Najlepsze FILMY 2023 roku. Ranking czytelników
Pierwszego dnia 2024 roku oddaliśmy w wasze ręce listę filmów, których premiera miała miejsce w Polsce w minionych 365 dniach, abyście wybrali z nich 10 swoich ulubionych tytułów. Wasze głosy ułożyły się w niezwykle interesujący ranking, którego pierwsze 20 miejsc przedstawiamy poniżej.
Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy wśród wymienionych filmów pojawili się wasi faworyci. Możecie też porównać swój TOP z naszym redakcyjnym zestawieniem najlepszych tytułów 2023 roku.
20. „Znachor”
Znachor Michała Gazdy to może nie ostateczny, ale jednak solidny dowód na to, że w Polsce również z powodzeniem można na nowo opowiadać znane już historie, a także na to, że nie warto wydawać wyroków przed obejrzeniem filmu. Netflixowy zamach na świętość, jakim w kraju nad Wisłą jest Znachor (1981) Jerzego Hoffmana, okazał się nie być nawet w najmniejszym stopniu tak strasznym, jak go większość jeszcze przed premierą malowała. Gazda zaadaptował powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza po swojemu, Leszek Lichota zinterpretował Rafała Wilczura vel Antoniego Kosibę też po swojemu. Wyszło to wszystko bardzo przyzwoicie, sympatycznie i nikt nawet przez moment nie miał zamiaru przyrównywać się lub porównywać do świętości. [Przemysław Mudlaff]
19. „Filip”
Polskie kino opowiadające o wydarzeniach z okresu II wojny światowej bez patosu i martyrologii? To możliwe! Filip zaskoczył swoją świeżością większość rodzimych recenzentów. Film Michała Kwiecińskiego to interesująca, choć niepozbawiona scenariuszowych błędów perełka, którą z powodzeniem i dumą można pokazywać za granicami naszego kraju. Największymi atutami produkcji TVP poza oryginalnym i odważnym podejściem do tematu okazał się rewelacyjny i niezwykle charyzmatyczny Eryk Kulm jr w tytułowej roli oraz świetne zdjęcia Michała Sobocińskiego. [Przemysław Mudlaff]
18. „Poprzednie życie”
Zastanawialiście się kiedyś, co by było gdyby…? No właśnie. Gdybyście dali szansę nastoletniej miłości, gdybyście zamieszkali w innym kraju, przyjęli propozycję, która wówczas wydawała wam się zbyt ryzykowna. Poprzednie życie metaforycznie rozprawia się z niedokończonymi sprawami sprzed lat, które wciąż mieszają w głowie i nie dają sercu odpocząć. Główna bohaterka jest rozdarta między ustabilizowanym życiem w dość prozaicznym związku a tęsknotą za uczuciem do szkolnego kolegi, które głęboko pod ziemią pogrzebał czas i tysiące kilometrów. To opowieść, która wyrzuca na wierzch ból niespełnionych oczekiwań, z którym w końcu tak wiele z nas może się utożsamić. Bo w poprzednim życiu mogło stać się wszystko, co najpiękniejsze – gdybyśmy tylko dali temu szansę. [Mary Kosiarz]
17. „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia”
Symboliczne, przepełnione klasyczną przygodową werwą, wielokrotnie puszczające oczko do największych fanów pożegnanie z serią. Harrison Ford udowadnia, że wiek to dla niego tylko liczba i wciąż ma w sobie ten słynny zawadiacki styl, który pokochały miliony. Tym razem widzimy jednak Indy’ego w nieco innej odsłonie, przytłoczonego problemami dnia codziennego, przez co większy nacisk idzie na bohaterkę graną przez Phoebe Waller-Bridge, która jako temperamentna chrześnica Jonesa absolutnie kradnie show. Jako niezobowiązująca rozrywka – nowy Indiana radzi sobie świetnie. Jednak pośród wielu innych znakomitych zeszłorocznych premier nie wybił się, niestety, niczym szczególnym. [Mary Kosiarz]
16. „W trójkącie”
W trójkącie nie należy do subtelnych satyr. Ruben Östlund nie owija w bawełnę i z ogromną przyjemnością nokautuje oderwanych od rzeczywistości, rozpustnych bogaczy, wciskając ich do symbolu luksusu – jakim jest jacht – i serwując im sztorm. Szwed nie ma dla nich żadnej litości i zdaje się mówić, że ludzi mniej zamożnych oraz tych z kasą ponad stan łączą jedynie potrzeby fizjologiczne. Chociaż filmem W trójkącie rządzi umiłowany przez reżysera absurd i wspomniana bezpośredniość, nie sposób nie zauważyć tu również inteligentnej, choć niezwykle ponurej puenty. [Przemysław Mudlaff]
15. „Wieloryb”
Adaptacja przedstawienia Samuela D. Huntera, w której reżyser Darren Aronofsky wrzuca nas do zamkniętego świata i każe oddychać stęchłym powietrzem mieszkania, w którym rozgrywa się akcja. W tych warunkach bohaterowie przeprowadzą wiwisekcję swoich dotychczasowych żywotów, próbując zrozumieć, co doprowadziło ich do miejsca, w którym się obecnie znaleźli. The Whale to aktorski tour de force Brendana Frasera i Hong Chau oraz wspaniale przemyślany, intrygująco poprowadzony i szalenie angażujący obraz nietypowej jednostki. [Michał Kaczoń]
14. „Babilon”
Do Babilonu podchodziłem z ostrożnością, wiedząc, jak polaryzuje krytyków i widzów, ale z radością stwierdziłem, że po seansie dominuje u mnie zachwyt nad dziełem Chazelle’a. Otwierająca film scena imprezy to mistrzostwo reżyserii i montażu, a w kolejnych dwóch aktach Chazelle nie zwalnia tempa i nie pozwala się nudzić nawet na chwilę (trzeci nieco odstaje), bombardując widza dynamicznymi sekwencjami. Jest ekscytująco, zabawnie, nieraz obrzydliwe, jest świetna obsada i DOSKONAŁA ścieżka dźwiękowa. Mój osobisty faworyt. [Łukasz Budnik]
13. „Dungeons & Dragons. Złodziejski honor”
Megapozytywne zaskoczenie. Film mainstreamowy bazujący na popularnej serii gier, który jednak zrobiony jest z tak ogromnym serduchem i potrafi tak szczerze zaangażować, bawić i zwyczajnie wciągać do swojego świata, że aż przysparza szczerej, dziecięcej radochy. Ten film ma coś z pierwszych Piratów z Karaibów, oferując czysty, niczym nieskrępowany fun, który zapewniają niezły scenariusz i świetna dynamika relacji. Po prostu przygodówka pełną gębą, po której seansie mamy aż ochotę krzyknąć: „Ja chcę jeszcze raz!”. [Michał Kaczoń]
12. „Barbie”
Barbie to bez wątpienia największy filmowy hit 2023 roku. To niezwykle interesujące, bo przecież mamy tu do czynienia z produkcją o plastikowej zabawce! Barbie nie stał się jednak hitem ze względu na fakt, że opowiada o legendarnej lalce, ale dlatego, że Greta Gerwig miała na ten film doskonały pomysł. Na sukces tytułu Gerwig składa się więc olśniewająca scenografia, świetnie dobrana muzyka, genialne role Margot Robbie oraz Ryana Goslinga, a także czytelny i zawsze potrzebny przekaz. [Przemysław Mudlaff]
11. „Tár”
Kolejny film ery #metoo o nadużywającej władzy jednostce? Nie do końca. Film Todda Fielda rzeczywiście przynosi duszne studium egocentryzmu i nadużyć tytułowej dyrygentki, granej przez wybitną Cate Blanchett. Ale Tár sięga głębiej niż tylko powierzchowna publicystyka na temat władzy i przemocy, wnikając głęboko w psychikę głównej bohaterki i jej mroczne zakamarki. To fascynująca, powoli sączona opowieść, w której odbija się zdecydowanie więcej cieni, niż może wydawać się na pierwszy rzut oka. [Tomasz Raczkowski]
10. „Godzilla Minus One”
Film o potworze wśród najlepszych tytułów roku 2023? Ależ tak! Po pierwsze dotyczy jednego z najbardziej uznanych monstrów w historii kinematografii, a po drugie w idealnych proporcjach łączy akcję oraz historię. To nieprawdopodobne, że Yamazaki potrafił zagwarantować widzom tyle emocji i atrakcji za zaledwie 15 milionów dolarów! Godzilla Minus One to widowisko, za które powinniśmy być Japończykom wdzięczni! Arigato! [Przemysław Mudlaff]
9. „Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One”
Czyżby Tom Cruise był ostatnią ikoną kina akcji, którą wciąż chcemy oglądać na dużym ekranie? Wygląda na to, że tak, bo Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One w przeciwieństwie do innych akcyjnych powrotów ostatnich lat wypadł w box offisie nadspodziewanie dobrze. Tom Cruise to jednak aż i jedynie składnik tego wysokooktanowego dania. Kolejna część przygód Ethana Hunta zapewnia bowiem wszystko, czego najwięksi fani tej serii, a także nowi akolici od niej oczekują. Jest mnóstwo świetnej akcji, wspaniałych wyczynów kaskaderskich i dużo przyjemnego poczucia humoru. Mission: Impossible pozostaje najlepszą franczyzą akcji na filmowym rynku! [Przemysław Mudlaff]
8. „Chłopi”
To pełnokrwista historia, ukazana w nowoczesny, przystępny (także dla zagranicznego widza) sposób. Welchmanowie oprócz rewelacyjnych wizualiów stworzyli też zwyczajnie bardzo dobre kino, które się broni na poziomie emocji. Nawet jeżeli kręcę nosem na niektóre niedociągnięcia narracyjne, to w ogólnym rozrachunku wyszedłem z kina zachwycony. Dostałem film ukazujący dzikość wsi, naturalną, ale nienormalną przemoc, surowość świata bliższego naturze, pierwotności, które zderzają się z niespotykaną wrażliwością, namiętnościami i potrzebami. [Marcin Kończewski, fragment recenzji]
7. „Aftersun”
Z jednej strony cichy i stonowany, z drugiej na długo wchodzący pod skórę i dojmująco smutny. O walce z własnymi demonami, o relacji dziecka z rodzicem, o żalu. Aftersun pozostawiło mnie w stanie głębokiej zadumy i po prostu żalu. Znakomity debiut, który niesie wspaniały duet Paul Mescal–Frankie Corio. Trudno wyrzucić głowę scenę zilustrowaną Under Pressure w wykonaniu Queen i Davida Bowiego. [Łukasz Budnik]
6. „John Wick 4”
Film akcji, w którym pomysł goni pomysł, choreografowie scen walk przechodzą samych siebie, a na wszelkie absurdy przymyka się oko, bo jest to TAK zrealizowane i TAK wciągające, że pozostaje wyczekiwać kolejnych sekwencji z Johnem mierzącym się z hordą przeciwników. Cała sekwencja paryska to już absolutny szczyt rozrywki, jaką może dawać ta seria. [Łukasz Budnik]
5. „Czas krwawego księżyca”
Dopracowane w każdym calu i fascynujące złożoną panoramą społeczną Oklahomy rozliczenie Martina Scorsese z historią USA, westernem i kinem gangsterskim. Świetnie grający przeciwko swojemu emploi Leonardo DiCaprio, grający najlepszą rolę od lat Robert De Niro i znakomicie kreująca rolę osaczonej przez pozycję społeczną Osadżki Lily Gladstone lśnią w precyzyjnym scenariuszu, a długi metraż nie nuży, tylko pomaga lepiej wsiąknąć w specyficzny klimat mikrospołeczności naznaczonej rasowo-ekonomicznym konfliktem. To już kolejne po Milczeniu i Irlandczyku zwieńczenie kariery Scorsese i bynajmniej nie czuć, że to reżyser z taką metryką. [Tomasz Raczkowski]
4. „Spider-Man: Poprzez multiwersum”
Spider-Man: Poprzez multiwersum to niezwykle ambitne przedsięwzięcie, w którym poznajmy środkowy rozdział historii Milesa Moralesa w najdłuższym komercyjnym filmie animowanym zbudowanym na filarach pięciu niezależnych stylów animacji i z gwiazdorską obsadą, w której znalazło się miejsce m.in. dla Hailee Steinfeld, Oscara Isaaca czy Daniela Kaluuyi. A przy tym chwytająca za serce opowieść o byciu częścią rodziny, wchodzeniu w dorosłość i zrywaniu z pokoleniowymi grzechami. A także najlepszy blockbuster minionego roku. I ostateczny film o Spider-Manie, który jak żaden jego poprzednik uchwycił absolutne sedno tej postaci. [Filip Pęziński]
3. „Strażnicy Galaktyki: Volume 3”
MCU od jakiegoś czasu zawodzi, ale trudno tak powiedzieć o trzecich Strażnikach Galaktyki. Gunn nie skupia się na budowaniu większego uniwersum i odkrywaniu kolejnych alternatywnych światów. Tworzy zamkniętą, skupioną na wyraźnie kochanych przez siebie bohaterach historię, na pierwszym planie stawiając Rocketa i odkrywając przed widzami jego łamiącą serce historię. Znakomity blockbuster będący idealnym zamknięciem trylogii i drogi bohaterów, którą przeszli przez trzy filmy. Finałowa scena tańca do piosenki Florence + The Machine – cudowna! [Łukasz Budnik]
2. „Duchy Inisherin”
Wspaniała opowieść psychologiczna, pokazująca przejmujące studium depresji i powolnego wciągania w moralny upadek. Zainscenizowane w zapierającej dech w piersi scenerii zachodniej Irlandii Duchy Inisherin łączą w sobie znakomitą warstwę obyczajową, natchniony czarny humor i historyczno-polityczne podteksty. Martin McDonagh stworzył frapującą mozaikę ludzkich charakterów i dramatów, zapewniającą pełną paletę wrażeń emocjonalnych w sposób rzadko spotykany w kinie. [Tomasz Raczkowski]
1. „Oppenheimer”
Jeżeli Barbie był największym kasowym filmowym hitem 2023 roku, to Oppenheimer był najchętniej omawianym i dyskutowanym tytułem minionych 365 dni. Chociaż najnowsze dzieło Christophera Nolana dzieli zarówno publiczność, jak i krytykę, nie sposób nie zauważyć, że twórca Interstellar wykazał się przy Oppenheimerze niemałą autorską odwagą, pomysłowością i skrupulatnością. Mnie ten film pochłonął, a ukazana historia wciągnęła bez reszty. Podczas seansu czułem podniecenie i zdenerwowanie, a gdy oglądałem test Trinity, moje tętno niebezpiecznie podskoczyło. Właśnie dla takich chwil i filmów chodziłem przed pandemią do kina, a Nolan przypomniał mi o tym swoim Oppenheimerem. [Przemysław Mudlaff]