HORROR w 2020 roku. 13 filmów grozy, na które czekam
I’m Thinking of Ending Things
Netflix w zeszłym roku niesamowicie zawiódł mnie swymi horrorowymi propozycjami, ale być może 2020 sprawi, że odzyskam do nich zaufanie. Wszystko za sprawą nowego filmu Charliego Kaufmana, który ekranizacją książki Iana Reida I’m Thinking of Ending Things po raz pierwszy w karierze wkracza na terytorium kina grozy. Główna bohaterka zostaje zabrana do domu rodziców swojego chłopaka, co jest dla niej kłopotliwe, gdyż poważnie myśli o rozstaniu z nim. Na miejscu panuje niepokojąca atmosfera, ale to dopiero początek koszmaru młodej kobiety. Pierwotnie w filmie miała zagrać Brie Larson, ale po wycofaniu się z projektu zastąpiła ją Jessie Buckley (Pod ciemnymi gwiazdami). W pozostałych rolach Jesse Plemons, Toni Collette i David Thewlis.
Kaufman, nagrodzony Oscarem scenarzysta Być jak John Malkovich, Adaptacji oraz Zakochanego bez pamięci, wie, jak sprawić, aby świat jego śmieszno-smutnych bohaterów stał się jeszcze dziwniejszy, wydobywając na wierzch ich stany emocjonalne. Jeśli uda mu się wykorzystać ten talent w tym psychologicznym filmie grozy, czeka nas głęboko horrorowe doświadczenie.
Kolekcjoner 3 (The Collected)
Poza Cichym miejscem 2 rok 2020 przyniesie nam wysyp innych sequeli na czele z Obecnością 3, Brahms: The Boy II, Halloween Kills i Escape Room 2. Prawdę mówiąc, niespecjalnie na nie czekam, poza jednym wyjątkiem – trzecim filmem z serii o Kolekcjonerze.
Po części drugiej nie spodziewałem się zobaczyć dalszego ciągu pojedynku pechowego włamywacza Arkina z tytułowym seryjnym mordercą, tym bardziej że finał wydawał się być jednoznaczny i wyjątkowo satysfakcjonujący. Najwyraźniej jednak reżyser Marcus Dunstan albo miał pomysł na kolejną kontynuację, albo wręcz przeciwnie, wracając do serii, która była ukończona. Dla mnie to bez znaczenia, bowiem oba wcześniejsze filmy (zwłaszcza oryginał) uważam za zaskakująco udane odwrócenie schematów torture porn, koncentrujące się bardziej na pozytywnym bohaterze niż psychopatycznym łotrze. Josh Stewart powraca jako Arkin, a nowym obsadowym nabytkiem będzie weteran B-klasowego kina, Tom Atkins (Halloween III, Noc pełzaczy), wcielający się w ojca głównego bohatera.
Last Night in Soho
Edgar Wright kręci swój pierwszy niekomediowy horror! Według opisu na IMDb będzie to historia współczesnej dziewczyny (Thomasin McKenzie, Jojo Rabbit), która w tajemniczy sposób trafia do swingującego Londynu lat 60., gdzie spotyka swoją idolkę, początkującą piosenkarkę (Anya Taylor-Joy, Czarownica). Ma to oczywiście swoje mroczne konsekwencje.
Inspiracją dla reżysera Wysypu żywych trupów miały być Wstręt Polańskiego oraz Nie oglądaj się teraz Roega, co sugeruje niesamowicie wysoko postawioną poprzeczkę, choć w przypadku Wrighta najciekawsze będzie to, w jaki sposób oprze się swej ciągnącej ku komedii naturze. Nie boję się o styl filmu – fałszywy zwiastun Don’t udowodnił, że Brytyjczyk doskonale potrafi odtworzyć nie tylko wizualia, ale i nastrój kina innej epoki. Póki nie pojawi się pierwszy zwiastun, trudno orzec, jaki rodzaj grozy zaserwuje nam Wright i z czym utożsamia on horror. Czekam jednak niecierpliwie na każdy jego film, zwłaszcza taki, którego bym się po nim nie spodziewał.
Malignant
Za każdym razem, gdy James Wan kręci jakiś wysokobudżetowy film, zarzeka się, że do kina grozy za szybko nie wróci. I zawsze dzieje się tak, że następnym jego obrazem jest horror. Jednak zamiast Obecności 3 (ta pojawi się w tym roku, ale reżyserem będzie Michael Chaves, autor Topieliska. Klątwy La Llorony), australijski twórca zabiera się za całkiem nowy projekt. Do Malignant Wan napisał scenariusz razem ze swoją partnerką, Ingrid Bisu, ale do końca nie wiadomo, czy film ma być ekranizacją jego komiksu The Malignant Man z 2011 roku, czy też oryginalną propozycją. W roli głównej występuje Annabelle Wallis, która wcześniej pojawiła w Wanowskim uniwersum Obecności w pierwszej Annabelle.
Od Malignant oczekuję przerażenia. Wan jest krytykowany za przesadne użycie w swych filmach jump scare’ów, ale równocześnie jest to reżyser, który wciąż wymyśla nowe sposoby, aby zaskoczyć widza metodami straszenia. Wystarczy przyjrzeć się jego pracy przy obu częściach Naznaczonego i obu Obecnościach, aby przekonać się, że w żadnym z tych horrorów nie ogranicza się on do tych samych trików. Nie bez powodu zakonnica w Obecności 2 budziła lęk, ale już w swym solowym, nienakręconym przez Wana filmie częściej śmieszyła. Bez względu na to, o czym Malignant będzie, wiem, że Wan stanie na rzęsach, aby wystraszyć nas nie na żarty. Ma to we krwi.
Małgosia i Jaś
Nie jestem entuzjastą Zła we mnie Oza Perkinsa, a jeszcze mniej podobał mi się jego netfliksowy horror I Am the Pretty Thing That Lives in the House. Sposób, w jaki opowiada on swe fabuły, jest porażająco wystudiowany i zimny, rodzący dystans widza do materiału. Nie mogę mu jednak odmówić umiejętności kreowania wyjątkowo posępnego nastroju oraz ukazywania zła w swej niepokojącej i po prostu strasznej formie, a tego właśnie chcę od tej nowej wersji Jasia i Małgosi. Zmiana kolejności imion w tytule wydaje się być kluczowa, gdyż wydarzenia przedstawione w filmie mamy oglądać z perspektywy właśnie Małgosi, w którą wciela się Sophia Lillis (To). Babę Jagę gra Alice Krige, weteranka kina grozy, by wymienić choćby Upiorną opowieść, Lunatyków oraz Silent Hill. Zwiastun zaś prezentuje znaną baśń w sposób bliski horrorowi, z wieloma ujęciami, od których cierpnie skóra. Jeśli Perkinsowi uda się ożywić narrację, nie tracąc przy tym nic z fatalistycznej mocy wcześniejszych filmów, czeka nas prawdziwa rewelacja.
Równocześnie wspomnę, że w 2020 roku wyjdzie również kolejna ekranizacja Wiedźm Roalda Dahla, tym razem w reżyserii Roberta Zemeckisa. Poprzednia wersja, którą podpisał Nicolas Roeg (Nie oglądaj się teraz), obrosła już niemałym kultem, strasząc wiele dzieci, w tym niżej podpisanego. Zobaczymy, czy Zemeckisowi uda się powtórzyć sukces tamtego filmu.