Najbardziej ZŁOŻONE filmy w HISTORII. Niecodzienne doświadczenia

Powrót idioty (1999), reż. Saša Gedeon
Podobne wpisy
Pisząc o najbardziej złożonych filmach, nie sposób pominąć kina czeskiego. Czescy twórcy posiedli zadziwiającą wprost umiejętność lekkiego opowiadania o sprawach ostatecznych, jednocześnie bez zamęczania odbiorcy przeintelektualizowanymi analizami. Luźno inspirowany przygodami w świecie ludzi hrabiego Myszkina, Idiota Sašy Gedeona dramatycznie, a jednocześnie dowcipnie zestawia człowieka przyzwyczajonego do zasad obowiązujących na oddziale psychiatrycznym. To prawdopodobnie tam nauczono go kochać każdego w imię zasady, że nie wolno być wobec innych ludzi agresywnym. Franciszek posłuchał i teraz kocha każdego w rzeczywistości pozaszpitalnej. Okazuje się jednak, że nasz świat jest tak zepsuty, że bezinteresowna miłość okazywana każdemu wprowadza nienawiść między tych, którzy są aż tak kochani. Z pozoru jedynie taką koncepcję widzowi łatwo zaakceptować i zrozumieć, gdyż reżyser skutecznie to utrudnia postawą Franciszka. Jest ona bierna, wesoła, a momentami zmienia się w niemal cierpiętniczą. Odbiorca filmu co chwilę jest narażany na doświadczanie sprzecznych emocji. Dodatkowo rzeczywistość w filmie, ta namacalna, obyczajowo-dramatyczna, wcale aż taka komediowa nie jest, za to skomplikowana, gdy chodzi o sieć uczuciowych relacji.
Pies andaluzyjski (1929), reż. Luis Buñuel
Pomysł był całkiem ciekawy, scenariusz napisały sny dwóch nietuzinkowych twórców – Luisa Buñuela oraz Salvadora Dali. A jak wiemy, generalnie marzenia senne dalekie są od logiki znanej z rzeczywistości po obudzeniu. Tym bardziej sny Salvadora Dali mogły być jeszcze bardziej odrealnione. Jak jednak udowodniło wielu specjalistów z dziedziny psychiatrii, to, co śnimy, może być interpretowane i na tej podstawie wspomagać ocenę stanu psychicznego człowieka. Dlatego Pies andaluzyjski jest tylko pozornie zlepkiem szokujących obrazów gore. Zabicie własnego sobowtóra czy podcięcie oka to obrazy nie tyle bezsensowne, co symboliczne oraz dla kina inspirujące – pamiętamy częste powroty do okulocentryzmu w filmach science fiction, czy zmagania z drugim „ja” w polskim kinie moralnego niepokoju. Pies andaluzyjski pokazuje w nielogicznym zestawieniu i surrealistycznej stylistyce tak naprawdę wszystko to, z czym ma do czynienia nasz zepchnięty do podświadomości instynkt, gdy próbuje na nowo wyswobodzić się z kajdan racjonalnego zachowania. Powstają wtedy niejednokrotnie bolesne w odbiorze na jawie sny.
Lobster (2015), reż. Jorgos Lantimos
Z Lobsterem jest nieco podobnie, co z najnowszą odsłoną Twin Peaks, z tym że logikę opowieści w filmie Lantimosa ratuje ostatecznie pełnometrażowa forma. Gdyby to był serial, reżyser z pewnością dałby się ponieść artystycznym wizjom, a zapomniałby o tym, że nie tylko on ma rozumieć przedstawiane w jego dziele wydarzenia. Na szczególną uwagę zasługuje sam pomysł przywodzący na myśl społeczną politykę pronarodowościową uprawianą przez reżimy totalitarne – w społeczeństwie nie ma miejsca dla samotnych jednostek. Nadrzędny jest kolektyw, a co się z tym wiąże – potencjalna szansa spłodzenia kolejnych członków społeczności. Co więc zrobić z samotnymi – aresztować i zmusić do znalezienia sobie partnera. W sumie wszystko jasne, ale Lantimos nie byłby sobą, gdyby nie wzbogacił głównego wątku fabularnego sporą dawką oniryzmu. Są to wydarzenia niekiedy zbyt odciągające uwagę od akcji. Mają oczywiście za zadanie podkreślić emocjonalność bohaterów, jednak czasami stawiają materialny opór, żeby widz mógł utożsamić się z kimkolwiek w filmie. Przez to Lobster nie jest łatwy w odbiorze, a dla niektórych może być nie do przejścia. Metafory Lantimosa zostaną uznane za niezrozumiałe przez swój hermetyzm.
Być jak John Malkovich (1999), reż. Spike Jonze
Za każdym seansem nie mogę wyjść z podziwu, jaki jest to niesamowity pomysł – zaprezentować film o sławnym aktorze, który gra siebie, podczas gdy inny aktor (rewelacyjny John Cusack jako lalkarz Schwartz), który gra postać fikcyjną, znajduje portal do umysłu tejże gwiazdy. A wszystko zaczyna się na piętrze 7,5, gdzie sufit jest niżej, gdyż podobno dzięki temu czynsze są mniejsze i nikt nie patrzy na pracowników z góry. Skoro Malkovich ma portal, to tak jakby miał pochwę, oprócz penisa rzecz jasna – wniosek żony Schwartza (Cameron Diaz) pachnie transseksualnością. Jej problemu dotyka w nietypowy, ale jakże sugestywny sposób film w reżyserii Spike’a Jonze’a. Postać znanego aktora, Malkovicha, okazuje się substytutem zmiany płci, mentalną skórą, w której spotkać się mogą dwie kobiety o homoseksualnych skłonnościach, tyle że jedna ma osobliwe zamiary. Dla widza pozostają jeszcze do rozważenia definicja tożsamości płciowej, wolności, niezależności umysłowej, a nawet koncepcji istnienia Boga w umyśle każdego człowieka. Całą tę złożoność zadziwiająco sprawnie ukazał Spike Jonze, wspierając trudną tematykę komediową formą.