Publicystyka filmowa
GERALT Z NETFLIKSA. Co wiemy i czego się spodziewać po nowym Wiedźminie?
GERALT Z NETFLIKSA to nowa nadzieja dla fanów wiedźmińskiego uniwersum. Oczekiwania rosną, a my z niecierpliwością czekamy na tę magiczną przygodę!
Wiele jest zbrodni w świecie filmów i seriali, ale dotychczasowa przygoda postaci wiedźmina Geralta z ekranem jest jedną z najboleśniejszych. Nie tylko wykreowana przez Andrzeja Sapkowskiego historia zasługuje na dużo lepsze wykonanie niż w niesławnym serialu TVP, ale też wiedźmińska saga ma do zaoferowania filmowcom (i widzom) dużo dobrego materiału i klimatu, którego marnotrawstwo może boleć. Między innymi dlatego tak dużą ekscytację wzbudza serialowa adaptacja historii białowłosego wiedźmina, ogłoszona w zeszłym roku przez platformę Netflix. Oczekiwania są naprawdę duże, żeby nie powiedzieć ogromne, i to z co najmniej kilku powodów. Proponuję zatem szybki rzut oka na to, co o netflixowym Wiedźminie już wiemy, oraz garść spekulacji na temat tego, jaki może być końcowy efekt.
Zarys projektu
Serialowy Wiedźmin to kolejna (miejmy nadzieję, że ostateczna) inkarnacja projektu Tomasza Bagińskiego, cenionego autora animacji, nominowanego w 2003 roku do Oscara, który od kilku lat nosił się z zamiarem przeniesienia prozy Sapkowskiego na duży ekran w ramach wysokobudżetowej, międzynarodowej produkcji. Po różnych przymiarkach i zawirowaniach ze studiem projekt Bagińskiego przejął Netflix, a z filmu kinowego zrobił się ośmioodcinkowy serial.
Wiedźmin powstanie w wyniku współpracy internetowego giganta z Sean Daniel Company (współprodukującą m.in. Mumię) oraz polskiej firmy Platige Image, specjalizującej się w animacjach i efektach specjalnych, z której ramienia nad całością będzie sprawował opiekę Bagiński. Twórca Katedry ma też wyreżyserować przynajmniej jeden odcinek realizowanej serii, będąc równocześnie producentem wykonawczym całego sezonu. Showrunnerką serii z kolei została Lauren Schmidt-Hissrich, współautorka seriali Power, Daredevil i The Defenders, a oprócz Bagińskiego za kamerą epizodów ma stanąć Alik Sakharov, mający na koncie reżyserię m. in. w Grze o tron, House of Cards czy Rzymie.
Według zapowiedzi serial ma ujrzeć światło dzienne w 2020 roku, oczywiście na platformie streamingowej Netflixa. Na początku roku Schmidt-Hissrich za pośrednictwem Twittera poinformowała, że gotowy jest scenariusz odcinka pilotażowego, obecnie trwają castingi (o których pisaliśmy trochę w lipcu). Serial będzie zrealizowany w języku angielskim, a oficjalny, dość lakoniczny, opis producentów brzmi następująco: „Wiedźmin Geralt, zmutowany łowca potworów, szuka swojego miejsca w świecie, gdzie ludzie często okazują się gorsi niż najstraszniejsze monstra”.
Naturalnie losy ewentualnych dalszych sezonów przesądzi powodzenie premierowego, który jest jak na razie jedyną pewną fazą. Warto też nadmienić, że (jak dotąd) projekt ma błogosławieństwo Andrzeja Sapkowskiego, co w kontekście wypowiedzi pisarza na temat rozsławiającej jego twórczość gry, wcale nie było takie oczywiste. Nie wiadomo, jaki będzie stopień wkładu czy kontroli pisarza nad przebiegiem fabuły, ale już sam fakt, że pan Andrzej dla odmiany jest z czegoś zadowolony, może służyć za dobry omen dla projektu.

Tomasz Bagiński, jeden z głównych twórców nowego Wiedźmina
Czego można się spodziewać
Znajdujący się we wczesnej fazie realizacji serial wywołuje masę spekulacji, zwłaszcza odnośnie do roli głównej. Ostatnio – kurtuazyjnie bądź nie – zainteresowanie nią wyraził Henry Cavill, fani od miesięcy widzą w niej zaś Madsa Mikkelsena, nie jest to jednak nic więcej niż koncert życzeń.
Na razie nie wiadomo, kto zagra w Wiedźminie, nie mamy też pewności kogo. Choć część internetu iskrzy od podniecenia po lutowych tweetach Lauren Schmidt-Hissrich, w których opisywała w kliku słowach różne postaci, to była to zabawa z fanami, a nie deklaracja odnośnie do zawartości scenariusza, wciąż więc nie znamy nawet strzępu fabuły. Oczywiste jest, że zobaczymy Geralta, praktycznie pewna jest również obecność Yennefer oraz Ciri, czyli innych centralnych postaci książkowej (i komputerowej) sagi. W ciemno obstawiać można pojawienie się takich ważnych bohaterów drugoplanowych jak Jaskier czy Zoltan, ale typowanie postaci to grunt raczej śliski. Wiele zależy bowiem od tego, jakie będą główne źródła i wątki serialowej historii.
Przypomnijmy, że polski Wiedźmin z Michałem Żebrowskim w roli głównej bazował na opowiadaniach zawartych w tomach Ostatnie życzenie i Miecz przeznaczenia, z dodatkowo wprowadzonymi wątkami początków życia tytułowego bohatera. Można się spodziewać, że scenarzyści nowej ekranizacji również postanowią oprzeć się na chronologicznie najwcześniejszych historiach zawartych w rzeczonych zbiorach, kusząco łączących narracyjną kameralność z klarowną akcją i ciekawą psychologią postaci i stanowiących idealny materiał do ekspozycji bohaterów, którzy potencjalnie mogą zagościć na ekranie na kilka sezonów (brak pewności co do kontynuacji nie wyklucza przecież brania jej pod uwagę przy tworzeniu fabuły).
Jednak zakładać można, że w przeciwieństwie do zakorzenionego głęboko w kulturze serialowej lat 80. i 90. serialu TVP tym razem całość będzie miała bardziej wyeksponowany wątek przewodni, a zaczerpnięte z odrębnych opowiadań epizody będą raczej wplatać się w główny nurt fabuły, a nie stanowić autonomiczne intrygi. Możliwe więc, że już od początku do motywów opowiadań dołączone będą elementy większej, bardziej zamaszystej historii z powieści. Na stronie tytułowej scenariusza pilota widnieje napis „based on the novels of Andrzej Sapkowski”, co równie dobrze może oznaczać całą siedmiotomową sagę, zbiory opowiadań, jak i napisany po nich pięcioksiąg.
Wzorem popularnej trylogii RPG przygotowanej przez CD Projekt RED twórcy serialu mogą też pójść w kierunku bardziej autorskiej wizji, kontynuującej lub mieszającej wątki znane z książek, a może nawet uwzględniające fabułę gier (przy animacjach do których współpracował zresztą odpowiedzialny za przynajmniej część konceptu serialu Bagiński). Również w tym przypadku standardowa notka „based on” będzie pasowała. W grę będzie wchodzić wiele czynników, decydujących m.in. o stopniu ryzyka narażenia się licznym fanom wiedźmina czy wydźwięku całości. Osobiście spodziewam się jakiejś formy mieszanki znanych z książek postaci, motywów i historii poddanych pewnym zmianom i połączonych z nowymi elementami, co byłoby najsensowniejsze z kreatywnego punktu widzenia. Pozwoliłoby to również uciec od nieuchronnych ograniczeń wiernych adaptacji, jak również brzemienia serialu z 2001 roku, którego istnienia, jakkolwiek byśmy tego pragnęli, wymazać się nie da.
Jeśli chodzi o realizację, nie ma co nastawiać się na rozmach porównywalny z Grą o tron, nawet z pierwszych sezonów. Trzeba mieć świadomość, że chociaż w Polsce projekt ten budzi naprawdę wielkie zainteresowanie, a i na całym świecie ma swoich wiernych zwolenników, to jest to jedna z wielu produkcji Netflixa, który wbrew pozorom nie ma nieskończonego worka pieniędzy i zapewne liczy się z każdym centem. Budżet nie jest na razie znany nawet w przybliżeniu, ale spodziewać się można rozsądnej kwoty, wystarczającej, ale bez szaleństw. Sądząc po dotychczas zaangażowanych w projekt osobach – raczej z drugiego rzędu – jestem też sceptyczny co do wielkich nazwisk w obsadzie.
Bardziej spodziewam się dania szansy mniej znanym aktorom i aktorkom, którzy być może zdobędą dzięki Wiedźminowi popularność (na drugim planie typuję też przynajmniej kilka polskich akcentów). Obecność Tomasza Bagińskiego i Platige pozwala z kolei na optymizm pod kątem jakości efektów specjalnych (tak ważnych dla fantasy i tak okropnych w wersji z Żebrowskim), natomiast na razie niewiadomą pozostaje dominująca stylistyka. Bagiński, który będzie najprawdopodobniej wyznaczał główny kierunek, właściwie debiutuje w roli reżysera filmu aktorskiego, zatem jego wizja i ekranowy efekt są więc w dużej mierze trudne do przewidzenia, choć zapowiadany jest wierny książkom i grom mrok. Dobrze wróży na pewno obecność Sakharova, który udowodnił w przeszłości, że czuje surowe i niejednoznaczne opowieści.
Perspektywy
Pośród czynników generujących tak duże oczekiwanie Wiedźmina jest fakt, że może on być projektem przełomowym dla jego twórców. Lauren Schmidt-Hissrich po raz pierwszy ma szansę wykazać się jako głównodowodząca potencjalnie popularnym serialem, co może pomóc jej wyrobić nazwisko lub też pogrzebać karierę na kilka ładnych lat. Miejmy nadzieję, że showrunnerki nie przygniecie presja, poniekąd podwójna, jeśli weźmiemy pod uwagę zawodowe znaczenie projektu dla samej Hissrich oraz oczekiwania fanów Białego Wilka na całym świecie.
Również dla Tomasza Bagińskiego może to być prawdziwy przełom. Ewentualny sukces Wiedźmina może nie tylko otworzyć nowy etap jego kariery, na szerszym polu niż tylko animacja, ale również stanowić mocne wejście na arenę międzynarodową kinematografii, owocując nowymi propozycjami i możliwościami. Polski artysta jest teraz w takim momencie swojej zawodowo-życiowej drogi, że powodzenie lub porażka mogą być determinujące dla przyszłości jego filmowych działań. Potencjał projektu jest spory, dlatego zapewne może być on potraktowany jako przepustka do wyższej aktorskiej ligi. Podobnie może być z obsadą, zakładając, że przynajmniej jej część stanowić będą aktorzy nieopatrzeni.
Także ewentualne polskie nazwiska, które mogą znaleźć się w obsadzie (chociażby jako rodzaj ukłonu w stronę kraju pochodzenia Wiedźmina), dostaną szansę na zdobycie międzynarodowej rozpoznawalności.
Sukces netflixowego Wiedźmina może ugruntować pozycję opartej na literaturze Sapkowskiego marki jako polskiego popkulturowego towaru eksportowego. Byłoby to oczywiście dobre z punktu widzenia patriotycznego, ale także ze względu na jakość drzemiącą w historii wiedźmina, również tę potencjalnie filmową. Gra o tron pokazała, że można z powodzeniem przenieść wielką sagę fantasy na płaszczyznę serialu i że co więcej jest ona być może lepszym medium niż wielkie kinowe widowisko. Czy Wiedźmin będzie tytułem, który to potwierdzi? Przekonamy się za niecałe dwa lata.
Napięcie będzie teraz rosnąć, w miarę jak poznawać będziemy kolejne szczegóły projektu. Na razie zostaje nam czekać i snuć domysły – choć pozwolę sobie zauważyć, że chyba najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla siebie i dla twórców, jest podejście do serialu na spokojnie, tak aby nie spaliły go zbyt wygórowane oczekiwania. Nie nastawiajmy się na arcydzieło czy „epicką historię w stylu…”, bo tego typu slogany łatwo mogą zrobić krzywdę faktycznemu produktowi. Pozwólmy twórcom wykazać się na własnym terenie i nie zabijajmy wrażenia przesadnymi nadziejami. Na porównania i analizy przyjdzie tak naprawdę czas po premierze pilotażowego odcinka.
Spekulacje branżowe, marketingowe i PR-owe mają dla samych zainteresowanych niebagatelne znaczenie, najważniejsze jest jednak, czy zadowoleni będą odbiorcy, dla których serial powstaje. Twórcom Wiedźmina będzie zapewne zależało na pogodzeniu zagorzałych zwolenników książek, miłośników gier, wymagających koneserów seriali, a do tego jeszcze przyciągnięciu paru osób, które z Geraltem z Rivii nie miały dotąd do czynienia. Żeby to wszystko osiągnąć, Wiedźmin musi być zwyczajnie dobry na poziomie koncepcji i wykonania, jako dzieło filmowe, nie bazować na uroku pierwowzoru, ale proponować własną jakość.
Mniej ważne jest nawet powodzenie adaptacji – Gra o tron od lat wzbudza święty gniew książkowych purystów, ale jej jakość filmowa pozwalała zdobyć i utrzymać popularność serii, zapisując się w historii telewizji i dostarczając odbiorcom wrażeń wymaganych od serialu. Tego samego życzę autorom Wiedźmina.
