Najlepsze filmy w nurcie RAPE AND REVENGE (gwałtu i zemsty)
Nurt rape and revenge łączy w sobie cechy kina eksploatacji, horroru, slashera, a nawet dramatu psychologicznego. Bohaterkami są głównie kobiety, chociaż zdarzają się wyjątki. Produkcje z tej grupy rozpoczynają się od gwałtu lub/i próby zabójstwa, które ofiara przeżywa. Jej życie po wypadku zostaje całkowicie podporządkowane wymierzeniu sprawiedliwości (zamordowaniu) sprawców, jak i niekiedy dokonaniu zemsty w ogóle na osobach płci męskiej. Spotkałem się z twierdzeniami, że nurt rape and revenge da się podciągnąć pod kino feministyczne. Nie do końca można się z tym zgodzić. Problem nie jest czarno-biały. Faktycznie, część z produkcji dałoby się zdefiniować jako tytuły określające na nowo rolę kobiet w społeczeństwie i uświadamiające, jednak z drugiej strony feminizm nie polega na mszczeniu się na mężczyznach, chociaż wielu przeciwników tak by chciało go postrzegać. Stąd więc nurt rape and revenge może być co najwyżej pomniejszym elementem składowym kina feministycznego, a nie jego sednem.
Nieodwracalne (2002), reż. Gaspar Noé
Podobne wpisy
Nieodwracalne są filmem emocjonalnej eksploatacji. Przedstawiają proces upadku człowieka, paradoksalnie zarówno tego, który gwałci, jak i tych, którzy się za gwałt mszczą. Z sytuacji głównego bohatera właściwie nie ma ucieczki, stąd nawet formalnie przez reżysera historia pokazana jest od końca, żeby widz nie mógł sobie wyobrazić, że mogła się wydarzyć inaczej. Punktem wyjścia postępowania Marcusa i Pierre’a jest tak znany już w historii kina gwałt analny dokonany na Alex. Kręcona podczas jednego ujęcia scena wywołała mnóstwo dyskusji, czy aby była potrzebna, co wniosła do kina, jaką ma wartość artystyczną itp. Nie mogła jednak wyglądać inaczej, gdyż miała widzom uświadomić, jak bardzo gwałt jest czynem nieodwracalnym, niszczącym i makabrycznym.
Dziewczyna z tatuażem (2011), reż. David Fincher
Dostępne są dwie wersje filmowe prozy Stiega Larssona. Fincherowska oraz w reżyserii Nielsa Ardena Opleva. Ta druga akurat nosi oryginalny tytuł literacki Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, oddając zresztą sedno kina z rodzaju rape and revenge. Większość z bohaterek tego podgatunku filmów została przecież skrzywdzona przez mężczyzn żywiących chorobliwą niechęć wobec płci żeńskiej. Podobnie z głównym antagonistą w Dziewczynie z tatuażem oraz np. kuratorem przydzielonym znakomicie napisanej postaci hakerki Lisbeth Salander. Trzeba przyznać, że David Fincher tak zrealizował scenę pomsty na gwałcicielu, że mimo jej straszności widzowi raduje się serce, gdy Lisbeth wymierza mu sprawiedliwość. Szkoda, że nie jest to usankcjonowane prawnie.
Memento (2000), reż. Christopher Nolan
Od pierwszych minut pachnie Tenetem, oczywiście w zalążkowej formie. Problem dotyczy percepcji i pamięci, a nie obiektywnie istniejących zjawisk fizycznych. Głównym bohaterem jest tym razem mężczyzna. W klimacie rape and revenge, jeśli chcemy się trzymać ściśle zasad, rzadko się zdarza, że mści się facet. Powinna to być kobieta, która przeżyła gwałt lub/i inną traumę. Forma jednak, jaką nadał Christopher Nolan całości produkcji, rekompensuje gatunkowe modyfikacje. Bohater cierpi na uszkodzenie pamięci krótkotrwałej. Żeby zapamiętać coś, co wydarzyło się kilkanaście minut temu, musi sobie to albo zapisać, albo zrobić zdjęcie, a w ostateczności wytatuować. Fani ostrego rape and revenge będą zawiedzeni spokojnym przebiegiem akcji. W filmie nie znajdą również charakterystycznych dla slasherów brutalnych morderstw. Christopher Nolan zdecydował się pokazać zemstę w bardziej psychodelicznych barwach.
Carrie (1976), reż. Brian De Palma
Próbowałem kilka razy wypożyczyć tę powieść Kinga w osiedlowej bibliotece, lecz za każdym razem pani mi odmawiała, bo podobno to książka dla dorosłych. W końcu zrezygnowałem, przez co zapoznałem się z nią dopiero gdzieś około dwudziestego roku życia, a nie w wieku dwunastu lat, jak chciałem. Film obejrzałem jeszcze później. Pamiętam, że nie obyło się bez pretensji do reżysera, co zrobił ze świetną powieścią „nietykalnego” artysty słowa – czyli Kinga. Potem przyszły kolejne adaptacje i trzeba było z bólem docenić De Palmę. Jedynie jego wersja jest dojrzała. Zarówno ta z 2002 roku Davida Carsona, jak i z 2013 w reżyserii Kimberly Peirce nazbyt przypominają horror dla nastolatków. Carrie De Palmy jest mroczna, stawia na sugestywną prezentację przemocy psychicznej, która stosowana w takiej formie wobec Carrie wykształca w niej pragnienie zemsty, równoznaczne z tym odczuwanym po skrzywdzeniu fizycznym. Nie ma więc w Carrie dosłownej realizacji znaczenia słowa „gwałt”. Jest za to przemoc emocjonalna, także niekiedy przyrównywana do gwałtu na psychice. Tak czy inaczej zemsta Carrie jest krwawa.