search
REKLAMA
Archiwum

HITCHCOCK DLA POCZĄTKUJĄCYCH. Przewodnik po wczesnych filmach mistrza

Bartosz Czartoryski

13 lipca 2018

REKLAMA

W Trzydziestu dziewięciu krokach z 1935 roku Hitchock bodajże po raz pierwszy, i od razu po mistrzowsku, korzysta z dobrodziejstw nowatorskiego środka. Tajemnica sekretnych planów, które wywieźć z kraju ma tytułowa organizacja przestępcza, nie jest wyjaśniona aż do ostatniej sceny i co więcej, nie zajmuje widza w najmniejszym stopniu, mimo że o nie wydaje się cała rozgrywka toczyć. Richard Hannay, podobnie jak małżeństwo Lawrence’ów w Człowieku, który wiedział za dużo, wpleciony zostaje w międzynarodową aferę wbrew swojej woli, całkowicie przypadkowo – był w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. I to właśnie jego perypetie leżą w kręgu zainteresowania widza, usiłowanie dowiedzenia własnej niewinności w serii luźno ze sobą powiązanych epizodów fabularnych; temat tajnych planów zostaje zepchnięty na bok. Hitchcock bawi się konwencją filmu szpiegowskiego, wręcz ostentacyjnie odrzucając jego prawidła. Nie oznacza to tym samym, że w Trzydziestu dziewięciu krokach reżyser całkowicie zrezygnował z kryminalnej intrygi, bowiem wspomniane epizody zachwycają bogactwem szczegółów relewantnych dla głównego wątku fabularnego, które bez ustanku budują pełny i skomplikowany obraz mechanizmu zbrodniczej intrygi.

Gladiator

Trzydzieści dziewięć kroków Hitchcock oparł na powieści Johna Buchana, szkockiego prozaika i polityka. Z początku myślał o zrealizowaniu filmu na podstawie „Zielonego płaszcza”, lecz prawa do ekranizacji wykupił wcześniej Alexander Korda, opromieniony komercyjnym sukcesem Prywatnego życia Henryka VIII reżyser i producent węgierskiego pochodzenia. Pomimo że Korda filmu nigdy nie nakręcił, Hitch nie zdecydował się na powrót do dzieła Buchana.

Zanim angielski twórca zabrał się za adaptację prozy innego wielkiego literata, Josepha Conrada, zrealizował film Tajny agent (znany także jako Bałkany), pocięty przez producentów, co przysporzyło mu niezasłużonej i niepotrzebnej krytyki. Mimo piętrzących się problemów, wrodzona przekora Hitchcocka daje o sobie znać – grany przez Petera Lorre czarny charakter to postać w każdym calu bardziej ujmująca niż główny bohater, kreowany przez Johna Gielguda.

Rok później, w 1936, powieść Conrada „Tajny agent”, nie mająca nic wspólnego z poprzednim filmem Hitchcocka, została przeniesiona na kinowe ekrany jako Sabotaż i nade wszystko jest klasycznym przykładem filmowego suspensu, sztuki doprowadzonej przez Anglika do perfekcji. U Hitchcocka suspens polegał nie tyle na antycypacji przez widza odpowiedzi na pytanie „zdąży czy nie zdąży na czas?” i pospiesznym popchnięciu akcji do przodu, lecz na powolnej celebracji, delektowaniu się napięciem, igraniu z nerwami widza. Klasycznym przykładem z Sabotażu jest oczywiście sekwencja wędrówki chłopca przez miasto. Niczego nieświadomy, w opakowaniu po filmowej taśmie wiezie on zegarową bombę. Na trasie młodzieniec zatrzymuje się wielokrotnie, raz biorąc udział w popisach komiwojażera, potem zatrzymany przez miejską paradę. O bombie Hitchcock przypomina nieustannymi transfokacjami i przebitkami montażowymi tykającego zegara. Mozolnie, choć nieubłaganie, mija czas do wybuchu, wprowadzając widza w stan nerwowego oczekiwania. Hitch doprowadził suspens do perfekcji; zamieniając filmowy trik w emocjonalny stan, przekroczył kolejną granicę interakcji z widzem.

Sabotaż, w przeciwieństwie do chociażby Trzydziestu dziewięciu kroków, pozbawiony jest dużego ładunku komizmu, reżyser zaskakuje niekonwencjonalnymi, fatalistycznymi rozwiązaniami fabularnymi, lecz nie rezygnuje z, charakterystycznych dla swojej twórczości, kontrastowych nastrojów. Według Hitchcocka zarówno groza, jak i śmiech służą rozrywce, co mistrz suspensu wydaje się udowadniać każdą sekundą realizowanych przez siebie obrazów. Po Sabotażu wielki Hitch nakręci w rodzinnych stronach już tylko trzy filmy. Resztę życia spędzi w Stanach Zjednoczonych.

REKLAMA