GERALT Z NETFLIKSA. Co wiemy i czego się spodziewać po nowym Wiedźminie?
Przypomnijmy, że polski Wiedźmin z Michałem Żebrowskim w roli głównej bazował na opowiadaniach zawartych w tomach Ostatnie życzenie i Miecz przeznaczenia, z dodatkowo wprowadzonymi wątkami początków życia tytułowego bohatera. Można się spodziewać, że scenarzyści nowej ekranizacji również postanowią oprzeć się na chronologicznie najwcześniejszych historiach zawartych w rzeczonych zbiorach, kusząco łączących narracyjną kameralność z klarowną akcją i ciekawą psychologią postaci i stanowiących idealny materiał do ekspozycji bohaterów, którzy potencjalnie mogą zagościć na ekranie na kilka sezonów (brak pewności co do kontynuacji nie wyklucza przecież brania jej pod uwagę przy tworzeniu fabuły). Jednak zakładać można, że w przeciwieństwie do zakorzenionego głęboko w kulturze serialowej lat 80. i 90. serialu TVP tym razem całość będzie miała bardziej wyeksponowany wątek przewodni, a zaczerpnięte z odrębnych opowiadań epizody będą raczej wplatać się w główny nurt fabuły, a nie stanowić autonomiczne intrygi. Możliwe więc, że już od początku do motywów opowiadań dołączone będą elementy większej, bardziej zamaszystej historii z powieści. Na stronie tytułowej scenariusza pilota widnieje napis „based on the novels of Andrzej Sapkowski”, co równie dobrze może oznaczać całą siedmiotomową sagę, zbiory opowiadań, jak i napisany po nich pięcioksiąg.
Podobne wpisy
Wzorem popularnej trylogii RPG przygotowanej przez CD Projekt RED twórcy serialu mogą też pójść w kierunku bardziej autorskiej wizji, kontynuującej lub mieszającej wątki znane z książek, a może nawet uwzględniające fabułę gier (przy animacjach do których współpracował zresztą odpowiedzialny za przynajmniej część konceptu serialu Bagiński). Również w tym przypadku standardowa notka „based on” będzie pasowała. W grę będzie wchodzić wiele czynników, decydujących m.in. o stopniu ryzyka narażenia się licznym fanom wiedźmina czy wydźwięku całości. Osobiście spodziewam się jakiejś formy mieszanki znanych z książek postaci, motywów i historii poddanych pewnym zmianom i połączonych z nowymi elementami, co byłoby najsensowniejsze z kreatywnego punktu widzenia. Pozwoliłoby to również uciec od nieuchronnych ograniczeń wiernych adaptacji, jak również brzemienia serialu z 2001 roku, którego istnienia, jakkolwiek byśmy tego pragnęli, wymazać się nie da.
Jeśli chodzi o realizację, nie ma co nastawiać się na rozmach porównywalny z Grą o tron, nawet z pierwszych sezonów. Trzeba mieć świadomość, że chociaż w Polsce projekt ten budzi naprawdę wielkie zainteresowanie, a i na całym świecie ma swoich wiernych zwolenników, to jest to jedna z wielu produkcji Netflixa, który wbrew pozorom nie ma nieskończonego worka pieniędzy i zapewne liczy się z każdym centem. Budżet nie jest na razie znany nawet w przybliżeniu, ale spodziewać się można rozsądnej kwoty, wystarczającej, ale bez szaleństw. Sądząc po dotychczas zaangażowanych w projekt osobach – raczej z drugiego rzędu – jestem też sceptyczny co do wielkich nazwisk w obsadzie. Bardziej spodziewam się dania szansy mniej znanym aktorom i aktorkom, którzy być może zdobędą dzięki Wiedźminowi popularność (na drugim planie typuję też przynajmniej kilka polskich akcentów). Obecność Tomasza Bagińskiego i Platige pozwala z kolei na optymizm pod kątem jakości efektów specjalnych (tak ważnych dla fantasy i tak okropnych w wersji z Żebrowskim), natomiast na razie niewiadomą pozostaje dominująca stylistyka. Bagiński, który będzie najprawdopodobniej wyznaczał główny kierunek, właściwie debiutuje w roli reżysera filmu aktorskiego, zatem jego wizja i ekranowy efekt są więc w dużej mierze trudne do przewidzenia, choć zapowiadany jest wierny książkom i grom mrok. Dobrze wróży na pewno obecność Sakharova, który udowodnił w przeszłości, że czuje surowe i niejednoznaczne opowieści.