać, że należało trzymać go blisko. Inaczej dojdzie w nim do głosu potrzeba działania, bycia ważnym, bycia kimś. Kiedyś ulegnie czyimś wpływom, wtedy może już być za późno. Na razie Fredo wciąż jeszcze się bawi.
I jest najmłodszy – Michele. Nie chce się mieszać w interesy rodzinne. To cywil, woli stać z boku. Poszedł walczyć za Amerykę – kiedyś pewnie chciałby dla niej pracować. Jego czas jeszcze nie nadszedł. Ale przeznaczenie go dopadnie, w końcu zew krwi musi się w nim odezwać. To kwestia czasu – ma w sobie włoską krew, honor rodziny to dla niego wszystko. Przyjdzie taki moment, kiedy zechce ofiarować najwyższą cenę za jego ochronę. Ta władza przeznaczona jest jemu. Sam do tego dojdzie – na wszystko przyjdzie czas.
Allegro ma non troppo
Jak daleko sięgała wyobraźnia i zdolność przewidywania Don Vito, pokazały dopiero następne dekady, długo po jego śmierci.
Prawdziwy mężczyzna nie jęczy, nie narzeka i nie załamuje się, tylko działa. Działanie nie może być skażone przez emocje i niezdecydowanie – to przystoi kobietom i dzieciom, ale mężczyznom nie. Musi wybiec myślą w przyszłość, rozważyć wszystkie implikacje i konsekwencje swoich czynów, wybrać strategicznie najlepsze wyjście, by w przyszłości nie znaleźć się znienacka z niczym w ręku. Czasami nie trzeba desperackich ruchów, by osiągnąć swój cel. Wystarczy sygnał – propozycja, której nie można odrzucić, za którą kryje się mnóstwo znaczeń. Jaki potężny musi być człowiek, który składa propozycję w takiej formie. Jaką musi mieć moc. Nie trzeba słów i zbędnych demonstracji – ludzka wyobraźnia i ludzki lęk to potężna broń, wystarczy skierować ją na odpowiednie tory.
Jak daleko sięgała wyobraźnia i zdolność przewidywania Don Vito, pokazały dopiero następne dekady, długo po jego śmierci. Doskonale wiedział, kiedy powiedzieć “stop” chciwości, pozornym i chwilowym sukcesom, które w perspektywie, za wiele lat miały doprowadzić do załamania i ruiny. Cóż, kiedy swoją odmową wywołał wojnę. Naprzeciwko miał twardego kombinatora, który nie miał zasad, a rządził się regułą interesu, podstępnego i przebiegłego jak żmija Solozzo, i złudną gwarancję rodziny Tattaglia, co do której trwałości nie miał najmniejszych złudzeń. Don Vito nie zwykł jednak odstępować od swoich przekonań z obawy, chociażby nawet była to obawa o życie. Gdyby tak było, nie stałby się najważniejszą osobą w świecie mafii. Omerta’ – bezwzględna wierność, to nie tylko posłuszeństwo i lojalność wobec zwierzchnika. To także uczciwość wobec siebie i swoich opinii, poczucie słuszności postępowania. Jakże inaczej potoczyłyby się sprawy, gdyby ktoś z rodziny Tattaglia miał dalekowzroczność, zmysł strategiczny i wielką klasę Dona Corleone – gdyby miał te cechy Don Barzini. Niestety, nie potrafili wybiec myślą tak daleko. Efektem była Wielka Wojna Pięciu Rodzin.
Audace
Honor, miłość i obowiązek zaciążyły na ostatecznym wyborze Michaela.
Wielka Wojna Pięciu Rodzin, mimo wszystkich tragicznych zdarzeń, jakie przyniosła – także tych, których była zarzewiem, a które zaowocowały dopiero w przyszłości – nie jest główną osią wydarzeń rozgrywających się w filmie otwierającym trylogię Ojca chrzestnego. Podstawą tutaj jest wewnętrzna przemiana Michaela Corleone, człowieka, którego przeznaczeniem było stać się spadkobiercą Don Vito, głową rodu i głosem władzy. Nie było to przeznaczenie, którego pragnął. Jego życie wyznaczały przyjęte pewniki, a jednym z nich było to, że tradycja rodu Corleone to dziedzictwo Sonny’ego. On sam – najmłodszy – był stuprocentowym cywilem. Z założenia miał trzymać się od wszystkiego z daleka. Nikomu nie przyszłoby do głowy pogardzać za to Michaelem. Jego odwaga, prawość i siła były powszechnie znane. Miał wieść czysty i spokojny żywot, założyć własną rodzinę z ukochaną Kay, dla której już sama świadomość rodzinnych powiązań wybranka była dostatecznym szokiem. Po wielu latach Michael miał powiedzieć “cóż mogłem zrobić – byłem cywilem, ale kochałem ojca – kochałem go i musiałem zrobić to, co zrobiłem”. Honor, miłość i obowiązek zaciążyły na ostatecznym wyborze Michaela. Wzburzony po zamachu na życie Don Vito, podejmuje się wykonania egzekucji na Solozzo i komendancie policji McCluskeyu.
To moment kluczowy. Michael jest najlepszym kandydatem – wydaje się miękki, nieświadomy, ponadto jego brak powiązań z mafijną rzeczywistością jest powszechnie znany. Ten moment – to bezpośrednie spojrzenie w oczy skazanego na śmierć – daje Michaelowi zupełnie nowy rodzaj doświadczenia, inną odmianę twardości, której nie osiągnął na wojnie. Jest sędzią i katem, wykonawcą wyroku w imię zasad wyznawanych przez tych, których kochał, jednocześnie jednak przekreślających wszystko, co uznawał za trwałą wartość w swoim cywilnym życiu. Jego ofiara ma twarz, tożsamość i imię – jego ofiara jest też obciążona winą. Od tego momentu – symbolicznego chrztu – Michael staje się innym człowiekiem. Nabiera zdecydowania i pewności siebie. Wyzbywa się wahania. Widać to nawet po takich drobiazgach, jak sposób siadania, przemawiania, palenia papierosa. Jest inny. Ale wciąż jeszcze ma szansę się zatrzymać. Ta szansa niknie w momencie śmierci Apollonii. Wtedy już wie, że bezpieczeństwo i pewność nie wrócą nigdy. Musi przejąć pełnię odpowiedzialności, bo uciekając przed nią, i tak będzie musiał płacić za podjęte decyzje. Zatem, skoro cena ma być i tak wysoka – bez sensu będzie płacić ją za nic.
I tak Michael zostaje Ojcem Chrzestnym. Zostaje nim, ponieważ tak zdecydował, a nie dlatego, że bezwzględnie tego pragnął, jak wiele lat później jego następca – Don Vincenzo. Przyjmuje na siebie obowiązek kierowania interesami rodu – zostaje ostatnią instancją, wyrocznią, głosem. Rodzi się kolejne pokolenie, które będzie uznawało w nim tę godność – jego chrześniaków, jego podopiecznych, jego przyjaciół. Jak syn Connie i Carla, którego trzyma do chrztu, mocnym głosem przysięgając, że wyrzeka się grzechu. W tle zaś obserwujemy zabójstwa, które zlecił. Widzimy jasno, że wyrzeka się podstawowego grzechu, największego z przestępstw – nielojalności wobec tradycji rodziny Corleone.
Na razie Michael jest u zarania drogi. Don Michele Corleone na czele wielkiego imperium, w cieniu legendy swojego ojca, który to cień będzie mu towarzyszył aż do samego końca.
Kiedyś Michael okupi swój wybór wielkim bólem, nieustannymi wyrzutami sumienia i cierpieniem przekraczającym wszystko. Kiedyś zapłaci najwyższą cenę za to, że swoją decyzję podjął na rozdrożu – wrócą do niego echa tych wszystkich przekonań i uczuć, które skłoniły go do rezygnacji z udziału w interesach rodziny i zostania cywilem. Bo żadne z nich nie zniknęły – zagłuszył je w sobie, zdusił w imię dziedzictwa, w imię prawa krwi, ale one wciąż w nim tkwią. Czekając na właściwy moment, żeby wystawić rachunek. Ale to przyjdzie z czasem. Dziś Michael jest władzą i opiera się na pewności, że postąpił słusznie – ponieważ inaczej postąpić nie mógł. Tego bólu nigdy by nie przeżywał Sonny – on akceptował swoje powołanie. Ale Sonny zginął, pozwolił, by słabości go dopadły, zmanipulowały go. Sonny’emu w kluczowym momencie zabrakło rozsądku i zimnej krwi – to była jego największa wada i w końcu to ona go zniszczyła. Fredo także nie miał wątpliwości, on raczej zazdrościł, zazdrościł tak mocno, świadom własnej niższości, że aby osiągnąć poczucie siły, potrafił dopuścić się nawet zdrady. Jeden Michael potrafił zachować równowagę. I dać rodzinie Corleone moc i elastyczność, za którą musiał zapłacić spokojem własnego sumienia. Nieszczęsny Michael. Ale taki już los tych, którym przychodzi odpowiadać za tradycję wykraczającą poza proste granice własnych decyzji i własnej odpowiedzialności.
Omerta’ – to jest właśnie droga, którą podążył. Nie wybierał jej – ale podążyć nią musiał.
Podobne wpisy
Chociaż godność Dona stała się udziałem Michaela jeszcze za życia jego ojca, to dopiero śmierć Don Vito stanowi koniec epoki – zamknięcie rozdziału, do którego powrotu już nie będzie. Zmieniają się reguły gry, tak jak zmienia się krąg zaufanych. Michaelowi pozostaje już tylko nauka, którą zdążył otrzymać od ojca, wspomnienia i wnioski wyciągnięte z obserwacji. Rozpoczyna się jego trudna samotność, która będzie trwała w drodze na szczyty, towarzysząc rozbudowie imperium, i będzie również trwała wtedy, gdy przyjdzie moment płacenia rachunków za przeszłość, od której nie ma ucieczki. Kiedy nadejdzie czas rozliczeń, Michael zada sobie pytanie, czego tak naprawdę Don Vito zdołał go nauczyć. Wtedy odkryje – z bólem – że chociaż nauczył się po mistrzowsku manipulować ludzkim strachem, a godność, z którą się urodził, dodawała mu powagi i mocy, to jednak nigdy nie udało mu się odkryć tajemnicy, którą posiadł Don Vito – jak sprawić, by go kochano.
To wszystko jednak dopiero nadejdzie. Na razie Michael jest u zarania drogi. Don Michele Corleone na czele wielkiego imperium, w cieniu legendy swojego ojca, który to cień będzie mu towarzyszył aż do samego końca.