NAJCIEKAWSZE filmy Berlinale 2023

Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie to szczególne przeżycie – rozrzucone po tętniącym życiem mieście wydarzenie z jednej strony zapewnia unikalne wrażenia uczestnictwa w filmowym święcie, z drugiej nierzadko wywołuje mieszane uczucia pod kątem filmowym. Swoistym berlińskim rytuałem jest narzekanie na poziom programu, a częstym uczuciem po zakończeniu seansu są rozczarowanie i irytacja. Jednak pośród wielu mało porywających seansów co roku na Berlinale znaleźć można perełki, które zostają na długo w głowie. To takie nieoczekiwane seanse są tym, co najfajniejsze w tym festiwalu i to takie chwile, gdy oczarowuje nas znienacka niepozorna produkcja, przyciągają na to wydarzenie. Poniżej piątki takich osobistych zauroczeń tegorocznego Berlinale przedstawia biorący udział w tej edycji tercet redaktorów Film.org.pl.
Tomasz Raczkowski
1. Femme – film, którego obejrzenia nie miałem w planach jeszcze w połowie festiwalu, a który na koniec stał się chyba moim faworytem spośród całego obejrzanego w 2023 roku zestawu. Femme to stylowe kino zemsty osadzone w queerowym kontekście, zachwycające misternie tkaną intrygą, nienachalnością krytyki społecznej i zniuansowaniem. Wybitną kreację tworzy tu George MacKay (1917, Wilk, Capitain Fantastic), kreujący bohatera z jednej strony ustawionego jako budzący negatywne emocje antagonista, jednak równocześnie będącego złożoną postacią, z którą odczuwamy sympatię. Świetne, wielowymiarowe kino.
2. Infinity Pool – przyznam, że do Berlina jechałem głównie dla nowego filmu Brandona Cronenberga. I choć syn legendarnego Davida nie zachwycił mnie może tak jak poprzednim filmem, to Infinity Pool okazał się fascynującym doświadczeniem. Oparty na genialnych rolach Alexandra Skarsgårda i Mii Goth thriller SF przynosi mocną refleksję na temat przywileju i zatracenia w płynących z niego możliwościach, po drodze zapewniając świetnie zrealizowany spektakl suspensu i transgresji.
Czytaj także: Pełna recenzja filmu.
3. The Shadowless Tower – niby to kolejny chiński film o rodzinie i egzystencjalnych rozterkach, ale zachwycający na swój unikalny sposób. Lu Zhang tworzy subtelną historię zbudowaną wokół motywu osierocenia, w której postacie zmagają się z poczuciem oderwania, tożsamościowego braku i trudnościach w zakorzenieniu się w tu i teraz. Prosty, ale poruszający na głębokim poziomie film, analizujący życiową prozę z poetyckim polotem.
4. Afire – kolejny film Christiana Petzolda, w którym Niemiec tka niemal banalnie prostą historię romantyczną, oprawioną w wymyślne metafory. Afire to świetny, kameralny dramat o pożądaniu, zapatrzeniu w siebie i wynikających z tego połączenia katastrofach. Świetnie pracuje sceneria niemieckiego Pomorza, w którym umieszczony jest intrygujący duet jak zwykle zjawiskowej Pauli Beer i maskującego butą wystraszenie Thomasa Schuberta.
Czytaj także: Pełna recenzja filmu.
5. In the Blind Spot – niemal co roku w Berlinie odnajduję zupełnie losowy film, który okazuje się czymś niesłychanie interesującym. W tym roku takim seansem było In the Blind Spot. Poruszająca tematykę relacji kurdyjsko-tureckich opowieść z początku wydaje się konwencjonalnym thrillerem politycznym, jednak z czasem narracja podzielona na oferujące różne punkty widzenia segmenty skręca w stronę horroru z motywem opętania. Dzięki takiemu połączeniu film intryguje, przynosząc wiele podtekstów oplatających intrygę, a ostatecznie dostarczając nader ciekawych metafor dla głównego tematu.
Janek Brzozowski
1. Past Lives – co tu dużo mówić – film festiwalu. Rozegrana na przestrzeni 24 lat historia miłości, której nie udało się urzeczywistnić. Kunsztowna forma narracyjna nigdy nie staje na drodze pierwszoplanowej warstwie emocjonalnej – oba aspekty dopełniają się wzajemnie, działając na korzyść filmu. Debiut Celine Song przez 90 minut krok po kroku rozdziera duszę, aby w ostatnim ujęciu chwycić nas za serce – i już nigdy nie puścić. Jestem dozgonnie wdzięczny obsłudze Berlinale za to, że światła zapalane są dopiero po napisach końcowych. Zanim rozległy się brawa, po sali rozniósł się dźwięk kolektywnego pociągnięcia nosem. Wyobraźcie sobie połączenie wrażliwości Spragnionych miłości z poetyką Minari, a szybko zrozumiecie dlaczego.
Czytaj także: Pełna recenzja filmu.
2. The Shadowless Tower – monumentalny chiński dramat rodzinny, ale… nie do końca. Bo film Lu Zhanga to opowieść o dorosłych sierotach – emocjonalnych i życiowych. Ludziach z poplątanymi życiorysami, którzy mierzyć muszą się z tym, co pozostawiło w ich wnętrzu traumatyczne dzieciństwo. Wspierają się wzajemnie w tej codziennej walce – i to właśnie sprawia, że The Shadowless Tower ani na moment nie popada w tony nihilistyczne, do końca pozostając historią refleksyjną, ale niepozbawioną ciepła oraz, jakże potrzebnego, humoru.
3. Afire – wygląda na to, że duch Erica Rohmera powrócił do świata żywych i wstąpił w ciało Christiana Petzolda. Efektem tej specyficznej fuzji jest Afire – film utrzymany w bliźniaczo podobnym tonie, co Pauline na plaży, Zielony promień czy Opowieść letnia. Wakacyjna historia miłosna łączy się tu z rozważaniami na temat relacji artysty z rzeczywistością – wszystko to schodzi jednak na drugi plan, gdy coraz bardziej realna staje się perspektywa nadciągającej (eko)katastrofy. Film zabawny, a jednocześnie poważny, bardzo sprawnie przeplatający ze sobą sprzeczne – na pierwszy rzut oka – rejestry emocjonalne.
4. Somebody Down There Likes Me – przed wyjazdem do Berlina nie miałem pojęcia, kim jest Massimo Troisi. Dokument Mario Martone odkrył przede mną nowe horyzonty włoskiego kina: komika, aktora, scenarzystę i reżysera w jednym. I choć Martone widzi w Troisim neapolitański odpowiednik Antoine’a Doinela, to dla mnie zdecydowanie więcej w tej zapomnianej personie z Woody’ego Allena – człowieka-orkiestry, który przez całe życie wcielał się w różne wersje tej samej postaci, konsekwentnie bawiąc się własnym wizerunkiem.
5. Reality – „Mamy nakaz przeszukania pani mieszkania. Czy chciałaby go pani zobaczyć?” – to najprawdopodobniej ostatnia rzecz, jaką spodziewała się usłyszeć Reality Winner po niewinnym powrocie z zakupów. A jednak – właśnie to usłyszała. Wszystko, co następuje po tych słowach, jest jak zły sen, z którego bohaterka – sportretowana brawurowo przez Sydney Sweeney – bardzo chciałaby się wybudzić. Tina Satter oparła scenariusz swojego debiutu nie tyle na prawdziwych wydarzeniach, ile na dosłownej transkrypcji z przesłuchania tytułowej bohaterki – wszystko, co słyszymy w filmie, zostało naprawdę wypowiedziane 3 lipca 2017 roku. Rozmowy o zwierzętach domowych przeplatają się z ohydnymi manipulacjami agentów FBI, którzy de facto znęcają się intelektualnie nad protagonistką. Formalna konsekwencja oraz inscenizacyjna pomysłowość sprawia, że Reality pozostawia daleko w tyle filmy pokroju Snowdena czy Piątej władzy. Jeżeli opowiadać o konsekwencjach walki o wolność dostępu do informacji oraz systemowej opresji wobec jednostki, to właśnie w ten sposób.
Czytaj także: Pełna recenzja filmu.
Michał Kaczoń
1. Femme – reż. Sam H. Freeman, Ng Choon Ping
Femme to queerowy thriller zemsty, opowiadający budzącą skrajne emocje historię o pobiciu, a następnie próbie uwiedzenia i wyoutowania napastnika. Tak – dobrze przeczytaliście. Jules jest popularną drag queen, której show robi furorę w pobliskim klubie. Pewnego wieczoru po swoim występie zostaje zaatakowany, pobity i porzucony nago na środku drogi.
Jakież jest jego zdziwienie, gdy kilka tygodni później natyka się na napastnika w lokalnej saunie, gdzie podąża za nim do szatni i po wymianie spojrzeń udaje się z nim na spotkanie. W tym miejscu zaczyna się najciekawszy element filmowej układanki i ryzykowna gra, w której stawką jest nie tylko reputacja, ale i (godne) życie. Porażający film. Niezwykle przemyślany, wielowarstwowy i pełen podskórnych emocji. George MacKay w roli Prestona wznosi się tutaj na wyżyny aktorstwa, nie grając ani jednej fałszywej nuty. Jego bohater jest agresywnym, schowanym w szafie gejem, który próbuje za wszelką cenę ukryć swoją wrażliwą stronę. Taka charakterystyka bohatera mogłaby łatwo zostać położona przez nadmierną stereotypizację, przez co zabić wiarygodność nie tylko postaci, ale i całego dzieła. Na szczęście MacKay staje na wysokości zadania, dając nam skonfliktowanego wewnętrznie bohatera, którego czyny przykuwają wzrok i każą zastanawiać się nad każdym jego kolejnym ruchem. Piorunujący debiut reżyserski!
2. Past Lives – reż. Celine Song
Prosta, acz piekielnie prawdziwa i uniwersalna historia o tym, że dorastanie polega na pożegnaniu się i opłakaniu wszystkich naszych wcześniejszych wersji siebie. Tych, które mogły zrobić coś innego i podążyć inną życiową ścieżką. W tym zakresie w jakimś stopniu Past Lives przypomina tematycznie rozbuchane formalnie Wszystko wszędzie naraz, nominowane właśnie do 11 Oscarów.
Past Lives to zaś prosta historia spotkania dwójki osób, która urzeka nienachalnym humorem, uroczymi wymianami zdań i chwytająca za serce historią, po której mózg zaczyna snuć własne rozważania na temat przeszłości. Wspaniałe Kino!
3. Afire (Roter Himmel) – reż. Christian Petzold
Nagrodzony Grand Prix tegorocznego festiwalu, najnowszy film Christiana Petzolda to opowieść o niespodziewanym spotkaniu, które odmieni życie czwórki bohaterów. Dwóch przyjaciół jedzie do domku w środku lasu, by tam w ciszy i spokoju zająć się swoją pracą artystyczną. Jakież jest ich zdziwienie, gdy już pierwszej nocy okazuje się, że nie są w budynku sami. Za ścianą słychać bowiem odgłosy głośnego, nieskrępowanego seksu. Bohaterowie postanawiają nie przeszkadzać radosnej parze i dopiero rankiem omówić konsekwencje nieprzespanej nocy. Mijają się jednak z dodatkowym lokatorem. Tak rozpoczyna się historia przeplatania się losów kilkorga bohaterów, którzy znacząco wpłyną na swoje życie i postrzeganie rzeczywistości.
Tym, co przyciąga nas najbardziej, jest wiarygodna i pełna prawdy charakterystyka głównego bohatera. Leon jest zapatrzonym w siebie pisarzem, który nie może znieść, że ktoś inny może mieć lepiej, a sukces przychodzić mu łatwiej i sprawniej. Wyraźnie widać, że jego pasywno-agresywne zachowanie wynika z braku wiary w samego siebie i próby przejęcia kontroli nad sytuacją. Scena wspólnego obiadu złamała mi serce, ale równocześnie była piekielnie prawdziwa.
Afire bardzo ciekawie prowadzi swoją opowieść. Wiemy, że wszystkie problemy bohatera są tylko w jego głowie. Kibicujemy mu, by wyciągnął kij z tyłka i przełączył „prztyczek” w głowie. Piękna historia, która szczerze mnie zaskoczyła, poruszyła i pozwoliła snuć własne rozważania.
Film ma już polskiego dystrybutora w firmie Aurora Films, także w przeciągu najbliższych kilku miesięcy powinien trafić do polskich kin.
4. Reality – reż. Tina Satter
Ciekawa historia opakowana w doskonałą formułę. Reality Winner wraca z pracy do domu. Gdy podjeżdża na swoją posesję, na miejscu już stoi dwóch agentów FBI, którzy mają do niej kilka pytań. Od momentu, gdy panowie pukają w jej okno, rozpoczyna się reprodukcja transkryptu z prawdziwego przesłuchania dziewczyny. Zapis technik przesłuchaniowych służb specjalnych zwyczajnie powala, a sam film wielokrotnie zaskakuje. Znakomita i niejednoznaczna jest Sydney Sweeney w głównej roli, którą pokazuje, że może być kolejną wielką gwiazdą ekranu.
Prawa do dystrybucji tytułu kupiła firma HBO, także istnieje szansa, że w przeciągu najbliższego roku zobaczymy ją na małych ekranach.
5. Totem – reż. Lila Aviles
Prezentowany w konkursie głównym meksykański Totem to opowieść o wspólnych urodzinach ojca i córki. Dość nietypowych, bo mężczyzna tak ciężko choruje, że istnieje niebezpieczeństwo, że będzie to jego ostatnia rodzinna impreza. Dziewczynka jest przez ten fakt zagubiona. Ojciec zaś jest tego typu człowiekiem, który – nawet gdy cierpi – chce dawać radość innym. Rozgrywająca się niemal w czasie rzeczywistym jednego wieczora opowieść o przygotowaniach do imprezy, jest także historią o tym, jak przygotowujemy się do odejścia najbliższej osoby.
Totem przyciąga przede wszystkim świetnie nakreślonymi relacjami rodzinnymi i wspólnym językiem, łączącym kilka pokoleń. Dom familii jest wiecznie żywy, ruchliwy i chaotyczny, nawet jeśli w jednym z pokoi dochodzi do bólu i cierpienia.
Pięknie zarysowana dynamika relacji rodzinnych przykuwa do ekranu, a moment wystąpienia matki i córki przed ojcem/mężem ogląda się ze łzami w oczach. To zresztą kolejny w ostatnich tygodniach przykład na przeogromną i namacalną siłę muzyki czy wspólnego śpiewania. Znakomity!
Film będzie dostępny w polskiej dystrybucji dzięki firmie Nowe Horyzonty. Także na pewno pojawi się na tym festiwalu.