Dziedzictwo, tradycja – tylko one się liczą, nieważne jak bardzo są irracjonalne. I o dziwo sądzić tak mogą DOROŚLI. Jak dobrze, że Klaus właściwie nie zawiera żadnych religijnych nawiązań, mimo że jest jedną z tych opowieści o ludzkiej podłości, która może zostać pokonana dzięki świątecznemu, czy też jak by woleli Amerykanie, gwiazdkowemu zjednoczeniu. Co nie oznacza, że nie ma w sobie magii i metafizyki. Ma ich bardzo wiele, a odwołanie do religii zapewne by tę głębię zniszczyło. A tak każdy, kto nie lubi tej symbolicznej, świątecznej bufonady, dostaje uniwersalną opowieść o podstawowych wartościach, które trzeba wpajać dzieciom niezależnie od kultury, w jakiej się wychowują.
W dzisiejszej skonfliktowanej rzeczywistości zachodzi dość mocna niespójność między jednorożcami a świętami. To jednak tylko pozory, bo owe symbole mają ze sobą więcej wspólnego niż purytanie zwykli sobie uświadamiać. Dlatego też serial sprawi niewątpliwą przyjemność wszelkim bożonarodzeniowym sceptykom. Głównym bohaterem jest Nick Sax, były gliniarz, który wciąga i wypija wszystko, co jest psychoaktywne. Aż dziw, że żyje. W końcu ukazuje mu się nieco roztyty jednorożec i próbuje namówić, żeby uratował dziewczynkę z rąk niebezpiecznego psychopaty, którym jest święty Mikołaj. Film absolutnie nie ma świątecznego klimatu, aczkolwiek z powodu Mikołaja może być oglądany w święta, chociażby dla odpoczynku od tych wszystkich słodkich grubasków w czerwonych wdziankach, którzy uwielbiają wskakiwać do kominów.
Wyobraźcie sobie, że prawdziwy Mikołaj był diabłem. Mordował dzieci, a towarzyszyły mu w tym elfy. W końcu jednak ludzie wymierzyli mu sprawiedliwość tak, jak umieli. Nie mogli go zabić, więc uwięzili w ogromnej bryle lodu. Po setkach lat nam współcześni odkopali wielkiego, rogatego Mikołaja, ale na szczęście nie udało im się go obudzić. Został wysadzony, jednak wraz z nim pojawiły się krwiożercze elfy. Coś trzeba było z nimi zrobić – najlepiej biznes. Elfy były dzikie i miały długie, białe brody. Po reedukacji i przebraniu w czerwone stroje można je było rozesłać po świecie. Okazało się, że mogą być oddanymi przyjaciółmi dzieci, byle przy nich nie palić i nie dawać im alkoholu, bo wtedy dzieci mogą nie być bezpieczne. Czy świątecznym malkontentom przypadnie do gustu taka wizja?
Tak, wiem, że nie ma w tym filmie nic antyświątecznego ani tym bardziej projektującego zupełnie inną genezę świąt Bożego Narodzenia, niż jest to przyjęte w naszej popchrześcijańskiej kulturze. A mimo to znalazł się on w tym zestawieniu. Pomyślałem sobie bowiem, że nie zawsze osoby nielubiące świąt chcą tym samym je wyśmiać czy też okazać im jakąś inną formę pogardy. Czasem chcą one czegoś świątecznego, ale nie nachalnego i zarazem bardziej baśniowego niż religijnego. Historia świętego Mikołaja takowa jest, a gdy gra go Kurt Russell, tym bardziej można zapomnieć o całej reszcie legend z amerykańskiego przemysłu filmowego. Kronika świąteczna jest filmem nieco sztampowym – to również dostrzegam. Ciepło, które roztaczają wokół siebie Kurt i jego Mikołajowa Goldie Hawn, potrafi zniwelować wszelkie naiwności.