search
REKLAMA
Zestawienie

NAJLEPSZE FILMY pierwszej połowy 2019 ROKU

REDAKCJA

30 czerwca 2019

REKLAMA

Janek Brzozowski

matt dillon bruno ganz

1. Dom, który zbudował Jack – nadal nie mogę wyjść z podziwu, że taki schorowany, niepozorny człowiek stworzył tak wielkie, spełnione dzieło. Jednocześnie, ze względu na ciężki stan zdrowia von Triera, trudno mi nie rozpatrywać tego filmu w kategoriach swoistego pożegnania – artystycznego testamentu. Jeżeli Dom, który zbudował Jack rzeczywiście miałby zapisać się w historii kina jako ostatni obraz w dorobku twórcy Tańcząc w ciemnościach, Dogville oraz Melancholii, to byłby cudownym zwieńczeniem kariery Larsa. Larsa, który jako artysta odniósł triumf całkowity – dzięki swoim filmom stał się prawdziwą, nieśmiertelną ikoną.

2. Jutro albo pojutrze  najlepszy film dokumentalny, jaki oglądałem od dawien dawna, wyreżyserowany przez młodziutkiego debiutanta – Binga Liu. Chłopak za pomocą kamery zarejestrował wchodzenie w dorosłość dwóch znajomych skaterów. Dla Zacka i Keirego jazda na deskorolce staje się formą ucieczki od skomplikowanego, pełnego przemocy świata, którego niechlubnym przedstawicielem jest w Jutro albo pojutrze rodzinne miasto bohaterów – Rockford (jeżeli wierzyć komunikatom radiowym z offu – drugie najniebezpieczniejsze miasto w USA). Wątki Zacka i Keirego mieszają się w dokumencie z autobiograficznym wątkiem samego Liu, który w ten sposób rozlicza się z własnym dzieciństwem również w dużej części spędzonym w nieszczęsnym Rockford.

3. Siedzący słoń – okropnie przygnębiające kino. Bohaterami pełnometrażowego debiutu (a zarazem ostatniego w filmu w karierze tego reżysera – dwudziestodziewięciolatek popełnił samobójstwo na cztery miesiące przed światową premierą obrazu na festiwalu w Berlinie) Hu Bo są zaplątani w spiralę nienawiści mieszkańcy chińskiego miasta. Jedynym wyjściem wydaje się ucieczka, z którą nierozerwalnie związana jest postać tytułowego, mitycznego słonia z Manzhouli. Wspaniały, choć niepozostawiający nadziei oraz złudzeń co do kondycji współczesnego świata, film. Można go było obejrzeć w wybranych kinach na pokazach specjalnych dzięki Stowarzyszeniu Nowe Horyzonty.

4. Faworyta  przyznam szczerze, że najbardziej lubię bezkompromisowego Yorgosa Lanthimosa realizującego swoje oryginalne wizje według własnego scenariusza i najlepiej z wykorzystaniem Colina Farrella. Niemniej na Faworycie się nie zawiodłem. To wciąż świetne kino, w którym na pierwszym planie, co dotąd u Lanthimosa się nie zdarzało, są nie obrazy, lecz aktorzy (albo raczej aktorki). Trzy fantastyczne role.

5. Szczęśliwy Lazzaro – spokojna, niepozorna opowieść skupiona wokół tytułowego bohatera. Mieszka on w prowincjonalnej Inviolacie – sycylijskiej wsi „należącej” do niejakiej markizy de Luny. Lazzara na tle wsi wyróżniają szczerość oraz dobroduszność, wyraźnie nadające mu rysy figury chrystusowej. W drugiej połowie filmu Rohrwacher postawa tytułowego bohatera zostaje skontrastowana z mentalnością dzisiejszego świata. Tym samym Szczęśliwy Lazzaro gładko przechodzi od zmetaforyzowanej przypowieści do kina analizującego i krytycznie oceniającego współczesne społeczeństwo (pozostając przy tym blisko konwencji realizmu magicznego – patrz scena z „uciekającą” muzyką w kościele).

Tomasz Raczkowski

The Favourite

1. Faworyta – Yorgos Lanthimos wielkim reżyserem jest. Faworyta to kolejny na to dowód – dworska intryga w rękach Greka stała się gęstą groteską osnuwającą tematy władzy i alienacji, zbudowaną wokół wyrazistych bohaterek i manewrującą między odmiennymi perspektywami. Trochę absurdu, sporo szaleństwa i nieco tragedii daje film całkowicie odurzający, właściwie niby bliski mainstreamowi, ale równocześnie mocno osadzony w dziwacznej wrażliwości reżysera.

2. Królowa Kier – elektryzujący seans, łączący zmysłowość z mocnym, niepokojącym przekazem. Lwią część wrażenia, jakie zrobiła na mnie Królowa Kier, duński film zawdzięcza absolutnie wybitnej Trine Dyrholm w roli tytułowej, ale aktorka jedynie wieńczy to, co zbudowała reżyserka – zręcznie niejednoznaczną opowieść o samotności, krzywdzie i winie. Wyjątkowo frapujący, wysmakowany estetycznie dramat, czyli wszystko, co najlepsze w kinie europejskim.

3. Dom, który zbudował Jack – brawurowy, ostatni (?) wielki odlot Larsa von Triera, który kumuluje wszystkie swoje obsesje, manieryzmy tematyczne i formalne w zachwycająco bezczelnym magnum opus. Niezwykły, bezkompromisowy film i bez wątpienia jeden z najoryginalniejszych obrazów, które trafiły w tym roku do naszych kin.

4. Szczęśliwy Lazzaro – przepiękna i refleksyjna przypowieść o społeczeństwie i ludzkiej naturze opowiedziana w efektowny, ale pozbawiony cienia fałszu sposób. Nie mam wątpliwości, że reżyserka Alice Rohrwacher stawia się tym wirtuozerskim filmem w jednym rzędzie z największymi nazwiskami kina europejskiego. Szczęśliwy Lazzaro to popis subtelnej metafory, poruszającego religijnego natchnienia i humanistycznej wrażliwości. Wybitne, wspaniałe kino.

5. Granica – nieoczywistość i brawura są największymi atutami szwedzkiej Granicy. Opowieść o szpetnej celniczce obdarzonej niezwykłym węchem miesza realistyczną fakturę ze skandynawskim folklorem, tworząc niepowtarzalną, perwersyjną groteskę o odmienności. Nawet jeśli wprost wypowiedzianych jest o kilka słów za dużo, to Granica pozostaje kinem błyskotliwym, zręcznie rozpisanym na pograniczu kryminału i melodramatu.

Dawid Konieczka

christian-bale-amy-adams-vice-2018

1. Vice – dzieło Adama McKaya dosłownie od czołówki wciąga w audiowizualny wir trochę przywodzący na myśl filmiki na YouTubie. Dynamika montażowa łączy się z prostotą przekazu (a temat jest przecież nad wyraz poważny i złożony, bo mowa o najwyższych szczeblach administracji państwowej USA), a całość okraszona jest wspaniałym, ironicznym humorem. McKay mówi o Dicku Cheneyu, w swoim czasie jednym z najpotężniejszych polityków na świecie, jak kumpel opowiadający nam fascynującą (mimo że ponaddwugodzinną) anegdotę o karierze pewnego ważnego gościa zza oceanu. McKay stał się dla mnie jednym z najciekawszych współczesnych reżyserów, który zapewne byłby w stanie rzeczowo wyjaśnić ośmiolatkowi, o co chodzi w fizyce kwantowej w taki sposób, by dziecko z zafascynowania przebierało nogami.

2. Faworyta – uwielbiam twórczość Yorgosa Lanthimosa, a Faworyta jest jego pierwszym filmem skierowanym do tak szerokiego grona odbiorców. Styl Greka na szczęście na tym nie ucierpiał. Artysta udowodnił, że potrafi pogodzić przystępną dla przeciętnego widza fabułę z poruszanymi przez siebie tematami i dystansującą estetyką. Faworytę wciąż można odczytywać na wiele sposobów, pojawiają się w niej tematy samotności, sztuczności zachowań, dominacji i uległości. I choć jest to film kostiumowy z inklinacjami historycznymi, to specyficzna perspektywa kamery i jej ruchy, zastosowane przez reżysera obiektywy, znaczące przejścia montażowe oraz wybitne, wyraźnie lanthimosowskie kreacje aktorskie sprawiają, że Faworyta to coś więcej niż zwyczajne „kino o epoce”. Dużo, dużo więcej.

3. Złodziejaszki – szczytowe osiągnięcie Hirokazu Koreedy. Problemy społeczne, zarówno w skali mikro, jak i makro, przedstawia on bez choćby najdrobniejszej fałszywej nuty emocjonalnej, bez cienia afektywnego wydumania. Japończyk stworzył urzekający, a przy tym nadzwyczajnie poruszający dramat, w którym, choć fabuła, jak to u niego, z pozoru nie jest specjalnie skomplikowana, to wraz z jej rozwojem widz odkrywa kolejne warstwy niedopowiedzeń i subtelności. Poza tym Koreeda, nie dość, że kreuje przesympatycznych bohaterów, to jeszcze ma duszę kontemplatora. Kiedy filmuje żuka wspinającego się po drzewie, to nie myślimy sobie, jak w przypadku niektórych dzieł Terrence’a Malicka, jakie to pretensjonalne, lecz wraz z dwójką dzieci kibicujemy owadowi, żeby udało mu się dotrzeć na szczyt.

4. Kafarnaum – ponownie dość intymna, a zarazem niebywale poruszająca opowieść, lecz tym razem nie ciepła, lecz przerażająca i paraliżująca. Żywot małego Zaina poraża tragizmem jego położenia i prowokuje pytania natury egzystencjalnej, ale też społecznej. Byłby to bardzo dobry, ale zwyczajnie dołujący film, gdyby nie wspomniany bohater. To właśnie w nim drzemie emocjonalna siła całego Kafarnaum. Zain jest nieugiętym nośnikiem zasad moralnych, odpowiedzialności i wytrwałości, a w wielu scenach udaje mu się nawet przełamać dramatyzm swojego położenia dzięki urzekającej dziecięcej bezpretensjonalności i zdumiewającej zaradności. Reżyserka, Nadine Labaki, doskonale pokazała koszmar dziecka uwięzionego w labiryncie ubóstwa, samotności i bezradności, a zarówno w portretowaniu realiów społeczno-politycznych, jak i wzbudzaniu silnych emocji pozostała po prostu szczera.

5. Mirai – przez cały seans układałem sobie w głowie kolejne możliwe morały filmu Mamoru Hosody, zastanawiając się, który z nich na końcu okaże się najlepiej pasującym. I wyszło na to, że wszystkie były tak samo sensowne i przemyślane przez twórcę. Mirai to nie tylko kolejna chwytająca za serce animacja Japończyka z inteligentną, wielopłaszczyznową fabułą. To też bardzo ciekawy pomysł na nieco dziwaczną, łączącą odmienne style i nastroje narrację, w której spojrzenie dziecka liczy się równie mocno, co dorosłego.

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA