Filmy, które trzeba obejrzeć przed śmiercią. Dzieła, które na stałe zapisały się nie tylko kartach kinematografii, ale przede wszystkim w sercach fanów kina. Niektóre ze względu na to, że są uznawane za wybitne, niektóre ze względu na swoją nowatorskość, inne dlatego, że okazały się być kultowe, a jeszcze inne ze względu na sentyment czy wzruszenie, które wywołują; a to tylko kilka z wielu potencjalnych powodów dlaczego tak ważne jest, by je zobaczyć. Poniżej znajdziecie listę tytułów, które Waszym zdaniem każdy koniecznie powinien zdążyć obejrzeć przed śmiercią. To te produkcje otrzymały najwięcej głosów.
1976, reż. Martin Scorsese
Można powiedzieć, że film opowiada o Nowym Jorku, uważam jednak, że Taksówkarz przede wszystkim opowiada o tym, do czego może doprowadzić alienacja jednostki w wielkim mieście. Przedstawiony fragment życia mężczyzny określa istotny społecznie problem samotności, który choć bardzo popularny we współczesnym, wirtualnym świecie, towarzyszył ludziom zawsze i na każdej rozpiętości geograficznej. [Joshua Wojciechowski, fragment artykułu]
2004, reż. Mel Gibson
Pasja utwierdziła mnie w przekonaniu, że Mel Gibson jest prawdziwym katolikiem, a jego manifestowanie religijności i pobożności nie jest czymś na pokaz. Jego wizja tego filmu jest bardzo dokładna i wierna biblijnemu opisowi, a interpretacja niezwykle szeroka. Tylko ktoś szczerze wierzący mógł się zaangażować tak w tworzenie dzieła o Bogu i swoim wyznaniu. [Karina Kalemba, fragment artykułu]
1997, reż. James Cameron
Oryginalny scenariusz autorstwa Jamesa Camerona powstały na podstawie historycznego zdarzenia – zatonięcia brytyjskiego transatlantyku RMS Titanic w wyniku zderzenia z górą lodową w 1912 roku. Na pokładzie luksusowego statku romans nawiązują wywodząca się z bogatego domu Rose DeWitt Bukater (Kate Winslet) i ubogi sierota Jack Dawson (Leonardo DiCaprio). Chyba jedyny film, w historii kina, na którym im jestem starsza, tym bardziej się wzruszam. Kultowy, przejmujący, niezapomniany. Zdobył jedenaście Oscarów, w tym jako najlepszy film. Z zarobkami w postaci 2.195 bilionów USD, jest trzecim najbardziej kasowym filmem w historii kina, jednocześnie będąc pierwszym, który przekroczył 1 miliard USD przychodów. Jeśli to nie jest wystarczającym argumentem na to, że to jedno z tych dzieł, które koniecznie trzeba obejrzeć, dodam jeszcze, że według rankingu czytelników jest to najlepszy film o miłości wszech czasów. [Paulina Zdebik]
1980, reż. Stanley Kubrick
Mrożąca krew w żyłach historia o rodzinie Torrance’ów, którą tworzą: Jack (Jack Nicholson) – ojciec, pisarz i trzeźwiejący alkoholik, Wendy (Shelley Duvall) – oddana żona i matka oraz ich kilkuletni syn Danny (Danny Lloyd). Gdy mężczyzna otrzymuje pracę jako stróż opustoszałego na zimę hotelu Panorama, wszyscy troje wprowadzają się tam, nie spodziewając się koszmaru, który czeka na nich na miejscu. Absolutna klasyka gatunku, jeden z najbardziej kultowych nie tylko horrorów, ale i filmów w ogóle. Cytaty, sceny i motywy ze Lśnienia stanowią inspirację dla wielu twórców, nieustannie przewijają się w popkulturze i są rozpoznawalne nawet wśród tych, którzy Lśnienia jakimś cudem nie widzieli. [Paulina Zdebik, fragment zestawienia]
1994, reż. Rob Minkoff, Roger Allers
Król Lew – prawdopodobnie najlepsza animacja ze stajni Disneya (miejsce 35. w TOP 250 IMDb – żadna animacja nie stoi wyżej) i jedna z najlepszych, jakie w ogóle powstały, bez podziału na wytwórnie. (…) 1. miejsce w plebiscycie FILM.ORG.PL na najlepsze animacje Disneya. Do tego dwa Oscary – dla Eltona Johna za piosenkę Can You Feel the Love Tonight oraz dla Hansa Zimmera za najlepszą muzykę, a także blisko miliard zielonych zarobiony w kinach. O przeogromnym wpływie na widzów (na samo wspomnienie wiadomej sceny śmierci, dzisiejsi 30-40-latkowie beczą jak 6-latki), może świadczyć fakt, że cieszący się raczej słabą prasą (…) remake Króla lwa (reż. Jon Favreau), z superrealistycznymi zwierzętami, za to pozbawiony uroku oryginału, jadąc na potędze sentymentu do animacji z 1994 roku, zarobił w kinach blisko 1,7 miliarda dolarów, stając się 7. najbardziej dochodową produkcją wszech czasów. [Rafał Donica, fragment artykułu]
2001, reż. Hayao Miyazaki
To, co pewne, to fakt, że Spirited Away jest pokazem prawdziwego filmowego artyzmu, nieograniczonego ani wyobraźnią, ani producenckimi łańcuchami. To sztuka filmowa w najczystszej postaci, która zachwyca i znawców, i zwykłych odbiorców. Poruszająca, pełna niejednoznacznych, sympatycznych, niezapomnianych bohaterów, przepiękna audiowizualnie, wielowymiarowa symbolicznie i fabularnie – po prostu doskonała w każdym szczególe. [Dawid Konieczka, fragment recenzji
1959, reż. William Wyler
Ceremonia rozdania Oscarów z 1960 była przełomowa i zapisała się na stałe w historii. Nominowany w dwunastu kategoriach Ben Hur zgarnął aż jedenaście statuetek złotego rycerza. Najlepszy film, reżyser, aktor pierwszoplanowy i drugoplanowy, a także najlepsza muzyka, scenografia, efekty specjalne, kostiumy, zdjęcia, dźwięk i montaż – tak wyglądał jego triumf. [Jakub Piwoński]
1999, reż. Sam Mendes
Ostra satyra, którą Mendes osadził na amerykańskich przedmieściach i obśmiał nią tamtejszy tryb życia, stanowi po latach równie celne, diablo dobre, mięsiste kino. Skromne, ale zachwycające we wszystkich swoich aspektach. Począwszy od aktorskiej stawki, pośród której króluje niepozorny Kevin Spacey (a z której wyróżnia się urocza Mena Suvari jako tytułowa, niewinna piękność), przez wytrawną stronę wizualną i fantastyczną muzykę Thomasa Newmana, dla którego jest to początek owocnej, trwającej do dziś współpracy z reżyserem, a na świetnym, ciętym scenariuszu kończąc. W American Beauty wszystko wydaje się dokładnie na swoim miejscu i tworzy razem wartościową, zaiste oscarową produkcję. Ale też poszczególne elementy fascynują jakby niezależnie od siebie, stając się sztuką samą w sobie i tym samym hipnotyzując niczym rzeczona siatka zarejestrowana na taśmie wideo. [Jacek Lubiński, fragment rankingu]
1975, reż. Steven Spielberg
Porównując Szczęki z późniejszymi dziełami Spielberga, widać przede wszystkim radość z napędzania widzowi strachu, bez jakieś specjalnej troski o polityczną poprawność czy zgodność z tzw. wartościami. Pomimo happy endu, złagodzenia charakterów postaci Hoopera i żony Brody’ego w stosunku do powieści, Spielberg nie cackał się publicznością, jak miał to w zwyczaju w przeważającej większości swoich późniejszych filmów. [Adrian Szczypiński, fragment artykułu]
2010, reż. Christopher Nolan
Na Incepcję szłam z obawą, że Nolan w tematyce snu popuści wodze fantazji tak bardzo, że widz straci orientację w tym co jest jeszcze snem, a co już jawą. Nie będzie wiadomo gdzie kończy się świat realny, a zaczyna wytwór podświadomości bohaterów. Jednocześnie jednak wiedziałam, że – jak zawsze w przypadku tego reżysera – obejrzę film bardzo dobry. Pomyliłam się okrutnie, bo tym razem Nolan nie stworzył filmu „bardzo dobrego” – stworzył film absolutnie DOSKONAŁY. Wszelkie jego aspekty przemyślane zostały z największą pieczołowitością i dbałością o najmniejszy szczegół, a linia opowieści została poprowadzona, zaskakująco na podobny temat, jasno i przejrzyście. [Aleksandra Tofil, fragment recenzji]
2015, reż. George Miller
Przy nowej wizji Millera stare Mad Maxy wyglądają jak niewinna zabawa resorakami, a wszystkie twory pokroju Szybkich i wściekłych zostają sprowadzone do poziomu przedszkola. Fury Road to w zasadzie jedna, wielka, widowiskowa i wyśmienicie, zaznaczam to jeszcze raz i piszę dużymi literami, WYŚMIENICIE zmontowana obława na ogromną ciężarówkę Maxa i Furiosy. Dialogi ograniczone są tu do minimum, służą jedynie przedstawieniu specyfiki świata i zrozumieniu motywacji bohaterów. [Filip Jalowski]
1993, reż. Steven Spielberg
Listę Schindlera osobiście postrzegam jako najlepszy film o Holocauście i jednocześnie jeden z bardziej dojrzałych obrazów w filmografii Stevena Spielberga. Jest to film kompletny zarówno na poziomie filmowego języka, jak i mierzenia się z koronną tematyką. Sprawdza się jako przejmująca lekcja historii, ale także intrygujący i wciągający dramat o dylematach jednostki umieszczonej w wojennej warunkach. Nie boję się tego określenia: to jedno z dzieł wiekopomnych. [Jakub Piwoński, fragment artykułu]
1993, reż. Steven Spielberg
Kinowy seans blockbustera Stevena Spielberga był dla wielu osób najważniejszym momentem w okołofilmowym życiu. Wygenerowane za pomocą komputerów prehistoryczne gady nigdy wcześniej – i nigdy później, mimo rozwoju technologii – nie wyglądały tak realistycznie i sugestywnie. Piszę to z pełną odpowiedzialnością: najnowsze odsłony serii może i graficznie przytłaczają ilością szczegółów, ale żadnemu nie udaje się wywołać takiego napięcia i takiego realizmu w portretowaniu zachowań dinozaurów i ich interakcji z otoczeniem. [Szymon Skowroński, fragment artykułu]
1995, reż. Mel Gibson
Mel Gibson wraz ze scenarzystą Randallem Wallace’em dali światu film pozornie historyczny. Pozornie, ponieważ wykorzystali tylko postać autentycznego bohatera oraz okoliczności jego udziału w powstaniu Szkotów przeciwko Anglikom do tego, by zaprezentować historię paraboliczną, cechującą się w pełni uniwersalnym wydźwiękiem. Od dawna wiemy, że kino nie jest sztuką dla historycznych purystów. Ci mogą zatem stawiać opór i znajdywać w Walecznym sercu wiele uproszczeń, skrótów myślowych, żeby nie powiedzieć zakłamań. Nie w tym jednak tkwi sedno tej prezentacji. Konkretna historyczność służy jedynie jako tło, jest tylko naczyniem, do którego wlany został ulubiony motyw Gibsonowskiej twórczości – motyw mesjanistyczny. W nim cechująca się odwagą jednostka wychodzi przed szereg i walczy w imię dobra ogółu, ostatecznie przyjmując na siebie cierpienie. W wypadku Walecznego serca sztandarowym dobrem, wartym najwyższego poświęcenia, jest wolność – przymiot fundamentalny, bez którego życie nie ma większego sensu. [Jakub Piwoński, fragment recenzji]
1984, reż. Sergio Leone
W przypadku Dawno temu w Ameryce jakakolwiek analiza może mieć jedynie znaczenie wywoławcze. Ten film bowiem należy do gatunku tych, które wiecznie odkrywają nowe znaczenia, tym samym stając się nie dziełem zamkniętym, a otwartym procesem. Sergio Leone stworzył film, który niemal dla każdego odbiorcy staje się czymś innym, od klasycznego filmu gangsterskiego, poprzez szkic z historii Ameryki, aż do sentymentalnego portretu galerii ludzkich osobowości. Pomijając już wszystkie etapy pośrednie. Konia z rzędem temu, kto oceni, która z interpretacji jest tą prawidłową. Może każda po trochu? Może fakt, że reżyser nie wahał się angażować w film całej swojej indywidualności, całej pasji, jaką kiedykolwiek miał jako twórca, czyni z Dawno temu… dzieło tak osobiste? [Karolina Chymkowska, fragment artykułu]
1942, reż. Michael Curtiz
W roku 1939 w dziedzinie filmowego melodramatu poprzeczka została postawiona bardzo wysoko za sprawą Przeminęło z wiatrem. A jednak filmowcy na czele z Michaelem Curtizem, mimo iż dysponowali znacznie mniejszym budżetem, dołożyli swoją cegiełkę do kinowego kanonu. Casablanca łączy porywającą historię miłosną z aktualną (na tamten moment) tematyką wojenną i prezentuje ją w realistycznym, mrocznym stylu, w jakim wytwórnia Warner Bros. się specjalizowała (w tym duchu powstał o rok wcześniejszy Sokół maltański, a na początku lat 30. nowatorskie filmy gangsterskie). Dzięki temu film stoi bliżej rzeczywistości i skupia się bardziej na dramacie społecznym, a nie na widowisku plenerowym. Co ciekawe, filmowcy nie opuścili Stanów, a jednak udało im się ukazać Casablankę czasów wojny w sposób wiarygodny. W budowaniu klimatu bardzo pomocne okazały się błyskotliwe dialogi, oprawa muzyczna (na czele z broadwayowskim szlagierem As Time Goes By), zdjęcia i niezapomniane występy Humphreya Bogarta i Ingrid Bergman. [Mariusz Czernic]
1993, reż. Harold Ramis
Harold Ramis dokonał na widzu trudnej sztuki pozostawienia go z najważniejszymi pytaniami po zakończeniu projekcji. Nie sposób nie przyjrzeć się swojemu życiu bez zastanowienia się, czy Dzień Świstaka nie jest przypadkiem naszym udziałem? Codziennie ten sam schemat dnia, rutyna zżerająca wyjątkowość i ciągłe poczucie życia mijającego nas szerokim łukiem. Kufel wypełniony do połowy jest kuflem w połowie pustym. [Adrian Szczypiński, fragment artykułu]
1985, reż. Robert Zemeckis
Kultowa trylogia Powrotu do przyszłości to klasyk science fiction, jeśli chodzi o filmy opowiadające o podróżach w czasie, a jej pierwsza część to waszym zdaniem najlepszy film spod tego szyldu. Wybitna reżyseria Zemeckisa, świetna dynamika relacji między dwojgiem głównych bohaterów: licealisty Marty’ego McFly’a (Michael J. Fox) i wynalazcy dr Emmetta Browna (Christopher Lloyd), kolorowy styl i humor charakterystyczne dla amerykańskich lat osiemdziesiątych, a do tego wszystkiego wielka przygoda dzięki samochodowi DeLorean umożliwiającemu podróżowanie w czasie! Pozycja absolutnie obowiązkowa, a najlepiej od razu w pakiecie z kolejnymi dwiema częściami. I mimo że to kino z założenia komercyjne i rozrywkowe, to nie pozbawione refleksji – pozostawia widza z pytaniami odnośnie czasu, przestrzeni czy rzeczywistości. [Paulina Zdebik]
1968, reż. Stanley Kubrick
2001… to monumentalny klasyk światowego kina; film, który zrewolucjonizował efekty specjalne (Oscar) i obraz kina SF – oczywiście duża w tym zasługa pomysłodawcy Arthura C. Clarka (dzięki jego słowom odkryłem prawdziwy sens filmu), lecz to specjaliści od efektów specjalnych (ze Stanleyem Kubrickiem na czele) stworzyli zapierający dech w piersiach kosmiczny spektakl, w którym obserwujemy Ziemię widzianą z Księżyca i wymyślne w kształtach statki kosmiczne „płynące” na tle jaśniejących gwiazd. Nie pasuje tu wręcz fakt, że twórcy tych nieśmiertelnych scen nie wiedzieli wówczas nawet, jak wygląda Ziemia widziana z kosmosu. [Rafał Donica, fragment artykułu]
2000, reż. Ridley Scott
Nie owiany kultem jak Łowca androidów czy Obcy – ósmy pasażer Nostromo. Raczej pozbawiony unikatowości Thelmy i Louise. Gladiator pozostaje filmem, którego należy jednak poznać w pierwszej kolejności z filmografii Ridleya Scotta. Hołd dla zasłużonego kina sandałowego. Modernistyczna refleksja nad istotą wysokobudżetowych produkcji. Przełomowe aktorskie popisówki od Russella Crowe’a i Joaquina Pheonixa. Do tego najsłynniejsza filmowa muzyczna aranżacja od najsłynniejszego kompozytora ostatnich dwóch dekad. Kino o bohaterach większych niż życie. [Maciej Niedźwiedzki]