George Lucas – PLAGIATOR czy WIZJONER? Kulturowa geneza STAR WARS

Podobne wpisy
Polityczne sugestie i czerpanie z historii nie skończyły się zresztą na oryginalnej trylogii; przemówienie generała Huxa z Przebudzenia Mocy ma tak oczywisty wydźwięk, że nawet swastyka jako symbol Najwyższego Porządku wiele by już do niego nie wniosła. Historia dojścia Palpatine’a do władzy przywodzi zaś na myśl nie tylko triumfy Hitlera, ale także manipulacje Oktawiana Augusta, który w bardzo podobny sposób przejął kontrolę nad rzymskim senatem, po czym ogłosił się imperatorem. Złoczyńcy Gwiezdnych wojen mogą wydawać się przerysowani (zwłaszcza demoniczny Palpatine), ale w rzeczywistości ich sylwetki w dużej mierze wywodzą się z najczarniejszych kart naszej historii. Między innymi dlatego są oni tak przerażający; każą nam pamiętać o prawdziwych osobach i prawdziwych tragediach. Ciekawe jest więc to, że ich przeciwnicy, czyli protagoniści i postaci ich wspierające, to w większości bohaterowie pochodzący z baśni i klasycznych archetypów. Nie brakuje im człowieczeństwa, dzięki któremu widz może się z nimi utożsamić, ale ich genezy należy dopatrywać się w kulturowej fikcji. Zgrabnie łączy się to z eskapistycznym charakterem Gwiezdnych wojen; podczas gdy siły zła przypominają o rzeczywistości, od której chcemy uciec, bohaterowie dobra są tak baśniowi i abstrakcyjni, jak tylko mogą, bez utraty niezbędnej wiarygodności.
Rycerze Jedi i Moc to prawdopodobnie najbardziej fascynujące elementy opowieści Lucasa; ich ewolucja na przestrzeni dekad wskazuje na ogromny potencjał zagadnień dotyczących ich natury. George określa Moc jako syntezę wszystkich ludzkich wierzeń, które miał okazję w jakimś stopniu zgłębić, ale nie ulega wątpliwości, że największy wpływ na jej powstanie miała funkcjonująca w chińskiej filozofii energia życiowa Qi. Qi, podobnie jak Moc, przenika cały Wszechświat, a jej manifestacją są zjawiska natury czy istnienie materii. Te idee w dużym stopniu ukształtowały wizję Mocy, a także naturę Jedi żyjących w symbiozie z tym kosmicznym fenomenem. Naturalnie postać rycerza Jedi, a później także całego zakonu, wywodzą się z wielu źródeł – średniowieczne rycerstwo, japońscy samuraje, grecka filozofia, buddyzm i taoizm to tylko niektóre z nich. Niezwykle interesujący przekaz dotyczący Jedi niesie natomiast trylogia prequeli i powiązane z nią nauki Luke’a w Ostatnim Jedi – obserwujemy tu bowiem, jak zakon, liczący tysiące członków, ogromne środki finansowe i radę złożoną z kilkunastu najwybitniejszych mistrzów, pozwala się zmanipulować, podejmuje koszmarne decyzje i po części samodzielnie doprowadza do własnej zagłady. Z kolei wyrzutki/nowicjusze w postaci starego Obi-Wana, Yody, Luke’a i Rey osiągają niemożliwe i pomimo znajdowania się w skrajnie beznadziejnej sytuacji doprowadzają do uwolnienia galaktyki ze szponów Palpatine’a i jego opresyjnego imperium. Przytyk do ustrukturyzowanej wiary przy jednoczesnej afirmacji siły zdeterminowanych jednostek poważających się na skok w nieznane? Trochę tak to wygląda.
Niemożliwe jest opisanie w takim artykule wszystkich ech kulturowej przeszłości, które pobrzmiewają w Gwiezdnych wojnach. Liczne słowa Lucasa i współtwórców jego kosmicznej sagi wskazują na dziesiątki, a być może nawet setki punktów odniesienia zasługujących na mniejszą lub większą uwagę. Kto wie, o jak wielu inspiracjach George nigdy nie opowiadał albo nawet sam nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia? Fundacja Isaaca Asimova, twórczość E. E. Smitha, Diuna Franka Herberta – o tych muzach wspominam po raz pierwszy w tym tekście, a i tu z pewnością znajdzie się multum nawiązań i zapożyczeń. Odnosząc się do pytania z tytułu tego artykułu: absolutnie nie zgadzam się z nazwaniem George’a Lucasa plagiatorem. Podpatrzenie pomysłu to jedno. Wykorzystanie tak kolosalnej liczby elementów z przekroju sztuki, popkultury i historii i podporządkowanie ich spójnej autorskiej wizji to przejaw prawdziwego wizjonerstwa. To zebranie tysiąca rozmaitych, często niepasujących do siebie klocków i ułożenie z nich doskonałej konstrukcji. A że ktoś nazwie to kulturowym remiksem? Trudno to postrzegać jako zarzut w świecie remiksującym istniejące już treści, odkąd tylko możemy sięgnąć pamięcią.