search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej PRZERAŻAJĄCE roboty i komputery w kinie science fiction

Wszystkie są tworzone na ludzkie podobieństwo, acz z udziałem idei pokonania ludzkich ograniczeń, co jednak może przynieść, zamiast rozwoju – katastrofę.

Jakub Piwoński

13 sierpnia 2023

REKLAMA

Roboty, droidy, cyborgi, androidy, komputery, generalnie rzecz ujmując – sztuczna inteligencja. Świat kina przy wsparciu literatury fantastyczno-naukowej przez lata wypracował pewien typowy model straszenia przed technologicznym rozwojem. Grzmiał Isaac Asimov, który opracował w latach czterdziestych prawa robotyki. Sugerował, że sztuczne byty będą musiały przestrzegać trzech żelaznych zasad, uznając przy tym wyższość człowieka. Podtekstem tych praw był jednak lęk przed ich złamaniem, a w konsekwencji, przeciwstawieniu się nam – twórcom. Te najbardziej przerażające kinowe syntetyki stanowią zatem odzwierciedlenie czegoś, co znamy z autopsji – sami sprzeciwiliśmy się Bogu i naturze, więc obawiamy się, że nasze najdoskonalsze twory także w końcu wystąpią przeciw nam. I nie ma znaczenia, czy mowa o superkomputerze bez twarzy i bez antropomorficznej postaci, czy też o robocie z wyraźnie ludzkimi cechami. Wszystkie są tworzone na ludzkie podobieństwo, acz z udziałem idei pokonania ludzkich ograniczeń, co jednak może przynieść, zamiast rozwoju – katastrofę.

HAL 9000 – „2001: Odyseja kosmiczna”

Jest coś dogłębnie przerażającego w tym, jak dobrze Stanley Kubrick przewidział przyszłość właśnie pod względem wpływu sztucznej inteligencji na nasze życie. Zaprezentowany przez niego model sztucznej inteligencji został wykorzystany do prowadzenia statku kosmicznego. Superkomputer HAL 9000 jest bardzo precyzyjny w tym, co robi, a z ludzkich cech, jakie posiada, na wierzch wyłania się przede wszystkim beznamiętny, metaliczny, przerażająco spokojny głos oraz przeszywające spojrzenie wyrażone za pomocą charakterystycznej czerwonej diody. Według mnie, trudno w kinie szukać przykładu, który byłby bardziej minimalistyczny i jednocześnie równie przerażający. Grozę budzi w HAL-u przede wszystkim to, w jak leniwy sposób przechodzi on z pozycji wykonywania zaprogramowanych obowiązków do pozycji samoświadomego buntu. „Przepraszam Dave, ale obawiam się, że nie mogę tego zrobić” – tymi słowami kończy się ludzka władza.

Rewolwerowiec – „Świat Dzikiego Zachodu

Lubię Yula Brynnera, bo jest aktorem niezwykle charakterystycznym. Lubię go przede wszystkim za tę rolę, bo podłożyła ona podwaliny pod to, co widzieliśmy w takim Cameronowskim Terminatorze. Mamy tu koncept fabularny, wyjęty z głowy Michaela Crichtona, nakreślony dokładnie po to, by opowiedzieć historię buntu sztucznej inteligencji przeciwko człowiekowi. Za arenę tego konfliktu posłużył tym razem w pełni nowoczesny, futurystyczny, postindustrialny park rozrywki. Przy każdej konfrontacji ze Światem Dzikiego Zachodu zastanawiam się, czy nie jest to przypadkiem fantastyczno-naukowa wizja muzeum, gdzie eksponaty, zamiast martwo leżeć, po prostu będą do nas przemawiać. Ale wracając do Brynnera, jego wersja robota – mrocznego rewolwerowca – to przykład tego kinowego humanoidalnego syntetyka, który charakteryzuje się niezłomnością w chęci dopadnięcia swego stwórcy. I jest w tym uporze niezwykle przekonujący. Wariant serialowy w wykonaniu Eda Harrisa również zasługuje na uwagę.

Ash – „Obcy – ósmy pasażer Nostromo”

W kategorii humanoidalnego robota, czytaj androida, jest to jeden z najbardziej zapadających w pamięć kinowych przykładów. Członek załogi statku Nostromo o twarzy Iana Holma jest zimny i konsekwentny w swych działaniach, niespecjalnie chce się integrować z resztą. Wręcz ma wobec nich niecne plany, zwłaszcza gdy wychodzi na jaw, co takiego wpuścił na pokład statku. Ash to sztuczna inteligencja, która jako oficer naukowy na pokładzie statku kosmicznego cieszy się zaufaniem, co wykorzystuje do tego, by sprzeniewierzyć się człowiekowi. Jego plany przewiduje jednak Ripley, przez co dochodzi między nimi do konfrontacji. Scena, w której Ash „gwałci” oralnie główną bohaterkę, jest tak zaskakująca i tak przeszywająca zarazem, że z miejsca ustawia się w rzędzie najbardziej oryginalnych starć człowieka i maszyny w kinie. Na marginesie, warto zwrócić uwagę, że Ash jest czymś w rodzaju wstępu do tego, co Ridley Scott rozwinął w koncepcie Davida w Prometeuszu ­– androida, który nasyła na człowieka jedyną w swoim rodzaju broń biologiczną.

T-100 – „Terminator 2: Dzień sądu”

Wydaje mi się, że sponsorem tego zestawienia powinny być wszystkie modele T-800, które albo widzimy w retrospektywach, albo umiejscowione są w głównej akcji. Przy założeniu, że mówimy o modelach pozbawionych biosyntetycznego kostiumu, czyli tylko tych mechanicznych szkieletach. Groza. Ale nie chcąc dwa razy Terminatora umieszczać w tym i tak długim zestawieniu, chciałbym docenić pomysł Camerona polegający na ukazaniu humanoida w oderwaniu jednak od tradycyjnego postrzegania mechaniki i robotyki. T-1000 to rodzaj cyborga, do którego wykonania Skynet wykorzystał wieloskładnikowy stop ciekłego metalu. Przewagą tego modelu w stosunku do wspomnianego T-800 jest to, że może on przybrać dowolną postać, nie bazuje na jednej, konkretnej powłoce. W ten sposób T-1000 staje się cyborgiem idealnym do zadań specjalnych, szczególnie gdy chodzi o prowadzenie śledztwa, odnalezienie danej osoby i wyeliminowanie jej. Można się przy tej okazji zastanowić, o ile praca detektywa byłaby łatwiejsza, gdyby mógł on przybierać formę dowolnej, wybranej przez siebie osoby. Ale można też pójść dalej, spekulując, o ile przerażający byłby zakres możliwości mordercy, gdyby mógł stać się najbliższą znaną nam osobą. Pod tym względem T-1000 jest terminatorem-eliminatorem doskonałym.

M.A.R.K. 13 – „Hardware”

Hardware to film, w którym zdołano połączyć dwa, wydawać by się mogło, sprzeczne podgatunki SF – cyberpunk i postapokalipsę. Z jednej strony zatem mamy technologiczny postęp, z drugiej zaś – upadek cywilizacji. Ten pierwszy aspekt w filmie odzwierciedla pewien śmiercionośny droid, ten drugi, otoczenie świata dotkniętego katastrofą, w którym rozgrywa się akcja filmu. Odnaleziony na pustyni, powołany do życia po to, by eksterminować, otrzymuje drugie tchnienie tuż po tym, jak ponownie połączone zostaną kabelki. Nazwa robota to odwołanie do pewnego bardzo wymownego cytatu z Biblii, opisującego, a jakże, katastroficzne przewidywania Jezusa odnośnie do Jerozolimskiej Świątyni. Krótko mówiąc, pisany jest nam koniec. Seans Hardware momentami przypomina seans innego filmu z tego zestawienia, Obcego, z racji tego, że M.A.R.K. to taki potwór z blachy i kabli. Równie nieustępliwy i równie śmiercionośny. Dołożono do tego trochę Terminatora i otrzymaliśmy kino klasy B, które dziś jest po prostu kultowe. Szkoda, że sequel, który był w planach na realizację w latach 90., nie doszedł jednak do skutku.

Colossus – „Projekt Forbina”

W ostatniej odsłonie serii Mission: Impossible mowa o sztucznej inteligencji, która jest łakomym kąskiem pod tym względem, iż stanowi współczesną broń doskonałą, mogącą wejść poprzez sieć niemalże wszędzie. Każde państwo chce mieć nad nim kontrolę. Koncept ten, nieco z innej strony, został wcześniej podjęty w mało znanym filmie SF Projekt Forbina. Ukazuje on wizję świata, w którym superkomputer ustanawia pokój na świecie, ponieważ ma kontrolę nad wszystkimi pociskami. Okazuje się jednak, że to nie ludzie mają w szachu Colossusa, ale on ludzi. Szybko przeistacza bowiem swoje pacyfistyczne pobudki w rodzaj dyktatu, który ma służyć szantażowaniu i trzymaniu ludzkości w ścisłym reżimie. W trakcie seansu Projektu Forbina budzi się jeszcze inne skojarzenie filmowe – film ten wygląda trochę jak zagubiony prequel serii Terminator, bo dokładnie tak mogłyby wyglądać początki Skynetu.

Hector – „Saturn 3”

Robot, którego moja pamięć wspomina ledwo, ledwo, bo seans Saturna 3 należy do tych odległych, dziecięcych wspomnień. Ale go nadmienić, bo to przykład robota, w którym bardzo silnie podkreślono aspekt mechanicznej budowy, będącej przerażającą hiperbolą ludzkiej fizjonomii. Przestrzenią, w której Hektor rozgrywa swój terror, jest ponownie statek kosmiczny, a jego misją jest stanie się półbogiem, zastąpienie ludzi robotami – motyw dobrze nam znany. Sporo w Saturnie 3 kiczu, ale warto zwrócić uwagę, że ma on mocną obsadę – w filmie wystąpili Kirk Douglas i Harvey Keitel.

Proteus IV – „Diabelskie nasienie”

The Celluloid Highway: Demon Seed (1977)

Trzeci i ostatni przykład w tym zestawieniu nie tyle humanoidalnego robota, ile sztucznej inteligencji zamkniętej w pudle komputera. Władza i możliwości Proteusa są jednak tak przerażająco ekspansywne w stosunku do człowieka, że potrafi zagrozić on wolności swego stwórcy znacznie lepiej niż niejeden zły robot. Koncept leżący u podstaw Diabelskiego nasienia, filmu SF mocno korespondującego z gatunkiem horroru, w tym przede wszystkim Dzieckiem Rosemary, opowiada o sztucznej inteligencji marzącej o reprodukcji. Myk w tym, że nie chodzi Proteusowi o przejęcie kontroli nad linią produkcyjną najnowszych komputerów i tworzenie armii swoich podopiecznych. Proteus, będąc myślącą maszyną, chce pójść o krok dalej i stworzyć nowy gatunek – istotę łączącą cechę biologicznie ukształtowanego człowieka i mechanicznie działającego robota. W tym celu więzi w domu pewną niewiastę z chęcią jej zapłodnienia. Jakkolwiek koncept ten brzmi absurdalnie (pokracznie przetwarzając religijne analogie), już teraz futurolodzy przewidują, że daleka przyszłość może być przeznaczona właśnie dla owego nowego gatunku istot inteligentnych, znacznie doskonalszych od człowieka, zdolnych do pokonania bariery śmierci.

Gort – „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia”

Na Ziemi ląduje kosmiczny statek. Scena ta, która wydaje się dla gatunku esencjonalna, idealnie została zaprezentowana właśnie w Dniu, w którym zatrzymała się Ziemia. Ale idźmy dalej, bo to nie koniec zabawy. W pewnym momencie drzwi się otwierają, a na ląd wychodzi tajemniczy osobnik. Istotę o ludzkiej fizjonomii – Klaatu wspiera pewien tajemniczo wyglądający robot. Gort to dla SF postać wzorcowa, bo doskonale skupia w sobie lęki związane z utratą kontroli człowieka nad technologicznym rozwojem, ale także sugeruje, iż ten brak kontroli nad tym, co przyniesie przyszłość, może nadejść z kosmosu. Gort jest w filmie z 1952 rodzajem broni, która zostaje wymierzona w ludzkość z groźbą odpalenia, w sytuacji niedostosowania się do postawionych przez Klaatu warunków. W czym rzecz? Kosmita jest zaniepokojony stanem ludzkości, wojennymi zapędami i mało ekologicznym podejściem do życia, dlatego postanawia pogrozić palcem pierwszy i ostatni raz. Gort jest w tym wypadku narzędziem strachu.

Strażnicy – „Matrix”

Recenzja :: Matrix Reaktywacja :: Filmy fantastyczne :: Game Exe

Czerwone oczy u robota to coś, co jasno sugeruje intencje. Wiemy coś o tym po seansie Odysei kosmicznej. Tutaj tych oczu jest znacznie więcej, co tylko potęguje strach u widza, ale także u członków załogi Nabuchodonozora, statku ruchu oporu, do którego trafia Neo. Walka ze Strażnikami przypominającymi mechaniczne ośmiornice nie należy do tych bezpośrednich, bo załoga doskonale wie, że jeśli radary tych potworów namierzą ich statek, wówczas nie zostanie wiele czasu na ucieczkę. W ostateczności pozostaje wciśnięcie czerwonego przycisku, który jeśli odeprze atak Strażników, uszkodzi także mechanizmy statku. Cała nadzieja skupia się zatem, a jakże, w postaci Neo, filmowego wybrańca, który na późniejszych etapach historii, zamiast strzelać do czerwonookich ośmiornic, zdoła stanąć przed nimi i głównym systemem operacyjnym buntu maszyn „twarzą w twarz”.

BONUS: Ewa 1 – „Alternatywy 4”

Ciekawostki o serialu Alternatywy 4

Zabijcie mnie, ale ten robot przerażał mnie za dzieciaka jak mało co. Chyba fakt, że pojawił się w niedorzecznych, peerelowskich okolicznościach spotęgował moją uwagę i zaskoczenie. Nie zdołałem jednak zaśmiać się, patrząc na Ewę razem z rodzicami. Było coś w tym robocie niepokojąco prawdziwego. Chyba ta beznamiętna maska zrobiła swoje.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA