NAJGORĘTSZE FILMOWE MAMUŚKI
Pani Robinson
Chodząca definicja fascynacji dojrzałymi kobietami i synonim matki, którą chciałoby się poznać bliżej. Bez pani Robinson nie byłoby nie tylko wspomnianej we wstępie mamy Stiflera, co wielu innych (mrocznych) przedmiotów pożądania wielkiego ekranu, a co za tym idzie, również niejednego absolwenta szkoły filmowej, który dał się wkręcić. Właściwie trudno po tylu latach napisać coś nowego na temat tej, tragicznej w sumie, postaci. Chociaż Anne Bancroft od dawna nie ma już niestety z nami, jej filmowy wizerunek – z werwą podkreślany słowami równie kultowej piosenki – nadal śni się po nocach maturzystom.
Sarah Connor
Z całą pewnością trudno jest Lindę Hamilton zaliczyć do typowych bogiń seksu czy nawet wyróżniających się z tłumu tak zwanych lasek. Dobrze obrazuje to część pierwsza Elektronicznego mordercy, w której to przyszła matka Johna wyglądała w typowej dla lat osiemdziesiątych czuprynie jak wystraszony terrier. Tym bardziej należy więc docenić zmianę tego wizerunku w sequelu, w którym jej Sarah zmężniała w każdym aspekcie. Silna, zdyscyplinowana, prężąca mięśnie w spoconych podkoszulkach, z charakterystyczną grzywką i kucykiem oraz nieodłączną giwerą u boku dalej nie jest może spełnieniem erotycznych marzeń, lecz zdecydowanie imponuje, podskórnie kręci. Wrażenie to potęguje fakt, że jest dosłownie gotowa na wszystko.
Sarah Pierce
Małe dzieci
Trzeba przyznać, że angielska róża z wiekiem bynajmniej nie przekwita. Niejako symbolem tej dojrzałej atrakcyjności Kate Winslet jest w jej wykonaniu Sarah, która z jednej strony stanowi ucieleśnienie takiej trochę starszej dziewczyny z sąsiedztwa, a z drugiej urzeczywistnienie marzeń, lęków i, przede wszystkim, pragnień – również seksualnych – przeciętnej przedstawicielki klasy średniej, która utknąwszy w nie do końca spełnionym małżeństwie, spędza całe dnie na wychowywaniu samotnie dziecka. Za fasadą normalności nadal drzemie w niej więc młodzieńcze pożądanie, sporo cielesnej miłości oraz żądza przygód, które chcielibyśmy sami zaspokoić. To kusząca perspektywa nie tylko wtedy, gdy Sarah obowiązkowo moknie na letnim deszczu, ale też, gdy odpoczywa nad basenem w swoim czerwonym stroju kąpielowym – tak, zwłaszcza w nim.
Tess Coleman
Zakręcony piątek
Jasne, to nie jest ani szczyt kariery Jamie Lee Curtis, ani też moment, w którym prezentowała się najlepiej – z jednej strony mamy bowiem wcześniejsze, niedoścignione Prawdziwe kłamstwa, z drugiej późniejsze o ponad dekadę Królowe krzyku, w których wypada o wiele atrakcyjniej. W dodatku za część jej ekranowego szaleństwa odpowiada tkwiący w jej ciele duch córki. Niemniej coś jest na rzeczy, skoro od początku wydaje się od niej nie tylko bardziej łakomym kąskiem, ale również ciekawszą osobą jako taką. Z początku może faktycznie nieco sztywną, lecz to tylko pozory, których obalanie stanowi połowę zabawy. Ostatecznie Tess udowadnia, że w każdej mamuśce można odkryć wulkan energii, którą spożytkować da się na różne sposoby…
Bonus:
Marisa Tomei
Podobne wpisy
Ponieważ słodka Marisa powinna znajdować się w każdym zestawieniu, nie mogło zabraknąć jej także i tutaj, nawet jeśli tylko w postaci wzmianki. Zwłaszcza że panna Tomei może poszczycić się wieloma występami „rodzicielskimi”. Pierwszy, który przychodzi do głowy, to oczywiście ciocia May, która była obecna w Kapitanie Ameryka: Wojna bohaterów, a wkrótce pojawi się także w Spider-Man: Homecoming (i, znając Hollywood, zapewne na tym nie koniec). Nie do końca jest to matka jako taka, ale matkująca z całą pewnością.
„Prawdziwą” mamą była za to w Cyrusie, gdzie wcieliła się w Molly, singielkę będącą w nietypowo silnym związku ze swoim dwudziestojednoletnim synem; Za drzwiami sypialni, gdzie z kolei była rozwódką spotykającą się z młodszym od siebie mężczyzną; oraz we Wspólnej chacie, w której zostaje wyręczona w rodzicielskich obowiązkach przez… własnych rodziców. Plus jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, w Zawód: dziennikarz, nosiła pod sercem potomka Michaela Keatona. I zawsze była w swojej roli tyleż przekonująca, co podskórnie pociągająca.
To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej, ale od czego mamy komentarze czytelników…
korekta: Kornelia Farynowska