search
REKLAMA
Ranking

Nie tylko GWIEZDNE WOJNY. Nie tylko STAR TREK. 9 najlepszych filmowych SPACE OPER

Jakub Piwoński

5 sierpnia 2017

REKLAMA

6. Ostatni gwiezdny wojownik (1984), reż. Nick Castle

Alex Rogan to spec od arkadowych gier udostępnianych na automatach. Pewnego wieczora podczas rutynowej rozgrywki udaje mu się pobić rekord w jednej z takich gier. Kilka godzin później zatrzymuje go tajemniczy jegomość, podający się za właściciela automatu. Okazuje się, że gra była tylko testem, którego pozytywne zaliczenie kończy się transportem na odległy statek kosmiczny.

Kino Nowej Przygody rozkręcało się wówczas na dobre, a to jeden z jej mniej znanych, acz nie mniej istotnych przykładów. Wszystko tu jest na odpowiednim miejscu: bohater, mogący odmienić oblicze zastałych przez niego wydarzeń, lekka, familijna atmosfera, dużo akcji, solidna (bardziej realistyczna) oprawa wizualna i przygoda startująca na Ziemi, a kończąca się w odległej galaktyce. Jest również trudny do podrobienia klimat lat 80. oraz przesłanie puszczające oko do wszystkich graczy – wasze umiejętności też są w cenie.

5. Piąty element (1997), reż. Luc Besson

Światu w XXIII wieku zagraża niezwykle silne zło, objawiające się raz na pięć tysięcy lat. Tylko były komandos Korben Dallas i tajemnicza dziewczyna o imieniu Leeloo mogą zatrzymać zbliżającą się zagładę.

Zestawienie space oper, powołane przy okazji wejścia do kin Valeriana, nie byłoby kompletne, gdyby nie zawierało w sobie jednego z poprzednich filmu Bessona, kontynuującego tradycję space oper. Nie dajcie się zmylić temu, że duża część akcji dzieje się na Ziemi. To już jest inna Ziemia. W wizji Bessona wszechświat jest już bardziej otwarty, pozbawiony tajemnicy, a człowiek już dawno obył się z myślą, że nie jest w nim sam. Główny bohater nie zawaha się przed niczym, by podjąć próbę uratowania tego świata, choćby miał udać się na kraniec kosmosu. Uwielbiam ten film szczerze i oddanie. Jego polot robi na mnie wrażenie niezmiennie od lat. Besson nigdy wcześniej i nigdy później nie nakręcił tak kompleksowego widowiska SF.

4. Titan – Nowa Ziemia (2000), reż. Art Vitello, Don Bluth, Gary Goldman

W roku 3028 nie ma planety Ziemi, gdyż ta została zniszczona na skutek inwazji Obcych. Wśród ocalałych mieszkańców jest chłopak o imieniu Cale, który dysponuje planem (a dokładnie mapą) pomocy rozbitkom w dotarciu do statku Titan. Na jego pokładzie ludzie mogliby znaleźć nowy teren do adaptacji.

Jedyny film animowany na tej liście. Ale nie mniej istotny od reszty. Dość solidnie wrył mi się w pamięć, gdyż jak na swoją konwencję i styl prezentował się niezwykle dojrzale. W dniu swojej premiery robił też wrażenie animacją, która tradycyjną kreskę przeplatała z efektem cyfrowym – co dało oryginalny wówczas rezultat. Ciekawostkę stanowi fakt, że jednym ze współtwórców scenariusza był sam Joss Whedon, ten sam, który lata później poprowadził filmową rewolucję Marvela. Późniejszy punkt tej listy wykaże, że space opera to z pewnością jeden z jego ulubionych podgatunków SF.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA