NAJLEPSZE SCENY MUSICALOWE. Kiedy wszyscy znają tekst piosenki…
W tym tkwi cały czar i urok musicali. Moment, w którym ulica zastyga w bezruchu, a jedna sekunda wystarczy, by wszyscy przechodnie nauczyli się słów piosenki oraz choreografii. Gdy znikąd wyłaniają się chórki ubrane w disco kombinezony. Plan filmowy zamienia się na chwilę w scenę Broadwayu, dziesiątki statystów tworzą taneczne tło, a bohaterowie filmu porozumiewają się za pomocą akrobacji i śpiewu. Nad tym pięknym absurdem musicali trzeba się dziś pochylić.
Wybrałam najbardziej barwne, najbardziej żywe, tworzone z rozmachem (choć nie tak oczywiste) numery z repertuarów światowych musicali, przypudrowane swą spontaniczną niewinnością. Sceny filmowe, w których śpiew i układ taneczny nie jednego, a wielu aktorów idealnie łączą się z rzemiosłem kina fabularnego.
Rocky Horror Picture Show – Time Warp
Wśród takich utworów, jak I Can Make You a Man czy lirycznego Rose Tint My World, piosenka Time Warp świeci najjaśniej. Wprowadza widza do ekscentrycznego świata Rocky Horror Picture Show, pobudza zmysły i dzięki niej orientujemy się, że to nie będzie kolejny nudny seans filmowy. Produkcja obrosła brokatem i kultem dzięki swemu nietuzinkowemu stylowi, którego wizytówką są właśnie utwory śpiewane. Film Jima Sharmana został w latach siedemdziesiątych przywłaszczony przez wszystkich wyrzutków i odmieńców, którzy na seanse przychodzili nie tylko w pełnym makijażu i kostiumach, ale i przygotowani na taniec i śpiew między fotelami sali kinowej. Utwór Time Warp, scalony bezpośrednio z wielkim wejściem Doktora Frank-N-Furtera i Sweet Transvestite, jest najbardziej rozpoznawalną sceną filmu, pełną kosmicznych dekoracji i dziwacznego tańca. Odwołań do niej jest wiele w innych filmach czy serialach. W jednej ze scen musicalu z 1980 roku, Fame, ukazany jest seans Rocky Horror… oraz reakcja fanów na charakterystyczny utwór.
Jesus Christ Superstar – Superstar
W wyjątkowym musicalu w reżyserii Normana Jewisona wszystkie kwestie zostają wyśpiewane. Film z 1973 roku wzorowany jest na słynnej operze rockowej, koncentruje się na konflikcie między Judaszem a Jezusem w tygodniu poprzedzającym jego ukrzyżowanie. Historia jawi się w charakterystycznej hipisowskiej otoczce, a świadczą o tym rockowe brzmienia oraz błyszczące kostiumy. I te są zauważalne w finałowym utworze, Superstar, któremu towarzyszą światła reflektorów, chórki w połyskujących strojach oraz duch zmarłego Judasza Iskarioty w cudownie fantazyjnym przebraniu rodem z disco. Postać klasycznego antagonisty paradoksalnie gra w filmie pierwsze skrzypce, co więcej, budzi litość i zrozumienie. Genialny wokal Carla Andersona uwalnia się ze zdwojoną siłą podczas ostatniego spotkania z Jezusem. Zadaje mu szereg pytań. „Dlaczego pozwoliłeś, by to, czego dokonałeś, wymknęło ci się z rąk?” Na żadne odpowiedź nie pada, również na to najważniejsze, „czy myślisz, że jesteś tym, za kogo cię mieli?” Odtwórcy obu ról, Carl Anderson oraz Ted Neeley, za swoje kreacje aktorskie zostali nominowani do Złotych Globów w 1974 roku. Choć nowatorska opowieść o losach Chrystusa budzi sporo kontrowersji, Jesus Christ Superstar jest przykładem niezwykle udanego przeniesienia musicalu teatralnego na ekran. Nadaje całkiem nowy styl narracji biblijnej opowieści.
West Side Story – America
Nastrojowość widowiskowej produkcji Roberta Wise’a tkwi w spontanicznym tańcu na dachach Manhattanu. Adaptacja musicalu z desek Broadwayu zyskała wysokie uznanie krytyków i widzów. Z jedenastu nominacji do Oscara w 1962 roku zgarnęła dziesięć, w tym za najlepszy film roku. Zachwyt, który otacza dzieło, nie jest przypadkowy. West Side Story opowiada historię wojny dwóch gangów, przeplataną iście szekspirowską historią miłosną. Owe grupy rywalizować będą między sobą na taniec. Oscarowa produkcja stoi zaś genialną choreografią Jerome’a Robbinsa, która wzbudza szczery zachwyt. Niezwykle skoczne i żywe układy taneczne połączone ze śpiewanymi partiami dialogowymi są naturalne, swobodne oraz szczere. Utwór America jest sceną żywiołowej sprzeczki między Anitą, która śpiewa pochwalnie o życiu w Stanach Zjednoczonych, a Bernardo, który odpowiada się za krytyką Ameryki i amerykańskich antyimigranckich przesądów. Zawadiackie przepychanki bohaterów przekładają się na zabawne, dopracowane układy taneczne, choć na ekranie sprawiają wrażenie czysto improwizowanych. Ironią utworu muzycznego traktującego o Ameryce jest także żywiołowy i latynoski styl muzyczny. W roku 1994 piosenka America stała się także nieoficjalnym hymnem na Mistrzostwach Świata FIFA w Stanach Zjednoczonych.
Sens życia według Monty Pythona – Every Sperm is Sacred
Podobne wpisy
Grupa brytyjskich komików ponownie wyniosła na wyżyny swoje absurdalne poczucie humoru. W ostatnim z trzech filmów, najbardziej ambitnym w ich dorobku, nostalgicznie wracają do tradycji Latającego Cyrku Monty Pythona. Sens życia składa się z komediowych skeczy, które ukazują życie człowieka w całej krasie jego różnorodności. Na poważne, wzniosłe tematy nakładają żart i satyrę. Tak powstała Piosenka o spermie. Mężczyzna opowiada swoim sześćdziesięciu trzem dzieciom o sprzeciwie Kościoła wobec antykoncepcji. Poprzez hymn o świętości spermy Pythoni prześmiewczo, ale nie ordynarnie, odnoszą się do katolickich dogmatów i nauk. Niewinna pieśń przenosi się na ulice proletariackiej dzielnicy, gdzie przeistacza się w utwór muzyczny o zwariowanej choreografii Arlene Phillips. W jednym układzie tanecznym spotykają się duchowni, siostry zakonne, biskupi, dorośli oraz dzieci, którzy razem przestrzegają przed marnowaniem dobrego nasienia. Tworzona z rozmachem scena jest zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym utworem filmu, który otrzymał Nagrodę Jury na festiwalu w Cannes w 1983 roku.