HORRORY na DISNEY+, które warto obejrzeć
Od niedawna polscy użytkownicy mogą korzystać z platformy Disney+. W ofercie znalazło się wiele filmów i seriali, z czego do zapoznania się z serwisem kuszą przede wszystkim produkcje oryginalne amerykańskiego giganta. Jednak – podobnie jak konkurencja – Disney w swojej bibliotece zebrał także wiele innych, również licencjonowanych, produkcji, zarówno współczesnych, jak i starszych. Choć firma wciąż kojarzy się raczej z rozrywką masową i otwartą głównie na młodszą widownię, w katalogu Disney+ znaleźć można propozycje ze stereotypowo drugiego bieguna, a mianowicie grozy. W związku z tym zachęcam do zapoznania się z moim subiektywnym wyborem horrorów, które na Disney+ warto obejrzeć.
[maxbutton id=”1″ ]
Seria „Obcy”
Pojawienie się na polskim rynku Disney+ daje okazję nie tylko do oglądania wszystkich, zebranych w jednym miejscu filmów z uniwersów Marvela i Gwiezdnych wojen, ale także innej – dla wielu nie mniej prominentnej – serii filmowej, czyli filmów ze stworzonego przez Ridleya Scotta świata Obcego. Na platformie obejrzeć można wszystkie pięć (włącznie z Przymierzem) filmów opowiadających o spotkaniach przedstawicieli ludzkości z ksenomorfem z tymże w tytule, Prometeusza oraz cokolwiek dziwaczne spin-offy Obcy kontra Predator. Starcia z tytułowym przedstawicielem obcej rasy są we wszystkich inkarnacjach areną dla pełnokrwistego kina grozy. Zwłaszcza otwierający całą zabawę film Scotta dostarcza wybitnego suspensu zbudowanego na klasycznej strukturze konfrontacji z wyłaniającym się z cienia nieznanym. Umieszczenie w katalogu Disneyowskiej platformy serii Obcego to świetna wiadomość dla fanów horroru pożenionego z science fiction i kinem akcji.
„Omen”
Po świecie krąży sporo mniej lub bardziej absurdalnych teorii spiskowych, a wśród nich znajdują się i takie, które w kompanii kojarzonej z Myszką Miki widzą siedlisko Iluminatów, kanibalizmu i satanizmu. Teraz powiązanie Disneya i Władcy Piekieł może być dowodzone całkiem dosłownie, jako że w serwisie globalnej kompanii oglądać można być może najlepszy – a na pewno jeden z najsłynniejszych – filmów poświęconych pojawieniu się szatana na Ziemi, czyli klasyczny Omen Richarda Donnera z 1976 roku. Okraszony pamiętnym soundtrackiem horror, pełen do dziś mrożących krew w żyłach scen, to prawdziwa gratka dla fanów kina szczególnie, ale nie tylko grozy.
„Szósty zmysł”, „Osada” i „Znaki”
Bardziej współczesnymi, ale również już trwale zapisanymi w historii kina i popkultury propozycjami dla miłośników filmów z dreszczykiem są dodane do nowego katalogu filmy M. Nighta Shyamalana słynącego ze spektakularnych zwrotów akcji. Oglądać można kultowy Szósty zmysł z Bruce’em Willisem, jeden z najlepszych thrillerów psychologicznych z motywem paranormalnym, który ustanowił reputację reżysera. Po tym raczej bezdyskusyjnie uznawanym za udany filmie można skusić się zaś na bardziej dzielące widownię i krytyków Znaki, w których wraz z Melem Gibsonem i Joaquinem Phoenixem wkraczamy na pole spotkań z obcą cywilizacją. Trzecim filmem Shyamalana, który tu polecam, jest Osada, utrzymana w najbardziej folkowo-gotyckiej konwencji spośród trójki. Choć amerykański reżyser indyjskiego pochodzenia pracuje głównie z zaskoczeniem widza, to nawet jeśli zna się fabułę Szóstego zmysłu, Znaków czy Osady to seans wart letniego wieczora.
„Cold Creek Manor”
Dla fanów prostolinijnej fabuły opartej na klasycznym motywie grupy mierzącej się z wrogą im siłą w obcym miejscu satysfakcjonującą propozycją powinno być Cold Creek Manor z 2003 roku. W obsadzie filmu zachęcają do kliknięcia „Play” Dennis Quaid, Sharon Stone, Christopher Plummer i Juliette Lewis (a w formie ciekawostki także stawiająca pierwsze, nastoletnie jeszcze kroki aktorskie Kristen Stewart), za kamerą zaś stoi solidny hollywoodzki rzemieślnik, Mike Figgs. Jego film nie jest osiągnięciem wybitnym, ale w swojej kategorii sprawdza się zdecydowanie dobrze, oferując nieskomplikowaną rozrywkę z dużą dawką suspensu. Wystarczy przymknąć oko na niedociągnięcia scenariuszowe i schematyczność, by dobrze się bawić.
„Dark Water – Fatum”
Choć obiektywnie nie jest to najlepszy okres dla horroru, moim zdaniem warto wracać do kina grozy pierwszej dekady XXI wieku. Straszenie z tamtego okresu z dzisiejszej perspektywy jest wprost uroczo B-klasowe, a przez brak wywrotowych podtekstów poprzednich i następnych dekad odsłania czysto mechaniczno-rozrywkowe oblicze gatunku. Jednym z filmów, które podsunąć można jako przykład, jest Dark Water – Fatum z Jennifer Connelly. Oparty na opowiadaniu Kojiego Suzukiego, autora oryginalnego The Ring, film opowiada o koszmarze samotnej matki i jej córki po przenosinach do nowego mieszkania. Prosty motyw, konsekwentnie rozwijany suspens i klimatyczne zdjęcia składają się na bardzo rzetelny seans.
[maxbutton id=”1″ ]
„Diabelskie nasienie”
W swoim czasie konwencja found footage była niezwykle popularna. Sukces takich filmów jak Blair Witch Project czy [Rec] sprawił, że w ciągu ostatnich dwóch dekad powstała cała masa horrorów ukazujących zdarzenia za pomocą stylizowanych amatorskich materiałów. Często efekty są raczej średnie i szczerze mówiąc, takim przypadkiem jest znajdujące się na Disney+ Diabelskie nasienie. Jeśli jednak ktoś lubi ten podgatunek, a przy okazji „nurt Rosemary” w horrorze, czyli historie budowane wokół ciąży i demonicznych ingerencji w prokreację, to film Matta Bettinelliego-Olpina i Tyler Gillett może być trafionym wyborem.
„Mucha”
Czekając na polską premierę Zbrodni przyszłości, warto sięgnąć po któryś z klasyków Davida Cronenberga, zwłaszcza z okresu „cielesnego” jego twórczości. Tak się składa, że na Disney+ wylądowała słynna Mucha, w której kanadyjski reżyser opowiada historię naukowca nieszczęśliwie krzyżującego własne DNA z DNA tytułowego owada. Z tego punktu Cronenberg zabiera widzów w szaloną i fascynującą podróż w studium rozpadu (psychicznego i dosłownego) głównego bohatera, zakończonego fenomenalnym festiwalem body horroru. Mucha to znakomita tragedia psychologiczna zaszyta w horrorze i genialny horror zaszyty w tragedii. Jeśli nie widzieliście, koniecznie zobaczcie. Jeśli widzieliście, co wam szkodzi zobaczyć jeszcze raz?
„Zabawa w pochowanego”
Coś nieco lżejszego, dla miłośników zarówno horroru, jak i pastiszu. Zrealizowana przez reżyserski duet odpowiadający też za Diabelskie nasienie film Zabawa w pochowanego to przyjemne skrzyżowanie kina grozy i czarnej komedii opowiadającej o nieoczekiwanym i niezbyt przyjemnym obrocie spraw podczas nocy poślubnej. W produkcji pobrzmiewają nuty społecznych podtekstów, przede wszystkim jednak jest to udana zabawa z konwencją gatunku, żonglująca suspensem i transgresją, by zarówno straszyć, jak i śmieszyć.
„Co kryje prawda”
Na Disney+ oglądać można również nieco chyba zapomniany, a bardzo dobry film Roberta Zemeckisa, Co kryje prawda, w którym grana przez Michelle Pfeiffer protagonistka mierzy się z mroczną tajemnicą nawiedzającego ją ducha. Zrealizowany wzorowo, z gęstą atmosferą, klarownie rozwijającym się i zawijającym scenariuszem oraz klasową grą Pfeiffer i partnerującego jej Harrisona Forda film (nazwijmy go może oryginalnie What Lies Beneath, traktując z dystansem tautologiczny polski wariant tytułu) to kawał dobrej rozrywki. Mnie osobiście kojarzy się z późnym pasmem fabularnym telewizyjnej ramówki i choćby z tego powodu planuję już kolejny seans za pośrednictwem streamingu, co wszystkim polecam – również jeśli będzie to seans pierwszy.