Najlepsze filmy SCIENCE FICTION ostatnich 10 lat! Ranking czytelników
20. „Player One”
Można narzekać na to, że Player One cierpi na kiepski scenariusz albo że gna na złamanie karku. Nie sposób jednak odmówić filmowi Spielberga tego, że gwarantuje naprawdę świetną rozrywkę. Czasami naprawdę warto dać się kinu ponieść, odnaleźć w sobie dzieciaka i poczuć tę samą fascynację popkulturą, jaką czuło się kiedyś. To bardzo interesujące, że przypomina nam o tym ponad 70-letni twórca. [Przemysław Mudlaff]
19. „Avatar: Istota wody”
Czekaliśmy, czekaliśmy i doczekaliśmy się powrotu słynnego Avatara w prawdziwie mistrzowskim wydaniu. I choć momentami ociera się o schematy, fabularnie idzie na skróty i niepotrzebnie rozciąga tę historię na tak długi ekranowy czas, nadrabia wizualnie, fundując nam jedne z najlepszych efektów specjalnych w filmach ostatniej dekady. Avatar: Istota Wody to rozrywka, która z jednej strony urzeka sentymentalnie, z drugiej stanowi zdecydowaną odpowiedź m.in. na kryzys migracyjny, zgrabnie wpleciony jako nowy wątek produkcji. Z niecierpliwością wyczekujemy więc kontynuacji losów młodego pokolenia Na’vi, która już niebawem. [Mary Kosiarz]
18. „10 Cloverfield Lane”
Myślę o tym filmie jako tym, w którym John Goodman jest naprawdę przerażający. Wszystkie sceny z jego udziałem – nawet ta, w której tańczy do muzyki z szafy grającej – są bardzo intensywne, co można zresztą powiedzieć też o całym filmie Dana Trachtenberga. Tak jak pierwsze Cloverfield było bombastycznym monster movie, tak w drugiej odsłonie serii postawiono na relacje między postaciami i klimat niepewności oraz zagrożenia. Efekt jest bardzo zadowalający, w czym duża zasługa także świetnej Mary Elizabeth Winstead. [Łukasz Budnik]
17. „Lobster”
W nieodległej przyszłości spotykają się dwie rzeczy – absurdalna komedia oparta na surrealistycznym koncepcie i przejmujący dramat psychologiczny. W świecie Lobstera nielegalna jest… samotność. Grany brawurowo przez Colina Farrella główny bohater trafia do specjalnego ośrodka, w którym ma sparować się z inną pensjonariuszką lub zostanie zamieniony w wybrane przez siebie zwierze. Brzmi dziwnie? W filmie Lánthimosa to dopiero początek opowieści, w której roi się od absurdu, transgresji i podskórnego smutku. Bo pod powłoką dziwactwa w Lobsterze kryje się wybitna wprost refleksja nad potrzebą akceptacji i bliskości z drugim człowiekiem, w której Lánthimos dokonuje miejscami zabawnej, a miejscami szokującej wiwisekcji społecznych norm dotyczących związków. Przy tym jest to obłędnie wprost zaaranżowane, zarówno na poziomie scenariusza, jak i inscenizacji. Kawał kina najwyższej próby. [Tomasz Raczkowski]
16. „Ciche miejsce”
Oglądając Ciche miejsce, warto przymknąć oko na niektóre scenariuszowe decyzje jego twórców. Wówczas film Johna Krasinskiego będzie trzymał odbiorcę w takim napięciu, że doprawdy trudno mu będzie na nim nie jęknąć w emocjach. Ciche miejsce to niezwykle sprytne survivalowe science fiction z naprawdę świetnie skonstruowanymi potworami i jak zwykle rewelacyjną Emily Blunt. [Przemysław Mudlaff]
15. „Tenet”
Być może Tenet nie jest najlepszą pozycją w filmografii Christophera Nolana, ale za jej sprawą Brytyjczyk ostatecznie udowadnia, że posiada nieskrępowaną wyobraźnię i na dodatek wie jeszcze, jak wytwory swojego pokręconego umysłu przedstawić publiczności. Za sprawą opisywanej, ultraambitnej produkcji Nolan przesunął kolejne granice w opowiadaniu historii. Tenet składa się z błysków geniuszu. Za takie właśnie momenty kochamy kino science fiction. [Przemysław Mudlaff]
14. „Nie patrz w górę”
Świetnie zagrana, zabawna i jednocześnie przerażająca satyra science fiction na współczesny świat. Może i Adam McKay użył tu zbyt grubych nici, może i za dużo tu przesady. Im dłużej jednak myślę o tym filmie, to coraz bardziej się do niego przekonuję. Nam brakuje już czasu na kolejne zawoalowane historie. Tu trzeba łopatą. Bezpośrednio. Może wtedy dotrze. [Przemysław Mudlaff]
13. „Wojna o planetę małp”
Kipiący emocjami, doskonały technicznie film. Wbrew tytułowi nie ma tu dużo wojny w pełnym tego słowa znaczeniu – to raczej starcie charakterów i motywacji kierujących bohaterami. Peany na temat fotorealizmu efektów specjalnych można pisać długo, ale osobne słowa uznania należą się Andy’emu Serkisowi, który potwierdza, że jest po prostu absolutnym geniuszem techniki motion capture. Ceasar, któremu użyczył głosu, ruchów ciała oraz mimiki, ma w sobie więcej człowieczeństwa niż niejeden ludzki bohater. Nie sposób nie czuć empatii i nie przejąć się jego losem. Inteligentne, świetnie napisane, wyreżyserowane i sfotografowane kino. [Łukasz Budnik]
12. „Anihilacja”
Anihilacja dla jednego będzie wspaniałym dziełem prowokującym liczne refleksje, a dla innego chaotycznym filmem o niczym. Fani klasycznego science fiction powinni jednak czuć się dopieszczeni zarówno przedstawianymi motywami, jak i fascynującą wizją Strefy. Reżyser wykreował rzeczywistość intrygującą pomysłem i zachwycającą obrazem – wielka szkoda, że nie dysponował on większym budżetem, dzięki któremu udałoby się uniknąć pewnej wizualnej umowności. Jednakże nawet pomimo ograniczonych środków Garland potrafi zaimponować prawdziwie wizjonerską inscenizacją. [Mikołaj Lewalski – fragment recenzji]
11. „Wszystko wszędzie naraz”
Nagrodzony siedmioma Oscarami film duetu Daniels okazał się, dość niespodziewanie, jednym z największych przebojów ubiegłego roku (i najbardziej dochodową produkcją w dotychczasowym dorobku studia A24). Bardzo mnie to cieszy, bo Wszystko wszędzie naraz to filmowa eksplozja kreatywności – opowieść o pękających więzach rodzinnych, nieustannie przemieszczająca się między science fiction, kinem sztuk walki, brawurową komedią a dramatem egzystencjalnym. Wyobraźnia Danielsów nie zna ograniczeń, pozwalając im na umieszczenie w tym samym projekcie intertekstualnych nawiązań do Gwiezdnych wojen, Ratatuj i Spragnionych miłości. Dla szalenie utalentowanych reżyserów sukces Wszystko wszędzie naraz okazał się trampoliną do sławy. Dla wcielających się w najważniejsze role aktorów Michelle Yeoh i Ke Huy Quana – niespodziewaną szansą na powrót na szczyt. [Jan Brzozowski]
10. „Ulepszenie”
Chociaż film Leigha Whannella w 2024 roku skończy raptem 6 latek, to cieszy się już statusem kina kultowego. Skąd ta nobilitacja? A stąd, że Ulepszenie to trochę cyberpunkowe kino zemsty w bezbłędnym wydaniu. Jest pomysłowo, stylowo, energicznie i z jajem. Warto dodać, że Upgrade to najprawdopodobniej najtańszy (obok W nich cała nadzieja) film science fiction w Waszym rankingu. Jego pozycja na tej liście potwierdza, że Whannell dowiózł naprawdę wciągającą, ekscytującą i sugestywną rzecz. [Przemysław Mudlaff]
9. „Predator: Prey”
Prey to odświeżający i kreatywny twór, który spowodował niemałe poruszenie w Predatorowym uniwersum. Trachtenberg okazał się bowiem autorem bardzo świadomym i trafnie skorzystał z tych elementów serii – które powodują, iż jest ona tak pociągająca – i przełożył je na współczesną modłę. Chociaż więc zagorzali fani starego, dobrego Predatora wzdrygają się na niektóre przedstawione tutaj motywy, to muszą przyznać, że ich ulubiony antybohater jeszcze nigdy nie poruszał się tak naturalnie i płynnie. [Przemysław Mudlaff]
8. „Nowy początek”
Chociaż na swoim koncie Denis Villeneuve ma takie wyjątkowe filmy, jak Blade Runner 2049 czy Diuna, Nowy początek to według mnie jego najlepsze dzieło. Tworząc rasowe, wręcz brudne kino science fiction, Kanadyjczyk potrafił opowiedzieć bowiem niezwykle kameralną i osobistą historię. Tak wzruszającą i angażującą, że doprawdy trudno jest przejść wobec niej obojętnie. Klimatyczny, emanujący atmosferą niepokoju, tajemnicy Nowy początek to również przejaw aktorskiego kunsztu Amy Adams, finezji autora zdjęć Bradforda Younga i geniuszu nieodżałowanego kompozytora Jóhanna Jóhannssona. [Przemysław Mudlaff]
7. „Marsjanin”
Ogromnie mnie cieszy, że Marsjanin trafił do tego zestawienia. Kiedy kilka lat temu trafiłam na książkę Andy’ego Weira, totalnie się nią zachwyciłam. Nie dość, że to wciągające science fiction, to jeszcze naszpikowane humorem. Pamiętam, że szłam do kina z lekkim strachem, bo nie byłam pewna, czy adaptacja tej świetnej książki nie okaże się totalną klapą. Na szczęście okazało się, że Ridley Scott wykonał świetną robotę, a Matt Damon jest takim Markiem, jakim powinien być. Film ma w sobie magię powieści i autentycznie wciąga, bawi i w kilku momentach nawet wzrusza. [Alicja Szalska-Radomska]
6. „Na skraju jutra”
Ten film posiada wszystko, co idealny blockbuster mieć powinien: niegłupią, wciągającą fabułę, która nie pozwala na chwilę nudy. Świetną i wartką akcję opartą o praktyczne efekty i pirotechnikę oraz dwójkę głównych bohaterów, między którymi czuć chemię, bez popadania w tandetny romans. [Szymon Pajdak – fragment recenzji]
5. „Mad Max: Na drodze gniewu”
Nigdy nie wyjdę z podziwu, ile energii wykrzesał z siebie George Miller, kręcąc ten współczesny klasyk kina akcji. Na drodze gniewu jest niezwykle widowiskowe, a choć wszystkie sekwencje akcji opierają się na tym samym, każda jest na tyle oryginalna, że nie nuży. Od strony wizualnej to coś wspaniałego – jestem przeszczęśliwy, że scenę z tornadem widziałem na wielkim ekranie. Na drodze gniewu to też fantastyczna kreacja Charlize Theron, która kradnie dla siebie film, jest niezwykle charyzmatyczna i wywołuje wiele emocji. Kibicuję Anyi Taylor-Joy, żeby w prequelu okazała się równie dobra. [Łukasz Budnik]
4. „Ex Machina”
Tajemniczy miliarder, ustronne miejsce i dziwaczny eksperyment to mieszanka wybuchowa. Ex Machina Alexa Garlanda zamyka widza w luksusowej posiadłości z zagadką nie do rozwiązania – czy można stworzyć maszynę tak doskonałą, żeby nie można było odróżnić jej od istoty ludzkiej? Czymże w końcu jesteśmy, jeśli nie powtarzalnym od pokoleń losowym zestawem zachowań? Ex Machina już w założeniu jest mocno niepokojąca, a trio Oscar Isaac, Domhnall Gleeson i Alicia Vikander w pełni wykorzystuje potencjał scenariusza. Na szczególną uwagę zasługuje tu Isaac w roli obłąkanego (?) geniusza, która zdecydowanie pozwoliła mu rozwinąć aktorskie skrzydła. [Agnieszka Stasiowska – fragment plebiscytu]