NAJCIEKAWSZE FILMY Z ALKOHOLEM W TLE. Zdrowie!
Pod mocnym aniołem
Mocny, bezwzględny przykład z polskiego podwórka – wszak co jak co, ale pić to my umiemy. A raczej nie umiemy, co widać między innymi właśnie w filmie Wojciecha Smarzowskiego – jak wiele innych tutaj również powstałego na kanwie książki, której temat został wcześniej skrupulatnie wybadany. Tak że o wiarygodność, względnie sytuacyjny realizm nie ma się co martwić. Zresztą gdy leje się alkohol, wszystko jest możliwe, nawet… niemożliwe. Pozbawiony typowej struktury fabularnej film przypomina bardziej właśnie alkoholowy ciąg niż klarowną historię z morałem bądź puentą. To kino trudne do przyswojenia i męczące. Lecz jakże przy tym sugestywne.
Stracony weekend
Jeden z prekursorów kinowej nietrzeźwości. Nie był to pierwszy taki film, jednak dopiero Billy Wilder oficjalnie wprowadził problem pijaństwa na hollywoodzkie salony, ukazując je w pełnej glorii zdeprawowania i zaprawiając dialogami, które na stałe weszły do języka potocznego. Po siedemdziesięciu latach od premiery to nadal jedna z najbardziej przekonujących i przerażających produkcji tego typu, seans której do straconych bynajmniej nie należy.
To już jest koniec
O piciu na wesoło. Wspominający podczas spotkania AA najlepsze lata swojego życia Gary King, który mentalnie zatrzymał się na etapie szkolnym, pragnie zebrać starą ekipę i ukończyć ambitne zadanie sprzed dwóch dekad – Złotą Milę. Dwanaście piw w dwunastu różnych pubach nie brzmi co prawda jak jakiś specjalnie wygórowany wyczyn (zwłaszcza w porównaniu z innymi pozycjami na liście), ale los skutecznie rzuca Gary’emu kłody pod coraz bardziej plączące się nogi. Całość w niezwykle lekki sposób prześlizguje się w sumie po problemie, niemniej chyba w żadnym innym filmie tego typu chęć umoczenia ust w trunku nie została przedstawiona w równie brawurowy, komiczny i zarazem pełen rozmachu sposób.
Zostawić Las Vegas
Oscarowy Nicolas Cage zamyka zestawienie, będąc chyba jednym z najbardziej ekstremalnych przykładów pijaństwa na dużym ekranie. Jakże zresztą filmowym. Głównym bohaterem jest tu wszak scenarzysta, którego praktycznie nie oglądamy bez szkła z procentami w ręku. Cage pije tu nawet… pod wodą (patrz obrazek), reprezentując późne stadium uzależnienia. Chce zresztą uciec od niego, popełniając samobója, zatem mimo różnokolorowych butelek, które przewijają się przez ekran, nie jest to zbyt różowa opowieść. Całość oparto w dodatku na autobiograficznej powieści Johna O’Briena, który wkrótce po wejściu ekipy na plan odebrał sobie życie.
A na koniec, w ramach poprawiającego humor bonusa, Janusz Gajos radzi, jak spożywać alkohol (najlepiej przed pożywną zupką).
korekta: Kornelia Farynowska