INTRYGI, SEKS, MORDERSTWO. Największe hetery ekranu

Minister Mason, Snowpiercer (2013)
Tilda Swinton jest niesamowitą aktorką z niecodziennie plastyczną twarzą i wielowymiarową osobowością. Zresztą jej dorobek, wykształcenie i życie osobiste także robią wrażenie. Taki hermafrodyta aktorski jak ona z oczywistych przyczyn umie się wcielać w postaci bez cienia wątpliwości odbierane negatywnie. Taka jest minister Mason, prawa ręka szefa pociągu i właściwie całego świata w filmie Snowpiercer. Przypomina trochę doktora Goebbelsa. Brutalnie odarta ze sfery seksualnej, musi być bezgranicznie oddana, jeśli chce pełnić rolę mówcy, szczególnie do niższych warstw pasażerów z ostatnich wagonów. Bezgraniczne oddanie zakłada także bezwzględność. Mason wykończy każdego, kto stanie na drodze jej i naczelnikowi Wilfordowi. Według niej odwiecznie ustanowiony przez klasy wyższe porządek jest najważniejszy, a zwykły człowiek powinien wypełniać rolę buta dla rządzących. Przemówienie Mason do najbiedniejszych pasażerów, uzasadniające celowość podziałów społecznych, jest majstersztykiem kreacji zadufanego w sobie, totalitarnego zbrodniarza. Może i to wszystko już było, a znając nieco antyutopijną literaturę obecne w argumentach Mason skróty myślowe odbieram jako truizmy, ale jednak ogólny wizerunek tej postaci może budzić lęk: taki senny, majaczący, nocny, bynajmniej nie mokry.
Belle de Jour, Sekretny dziennik call girl (2007–2011)
Podobne wpisy
Na koniec przykład kwintesencji heterowatości w stereotypowym rozumieniu naszej zachodniej kultury. „Być heterą” z reguły nie oznacza „mordować”, ale robić mężczyznom coś, co oni uznają za nieprzyjemne lub niezgodne z ich oczekiwaniami, oraz być w stosunku do innych kobiet taką, by to właśnie one chęć potępienia zamaskowały zwykłą złością i najzwyklejszą zazdrością. Co to dokładnie oznacza? Na przykład być prostytutką i czerpać z tego przyjemność. Wspominałem wyżej o skrótach myślowych. To również jest skrót i to z reguły bardzo niesprawiedliwy: znakomita większość kobiet, które biorą pieniądze za seks na tzw. ulicy, nie czerpie z tego przyjemności. W świecie ekranu jest jednak inaczej. Niejaka Belle z Sekretnego dziennika call girl lubi być prostytutką, a właściwie damą do towarzystwa dla najbardziej wysublimowanych klientów. Seks za pieniądze to jednak seks za pieniądze, często ze starymi zbukami, którzy sądzą, że posiadaniem Aston Martina zrekompensują zwisający poniżej genitaliów brzuch. Tyle że Belle uprawia tzw. nierząd w warunkach lepszych niż zawszona ulica, a więc doskonale wpisuje się w stereotyp hetery, antagonistki, a nawet zwykłej suki. Czy jednak cokolwiek to zmienia? Czy jej życie jest takie łatwe i przyjemne? Jak długo można ukrywać swoje drugie, w pewnym sensie nimfomańskie, ja? I wreszcie: dlaczego musi być ono oceniane jako coś złego?