search
REKLAMA
Artykuł

NICOLAS CAGE – druga część filmografii aktora. Lata 2014-2023

Kończący dziś 60 lat Nicolas wielkimi krokami zbliża się do swoistego kamienia milowego, jakim dla aktora bez wątpienia jest zagranie w 100 filmach. I choć jakość wielu produkcji, w których...

Dawid Myśliwiec

7 stycznia 2024

Nicolas Cage filmografia
REKLAMA

2017

Nicolas Cage Pakt krwi

W kolejnych miesiącach Cage ani myślał zwalniać tempa. W 2017 roku ponownie ukazało się pięć filmów z jego udziałem, a także przygotowana przez Paula Schradera wersja Zanim nadejdzie noc, która nie wymaga chyba osobnego omówienia. Pierwszym tytułem, który tamtego roku ujrzał światło dzienne, był Pakt krwi Stevena C. Millera, kolejnego z długiej listy anonimowych reżyserów współpracujących z Nicolasem. W swojej recenzji tego tytułu sprzed blisko siedmiu lat tak oto pisałem o filmie Millera: “W tej szalenie niespójnej produkcji, oscylującej gdzieś pomiędzy sztampowym thrillerem a kampowym eksperymentem, Cage jest tym jednym niepasującym elementem – niczym jaskrawa plama na względnie czystej tkaninie albo rysa na płycie, uniemożliwiająca odsłuchanie ulubionego utworu”. Chaotyczny i kampowy – i to nie w dobrym tego słowa znaczenia – jest tu też Nicolas w roli niezrównoważonego gangstera, który udowadnia, że jego aktorskie szaleństwo, choć przez tak wielu cenione, nie jest elementem uniwersalnym i nie w każdym przypadku pasuje do całości dzieła filmowego.

Nicolas Cage Historia zemsty

Szczęśliwie kolejnym tytułem w dorobku Cage’a okazał się film nad wyraz solidny i znacznie bardziej spójny niż nieszczęsny Pakt krwi. Mowa o kryminale Historia zemsty Johnny’ego Martina, kolejnego z listy reżyserów anonimowych i kolejnego doświadczonego kaskadera, z którym Nicolas pracował wielokrotnie (m.in. na planie 60 sekund, Szyfrów wojny czy Piekielnej zemsty). W tej prostej w gruncie rzeczy kryminalnej fabule Nicolas wcielił się w gliniarza o wyjątkowo silnym poczuciu sprawiedliwości – tak silnym, że jego bohater nie cofa się przed niczym, by kilku gwałcicieli spotkała surowa kara za to, co zrobili pewnej samotnej matce. Historia zemsty raczej nie zaskakuje oryginalnością, ale jest spójną opowieścią z dobrą rolą Cage’a i ciekawymi występami na drugim planie (m.in. Don Johnson w roli prawnika bez kręgosłupa moralnego). Wydaje się, że po kilku filmowych wybojach w poprzednich miesiącach taki tytuł był Nicolasowi potrzebny – choć trudno uznać Historię zemsty za oszałamiający sukces, dobrze było zobaczyć naszego bohatera w nieco spokojniejszej, ale imponującej roli.

Nicolas Cage Manipulacja

Kolejną pozycją w filmografii Cage’a została Manipulacja Jonathana Bakera, dla którego był to pełnometrażowy debiut fabularny. Sztampowy thriller psychologiczny zrealizowany z przeznaczeniem na platformy VOD opowiada historię wzorcowej amerykańskiej rodziny, którą rozbija “ta trzecia” – zatrudniona przez szczęśliwe małżeństwo (Nicolas oraz Gina Gershon) z pozoru idealna niania (gwiazdka trzecioligowych filmów Nicky Whelan, znana też ze wspomnianych wcześniej Czasów ostatecznych). Manipulacja to sztampa na całego, choć zrealizowana schludnie i bez większych zgrzytów – debiutowi Bakera trudno zarzucić coś ponad to, że jest całkowicie odtwórczy i nie pozwala aktorom na nic więcej poza odbębnieniem kolejnej chałtury. Bo choć Manipulacja nie przynosi obsadzie wstydu, trudno uznać ją za chlubne osiągnięcie dla aktorów formatu Nicolasa (przyćmionego tu nieco przez Gershon i Whelan, pomiędzy toczy się fabularna gra) czy pojawiającej się na drugim planie Faye Dunaway.

Nicolas Cage Mama i tata

Brian jest moim Kurosawą, a ja jego Mifune.

W ten właśnie sposób o współpracy z reżyserem specyficznego horroru Mama i tata Brianem Taylorem wypowiadał się Cage w jednym z wywiadów. Jeśli pamięć mnie nie myli, był to jeden z niewielu wówczas tytułów, za które Nicolas zbierał autentyczne pochwały. Dość powszechne były opinie, że jego aktorskie szaleństwo wreszcie znalazło odpowiednie zastosowanie, a krytycy pozytywnie opiniowali film Taylora (do dziś legitymuje się on ocenami na poziomie 75% w portalu Rotten Tomatoes, co daje mu status “świeżości”. Mama i ja to utrzymane w luźnej konwencji kino grozy, w którym zaatakowani tajemniczym wirusem rodzice – niczym w klasycznym zombie horrorze – zostają owładnięci żądzą mordu. Nietypowym twistem jest tu to, że owa żądza skierowana jest w stronę… ich własnych dzieci. Tytułowi mama i tata to w filmie Briana Taylora świetnie uzupełniająca się para Selma Blair-Nicolas Cage, którzy przez większość czasu usiłują w brutalny sposób odebrać życie swojej nastoletniej córce i jej młodszemu bratu. Mama i tata to zabójczo prześmiewcze kino rozrywkowe, w którym Nicolas mógł w pełni odlecieć bez ryzyka, że jego przesadzone aktorstwo nie wpasuje się w konwencję. Wszystko pasuje tu idealnie, a przemoc i humor świetnie się uzupełniają. Film Briana Taylora jest bez wątpienia jednym z bardziej pamiętnych dokonań omawianego okresu w karierze Cage’a.

Nicolas Cage Biuro ludzkości

Jak to Nicolas często ma w zwyczaju, świetne wrażenie pozostawione po lepszym występie szybko zmazał kolejnym koszmarkiem ze swojej filmografii. Biuro ludzkości niejakiego Roba W. Kinga (serio, skąd ci anonimowi filmowcy się biorą??) to pokraczny thriller science fiction, w którym Cage wciela się w agenta tytułowej instytucji, odpowiedzialnej za pilnowanie, by obywatele byli “efektywni”. Jest rok 2030, a w wydrenowanej z zasobów naturalnych i ekonomicznych Ameryce obywatele o znikomej efektywności deportowani są do odseparowanej osady zwanej Nowym Edenem. Koncept oceniania społecznej wartości obywateli jest jeszcze całkiem ciekawy, ale siermiężne wykonanie i liczne niedorzeczności w scenariuszu powodują, że seans Biura ludzkości nie jest przyjemnym doświadczeniem. Nicolas ewidentnie chałturzy, w jego grze nie widać przekonania i chyba on sam w trakcie prac nad filmem zdawał sobie sprawę, z jak słabą produkcją ma do czynienia. Powrót Cage’a na łono sci-fi okazał się niewypałem.

2018

Nicolas Cage Mandy

Zgoła inaczej ocenić należy wejście Nicolasa w rok 2018, kiedy to w styczniu na festiwalu Sundance premierę miała dziś już kultowa Mandy Panosa Cosmatosa (reżyser nie mniej kultowego Za czarną tęczą (2010)), utrzymane w klimacie gore kino zemsty. Nasz bohater wciela się w tu w niejakiego Reda Millera, byłego alkoholika, który w okropnych okolicznościach traci ukochaną – tytułową Mandy (Andrea Riseborough). Nie chodzi jednak o zwykłe morderstwo – w grę wchodzi pewna okultystyczna sekta i siły nadprzyrodzone, które… przyjmują formę siejących śmierć motocyklistów! Już samo to stanowi zachętę do obejrzenia Mandy, a gdy dodamy do tego świetny drugi plan (Linus Roache, znakomita irlandzka aktorka Olwen Fouéré czy potężny Bill Duke), klimatyczną reżyserię Cosmatosa i obłędną muzykę zmarłego kilka miesięcy później Jóhanna Jóhannssona, otrzymujemy filmowy acid trip, z którego nie można i nie chce się otrząsnąć. Ekstremalny występ Nicolasa Cage’a, który u Cosmatosa mógł wyzbyć się absolutnie wszystkich zahamowań, jest tu prawdziwą wisienką na torcie. Nic dziwnego, że to kultowe dzieło może pochwalić się oceną 91% uzyskaną od krytyków – jedną z najwyższych w całym dorobku Nicolasa!

Nicolas Cage Zwierciadło

Rok 2018 ponownie był bardzo pracowitym okresem w karierze Cage’a – występował nie tylko w filmach aktorskich, ale “zagrał” także swym charakterystycznym głosem w dwóch animacjach. Co ciekawe, po jednej ze świata DC (gdzie – nareszcie! – mógł wcielić się w Supermana) i Marvela i zwłaszcza ta druga produkcja, Spider-Man Uniwersum, spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem pod względem dubbingowych dokonań Nicolasa. Jednak wzorem poprzedniej części mojego opracowania zdecydowałem nie zgłębiać w tym tekście produkcji animowanych – wszak stanowią one jedynie przyjemny dodatek do tytanicznej pracy, jaką Cage wykonuje w zawodzie aktora. Jeśli zatem chodzi o kolejne występy filmowe Nicolasa w 2018 roku, można podsumować ten czas jako równię pochyłą. Bo o ile Mandy było kapitalnym startem, o tyle było już znacznie gorzej. Kolejną produkcją z udziałem Cage’a był thriller Zwierciadło Tima Huntera, doświadczonego reżysera telewizyjnego. O filmie tym można jednak napisać jedynie tyle, że… powstał. Tytuł ten miał być zapewne czymś w rodzaju thrillera psychologicznego, a tymczasem grozy zabrakło tu całkowicie – historia pogrążonego w żałobie małżeństwa nabywającego podupadły motel (Nicolasowi partneruje tu nieco zapomniana Robin Tunney) nie oferuje wystarczającej dawki suspensu, by wzbudzić w widzu zainteresowanie.

Nicolas Cage Kod 211

Podążając ścieżką o nazwie “słabe filmy z Nicolasem Cagem z 2018 roku”, napotykamy kolejny łatwy do zapomnienia tytuł: Kod 211 wyreżyserowany przez – a jakże – mało znanego reżysera Yorka Shackletona. Doprawdy, w jaki sposób ci anonimowi wyrobnicy nakłaniają do współpracy Nicolasa Cage’a, to już chyba na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą… Tak czy inaczej, pan Shackleton zrealizował produkcję, którą można sklasyfikować jako policyjne kino akcji. Rzecz dzieje się w małym miasteczku w stanie Massachusetts i dotyczy doświadczonego gliny (Cage), który wraz z młodszym partnerem i pewnym czarnoskórym nastolatkiem wplątuję się w strzelaninę rozpoczętą przez grupę najemników napadających na lokalny bank. Brzmi sensownie? No właśnie. Sam koncept jest nieco groteskowy, a że Kod 211 zrealizowany został w sposób jakościowo kojarzący się z kiepską telewizją, film Yorka Shackletona nie stanowi przyjemnego doświadczenia. Potwierdzają to oceny zarówno krytyków, jak i widzów w portalu Rotten Tomatoes, które wynoszą – odpowiednio – 4% i 11%.

Nicolas Cage Powrót z zaświatów

Ku rozpaczy oddanych fanów jego talentu, Nicolas Cage dostarczał im w tamtym czasie wielu powodów, by zwątpili w swego idola. Kolejnym po Kodzie 211 mizernym filmem w jego filmografii jest bowiem Powrót z zaświatów, jeszcze jeden film grozy w dorobku Nicolasa. Co ciekawe, jest to też pierwsza w omawianym okresie produkcja wyreżyserowana przez kobietę, Marię Pulerę, równie anonimową jak wielu kolegów po fachu współpracujących z Cagem. W Powrocie z zaświatów Nic wciela się w zapuszczonego kierowcę ciężarówki, który w ramach radzenia sobie z żałobą po stracie żony i córki współpracuje z kobietą-medium (Franka Potente), ujawniającą swoje metafizyczne zdolności tylko wtedy, gdy… się dusi. Jest więc w filmie Marii Pulery sporo scen duszenia, mało za to sensu, spójności i grozy, której oczekiwalibyśmy po tego typu kinie gatunkowym. Nicolas wygląda tu jak kloszard i choć ma kilka typowo “kejdżowych” momentów, to jest to stanowczo za mało, by uznać tę rolę – i cały film – za wart uwagi. Tylko dla zatwardziałych fanów Nicolasa.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA