Kiedy lubię, gdy wszystkich mordują. NAJLEPSZE SLASHERY
Zabójca Rosemary (1981), reż. Joseph Zito
Podobne wpisy
Za czasów VHS film ten zrobił na mnie wrażenie. Żaden ze slasherowych zabójców nie był jednocześnie tak straszny, a zarazem tak romantyczny. Dla samej produkcji być może byłoby bardziej klimatycznie, gdyby akcja nie przeniosła się z lat 40. do roku 1980. Całość historii straciła przez ten zabieg nieco staromodnie rozumianej grozy. Na szczęście zabójca okazał się dość pomysłowy w zadawaniu śmierci swoim ofiarom. W jakimś sensie zrekompensowało to standardowe, amerykańskie zabiegi, żeby z filmu zrobić niezbyt odkrywczy slasher. Zabójca Rosemary pod względem skonstruowania mordercy jest pośród wszystkich innych filmów osobliwością – kto by pomyślał, że głównym narzędziem byłego żołnierza będą widły.
Laleczka Chucky (1988), reż. Tom Holland
Chociaż z dzieciństwa bardziej pamiętam wrażenia z serii horrorów pt. Władca lalek (1989–1993), to nie zaliczyłbym ich do slasherów. I dobrze. Mają swoje miejsce w gatunku, a slashery zasiedliła laleczka Chucky i jej kontynuacje. Całkiem niedawno pojawiła się kolejna wersja, całkowicie już odessana z grozy i będąca tematycznymi pomyjami po poprzednich częściach. Jeśli ktoś faktycznie chce doświadczyć nietypowego slashera ze sztucznym antagonistą, powinien zajrzeć do lat 80. Niepowtarzalna atmosfera stworzona przez Toma Hollanda na długo pozostanie w pamięci, chociaż w moim przypadku akurat wygrywają dużo bardziej charakterne i zindywidualizowane lalki z Władcy lalek. Gatunek slasherów jednak nie akceptuje wielości negatywnych postaci. Widz ma skupić się na jednym wrogu, podobnie jak bohaterowie.
Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974), reż. Tobe Hooper
Lubię ten stan przelęknienia duszy, gdy wszystkich mordują, kiedy rozgrywa się to w romantycznym klimacie stworzonym przez pomarańczowe słońce i wywijającego piłą mechaniczną na jego tle Leatherface’a. Kto by pomyślał, że to właśnie ta wersja Teksańskiej masakry utrzymała się do dzisiaj pod względem jakości grozy, mimo przeróżnych osiągnięć współczesnych, cyfrowych technik straszenia. Ilość krwi nie zawsze ma znaczenie. Ważny jest pomysł na zabijanie i atmosfera, w której ono się odbywa. Widz musi czuć nieodwracalność aktu śmierci i smutek z powodu nieuniknioności cierpienia. Kto liczy na bezbolesne umieranie, bardzo się pomyli.