Podobnie jak w przypadku Tarkowskiego, tak również biorąc pod uwagę polskie osiągnięcia science fiction, długo zastanawiałem się, który z rodzimych filmów wybrać do niniejszego zestawienia. Wbrew panującemu przekonaniu polskie kino fantastycznonaukowe ma (miało) naprawdę dużo światu do zaoferowania. Co ciekawe, świat już o tym wie, ale kiepsko z tą wiedzą wśród większości ziomków. Celowo zatem pominąłem lubianą w kraju Seksmisję (1983) Machulskiego i niedokończony, niezwykle trudny w odbiorze film Andrzeja Żuławskiego – Na srebrnym globie (1988), aby skupić się na dziele twórcy, który należał do absolutnego topu twórców kina science fiction nie tylko w naszym kraju. Ga, ga: Chwała bohaterom Piotra Szulkina to dopełnienie filmowej trylogii, na którą złożyły się produkcje Golem, O-bi, O-ba oraz Wojna światów. Ga, ga to najprawdopodobniej najbardziej przystępny film spośród wyżej wymienionych. Opowiadając historię więźnia Scope’a (Daniel Olbrychski), Szulkin w sposób prześmiewczy, często posługując się absurdem, obnaża słabości ludzkiej natury i przedstawia człowieka jako nędzną, próżną kreaturę. Ga, ga to również niezwykła gatunkowa żonglerka, w której science fiction miesza się z kinem akcji, stylistyką noir i komedią. Rzecz bez precedensu w rodzimej kinematografii.
Na koniec zestawienia wróćmy do Japonii, aby przyjrzeć się najlepszym produkcjom typu anime science fiction. Oba wymienione w nagłówku tytuły stanowiły inspirację dla Matrixa (1999) Wachowskich. Akira opowiada o nastolatku Tetsuo, wplątanym w tajny wojskowy projekt, za którego sprawą pozyska groźną, niszczycielską moc. Z kolei Ghost in the Shell dotyczy w skrócie poszukiwań niebezpiecznego hakera znanego jako Władca Marionetek. Oba filmy w sposób pośredni i bezpośredni ostrzegają przed skutkami technologicznego postępu, są więc przedstawicielami filmowego cyberpunku. Dotykają ponadto kwestii moralności, odpowiedzialności i człowieczeństwa.
Napiszcie koniecznie, jakie inne nieanglojęzyczne filmy science fiction dorzucilibyście do powyższego zestawienia.