Największe filmowe KLAPY FINANSOWE 2024 roku
Grudzień to idealny moment na podsumowanie filmowych wrażeń z ostatnich 12 miesięcy. Przyniosły nam one w końcu przynajmniej kilka tytułów, których epickość oraz gigantyczne machiny promocyjne z pewnością zapamiętamy – mam tu na myśli dzieła, takie jak Wicked, Gladiator II, Diuna 2, wyczekiwany sequel W głowie się nie mieści… Rok 2024 okazał się ostatecznie całkiem udanym i płodnym okresem, jeśli chodzi o jednocześnie jakościowe i dobrze rozpromowane zagraniczne kino, co stanowiło sporą niepewność w kontekście prawdziwie elektryzujących zeszłorocznych produkcji. Jak zawsze obok tych najbardziej udanych kinowych nowości warto też poświęcić miejsce tym, które z jakichś powodów nie sprostały oczekiwaniom widzów, kończąc swoją dystrybucyjną przygodę z poważnymi finansowymi stratami. Przed wami dosyć niechlubna lista dziesięciu filmowych tytułów 2024 roku, które okazały się jego największymi kasowymi porażkami.
„Horyzont: Rozdział 1” (reż. Kevin Costner)
Prawdziwie epicka rodzinna saga, western nawiązujący do klasyki gatunku, rozmach porównywalny do największych superprodukcji… A to wszystko na barkach ambitnego Kevina Costnera, jednoczesnego reżysera, głównego aktora, scenarzysty oraz producenta! Szeroka kampania promocyjna Horyzontu złożyła nam mnóstwo górnolotnych obietnic, jednak ostatecznie wymarzone dzieło artysty przejdzie do historii jako jedna z jego bardziej sromotnych wizerunkowych porażek. Film, w który Amerykanin samodzielnie zainwestował 38 milionów dolarów, łącznie kosztował twórców zawrotną kwotę 100 milionów, za to dochód z biletów 3-godzinnego dzieła okazał się jeszcze bardziej bolesnym rozczarowaniem. Horyzont: Rozdział 1 w weekend kinowego otwarcia zebrał zaledwie 11 milionów, ostatecznie osiągając wynik, o ironio, porównywalny do wkładu własnego Costnera – około 38 milionów dolarów, co pogrzebało nadzieje twórców na szybką i udaną dystrybucję kolejnej części, której przyszłość nadal stoi pod znakiem zapytania.
„Borderlands” (reż. Eli Roth)
Podążając za trendem ekranizacji popularnych gier video (nie wypada nie wspomnieć tutaj o serialach The Last of Us czy Fallout), lato 2024 przyniosło nam kolejną produkcję inspirowaną serią gier komputerowych, jednak w zestawieniu z innymi tytułami powstałymi na tej samej zasadzie Borderlands okazało się dla fanów wielkim rozczarowaniem. Poza gigantycznymi stratami finansowymi, którym nie pomogła nawet obecność prawdziwych ikon współczesnego kina, takich jak Cate Blanchett czy Jamie Lee Curtis, film Alego Rotha spotkał się ze szczególną krytyką ze względu na jego nieangażująca fabułę, mało błyskotliwy humor i odarcie dzieła z klimatu oryginalnych gier. Budżet Borderlands jest szacowany nawet na 120 milionów dolarów, za to dochód z biletów w pełni podsumował stosunek fanów do zdecydowanie nieudanej adaptacji – film osiągnął w box offisie nieco ponad 30 milionów, skazując twórców na niemal 200 milionów strat.
„Madame Web” (reż. S.J. Clarkson)
Co tu kryć – niech podniesie rękę ten, który nie żałuje pieniędzy wydanych na zobaczenie Madame Web na dużym ekranie. Dakota Johnson, której występy m.in. w Córce czy Perswazjach pozwoliły w ostatnich latach nieco odseparować od ciągnącej się za nią przez dłuższy czas serii o Christianie Greyu, ponownie stała się twarzą projektu, który nawet dla samych gwiazd stał się od pewnego momentu tematem tabu. Madame Web to kolejna produkcja Sonyverse, o jakiej z pewnością nie chcielibyśmy pamiętać, a co dopiero wracać do niej po latach. Historia Cassandry Web, w której oprócz Johnson zobaczyliśmy także Sydney Sweeney, Tahara Rahima czy Celeste O’Connor zalicza się w tym roku do przynajmniej kilku niechlubnych filmowych rankingów, w tym rzecz jasna do największych porażek finansowych minionych miesięcy. Madame Web udało się co prawda wyjść poza kwotę przeznaczoną na jej budżet, jednak box office, który ostatecznie wyniósł około 20 mln dolarów więcej, z całą pewnością nie był tym, czego twórcy oczekiwali po nowej komiksowej ekranizacji.
„Joker: Folie à Deux” (reż. Todd Phillips)
Gdy w mediach pojawiły się pierwsze informacje o planowanym sequelu Jokera z 2019 roku, następnie do obsady dołączyła Lady Gaga, a ku zaskoczeniu fanów twórczości Todda Phillipsa sam film miał okazać się musicalem – pisałam o tym, dlaczego Joker: Folie à Deux nigdy nie powinien powstać. Głosy sprzeciwu wobec nietuzinkowego pomysłu reżysera słychać było niemal za wszystkich stron, i choć mówię to z bólem serca – większość złowróżbnych przewidywać sprawdziła się niestety w debiutującej na festiwalu w Wenecji dwójce. Wnikliwe, brutalne studium postaci Arthura Flecka w Jokerze miało pełne prawo stać się współczesnym klasykiem, który zupełnie naturalnie poradzi sobie bez istnienia kontynuacji. Folie à Deux skutecznie jednak zraziło do cenionego dzieła Phillipsa nawet jego najwierniejszych fanów. 200 milionów zainwestowanych w powstanie produkcji (do dziś trudno uwierzyć w to, co właściwie pochłonęło tę iście szaloną kwotę) postawiło twórcom poprzeczkę zdecydowanie za wysoko. Joker: Folie à Deux zarobił w kinach 206 milionów i przejdzie do historii jako jeden z bardziej nieopłacalnych filmów ostatnich lat.
„Megalopolis” (reż. Francis Ford Coppola)
Klęska Megalopolis to dołujące zwieńczenie kariery wybitnego w końcu reżysera. Francis Ford Coppola, który o zrealizowaniu pompatycznego, utopijnego obrazu współczesnego Nowego Rzymu marzył od wielu lat, z całego nieudanego przedsięwzięcia wyszedł jako najbardziej stratny. Twórca Ojca Chrzestnego, który z własnej kieszeni wyłożył niemałe środki na dzieło mające ukoronować jego dotychczasową filmową karierę, stracił na nim kolosalną sumę pieniędzy. Budżet Megalopolis, sięgający 120 milionów dolarów zalicza się do jednych z największych spośród produkcji ostatnich dwunastu miesięcy. Niestety, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie nowy film Coppoli spotkał się z minimalnym zainteresowaniem widzów, a jednocześnie wielką krytyką w recenzjach, czego dowodem jest… zaledwie 11 mln zebranych ze sprzedaży biletów.
„Bikeriders” (reż. Jeff Nichols)
Tom Hardy, Jodie Comer, Austin Butler i Mike Faist w dynamicznym, letnim kinie akcji? Na Bikeriders czekali chyba wszyscy miłośnicy wspomnianej czwórki, jednak nawet tak zgrana obsada nie zdołała uratować wyjątkowo rozwleczonego i niespójnego scenariusza, przez który nowe dzieło Jeffa Nicholsa okazało się iście męczącym kinowym przeżyciem, a przy okazji przedłużeniem trwającej od pewnego czasu postelviskowskiej ery Butlera. Oparte na faktach dzieło opowiadające o członkach gangu motocyklowego Vandals w sierpniu tego roku rywalizowało w kinach ze wciąż przodującym W głowie się nie mieści 2 czy budzącym tyle samo zainteresowania, ile kontrowersji It Ends with Us, w związku z czym film nie zdołał nawet przebić kosztów wydanych na jego powstanie. Bikeriders z budżetem wartym 40 mln dolarów zarobiło ich w kinach łącznie 35.
„Furiosa: Mad Max Saga” (reż. George Miller)
Czy prequel Na drodze gniewu powracający do dzieciństwa Furiosy był do kompletnego skonsumowania pierwszej części nieodzowny? Najzupełniej nie. Czy spełnił swoje zadanie jako zjawiskowa wizualnie, monumentalna opowieść o mimo wszystko niedocenionej bohaterce? Moim zdaniem tak. George Miller, dzieląc Furiosę na poszczególne rozdziały, wędruje od momentu porwania małej dziewczynki przez bezwzględnego Dementusa do chwili, gdy dorosła już kobieta (fantastyczna Anya Taylor-Joy) wymierza sprawiedliwość człowiekowi, który odebrał jej rodzinę. Pomimo gigantycznej trasy promocyjnej filmu Millera, Furiosa nie przyniosła tak spektakularnych sukcesów, jak się spodziewano. Produkcja zarobiła w kinach 172 miliony dolarów w zestawieniu z wartym 168 milionów budżetem – straty związane z tytułem wyniosły więc ponad 160 mln.
„Zabierz mnie na Księżyc” (reż. Greg Berlanti)
Jeżeli komedia romantyczna ze Scarlett Johansson i Channingiem Tatumem umknęła wam pośród letnich kinowych superprodukcji, z pewnością nie jesteście w tym sami. Film Grega Berlantiego otrzymał niemalże minimalną promocję, choć budżet kosmicznego tytułu wyniósł aż 100 milionów dolarów. Historia miłosna z misją Apollo 11 w tle nie miała choć cienia szans zbliżyć się zyskami do tegorocznych letnich blockbusterów i ostatecznie poniosła ogromną komercyjną klęskę. Aby Zabierz mnie na Księżyc przyniósł twórcom zyski, produkcja musiałaby zarobić w kinach 200 milionów – tymczasem finalny wynik wakacyjnego tytuły wyniósł nieco ponad 20 mln.
„Żegnajcie laleczki” (reż. Ethan Coen)
Ethan Coen do samodzielnie realizowanego projektu zaprosił wyjątkowo obiecujące gwiazdy młodego pokolenia. Niestety po intrygującym wstępie, przenoszącym nas do historii kryminalnej z początku XXI wieku, im dalej wchodzimy w nietypową, zakrawającą na parodię komediową stronę Żegnajcie laleczki, tym trudniej uwierzyć, iż Margaret Qualley obok genialnej roli w Substancji dała się namówić na tak nieposkładaną, groteskową produkcję. Drive Away Dolls to wcale nie przepełnione akcją kino drogi, ale raczej błędnie pojęty lesbijski romans, który Coen portretuje w absolutnie wypaczony i nienaturalny sposób. Poza plejadą hollywoodzkich nazwisk (epizodycznie mamy tu w końcu chociażby Matta Damona, Pedro Pascala czy Colmana Domingo) Żegnajcie laleczki nie zdołało przekonać fanów reżyserskiego duetu, iż pójście własnymi ścieżkami obu braci było faktycznie najlepszym z możliwych pomysłów. Film największą porażkę poniósł w Stanach Zjednoczonych, gdzie w weekend otwarcia nie udało mu się osiągnąć nawet 2,5 miliona przychodów z biletów. Finalnie udało mu się zyskać na świecie 8 milionów, przy około 20-milionowym budżecie.
„Argylle” (reż. Matthew Vaughn)
Jedną z największych klęsk minionych dwunastu miesięcy przeszedł w kinach Argylle – Tajny Szpieg w reżyserii Matthew Vaughna. Mało angażująca fabuła, formowana głównie na sekwencjach akcji i słabo wykreowanych bohaterach okazała się główną przyczyną, dla której film nawet z tak doborową obsadą mnie tylko nie zdołał zarobić podczas światowej dystrybucji, lecz stracił grubo ponad 100 milionów dolarów. Produkcja reżysera serii Kingsman zebrała wyjątkowo przeciętne recenzje, kończąc swoją kinową bytność na 96 milionach w box offisie w porównaniu do 200 przeznaczonych na jego realizację.