NIE MA BOGA, BO OBOK KSIĘŻYCA JEST PUSTO. Analiza “Siódmej pieczęci”
Niewinność w czasie zarazy
Świat przedstawiony w Siódmej pieczęci przez Bergmana można zdefiniować jako rozwleczoną w czasie agonię ludzkiej społeczności, z której co poniektórzy członkowie próbują wyrwać dla siebie jedynie chwile przyjemności. Z jednego piekła Antonius Block wraz ze swoim giermkiem trafiają do kolejnego. Panuje zaraza. Ludzie umierają dosłownie na ulicy, a wszechpanująca bogobojność staje się dla Kościoła intratnym narzędziem, żeby wzbogacić się o rządy dusz i kufry skarbów od skruszonych możnych i głodujących biedaków. Śmierć przychodzi do wszystkich, podczas gdy żadna moneta oddana do kleszej sakiewki za domniemaną karę bożą przecież nie śmierdzi.
Mądry kler wie, że zaraza i tak w końcu odejdzie. Kto przeżyje, ten jeszcze przychylniej niż przed epidemią odniesie się do nowych kościołów pełnych malowideł z działającymi na podświadomość obrazami śmierci. Przecież trzeba się przygotować na kolejny atak kary bożej, już zawczasu zgromadzić odpowiednią ilość podpałki do stosów. Ludzie i tak przyjdą klęczeć w odremontowanych świątyniach. Ich średniowieczne poczucie winy wobec swojej brudnej, skłonnej do przyjemności i radości natury do dziś nie może stanąć na zdrowe społecznie nogi. Ciągle pokutują, a zarazy przetaczają się przez świat jak kolejne pory roku. Tylko żadna z nich nie jest apokalipsą, chociaż pokutnicy ciągle ją wieszczą.
Podobne wpisy
Więcej o światopoglądowej wymowie Siódmej pieczęci mówi sam Antonius podczas spowiedzi. Jako człowiek uczony w nawyku bogobojności, widząc czerń za kratą konfesjonału, od razu zakłada, że to ksiądz. Nie przypuszcza, że jego spowiedzi wysłucha sama Śmierć. A jest czego. Może jedynie Ona potrafi unieść ciężar takich słów?
Moment spowiedzi Antoniusa jest kulminacją filmu, kontrapunktem dla całości obrazu, chociaż wydarza się w dziewiętnastej minucie produkcji. Więcej nic tak szczerego z jego ust już nie usłyszymy. Zwierciadło pustki jest zwrócone w stronę twarzy rycerza. Nic już nie ma znaczenia, prócz jednej rzeczy – docieczenia prawdy. Dlaczego Bóg skrywa się za mgłą obietnic i niewidzialnych cudów? – pyta Bergman ustami Antoniusa. Czy tak nie jest łatwiej dla bytu ulepionego z ludzkich słabości? – wydaje się odpowiadać figura Jezusa bardziej przypominająca rozkładającego się trupa niż rzeźbę. Chcę wiedzieć, a nie wierzyć! – żąda rycerz. – Bo jeśli tam, w ciemności, nikogo nie ma, życie jest absurdalnym koszmarem. Nie można żyć stale w obliczu śmierci i w przeświadczeniu, że wszystko jest nicością. I co na to ona? Większość ludzi nie rozmyśla wiele nad śmiercią i nicością – odpowiada zdawkowo.
Obydwoje mają rację. Nie da się tak żyć, dlatego większość ludzi o tym nie myśli. Czy to jednak rozwiązuje problem bezsensu życia w obliczu nieuniknionej śmierci? Bergman będzie szukał jego rozwiązania w wielu kolejnych filmach. W końcu odkryje, że nie ma nic więcej (Milczenie) i na całe szczęście dla jego dalszej twórczości zajmie się wiwisekcją człowieczeństwa (Jesienna sonata, Z życia marionetek, Fanny i Aleksander). Na razie może tylko stwierdzić, że mimo śmierci jest w życiu człowieka moment, gdy uświadamia on sobie sens wszystkiego, całej swojej wiary i jestestwa. Jak ta palona na stosie czarownica, której konający rozum odkrył nagle, że OBOK KSIĘŻYCA JEST PUSTO.