Filmy SCIENCE FICTION, które USMAŻĄ CI MÓZG
Matrix Rewolucje (2003)
Podobne wpisy
W pierwszym Matrixie (wtedy jeszcze) bracia Wachowscy dali do zrozumienia światu, że są w stanie tworzyć kino niebanalne przy jednoczesnym spełnianiu założeń kina rozrywkowego. Ten twórczy miks motywu mesjanistycznego, cyberpunku, postapokalipsy oraz symboliki chrześcijańskiej i buddyjskiej zaowocował trwałym kultem. Gdy niespełna cztery lata później słynne rodzeństwo dostarczyło widzom podzieloną na pół kontynuację (bo w istocie tak należy traktować dyptyk Reaktywacja i Rewolucje), zamiast porównywalnych z jedynką zachwytów pojawiło się uczucie rozczarowania. Wszystko przez nadmiar treści. Wachowscy, chcąc jak najlepiej zwieńczyć tę nietuzinkową historię, posłużyli się tak wieloma pomysłami, że samoistnie ich filmowa realizacja stała się ofiarą przesadnej plątaniny wątków. Gdy jednak znajdziemy czas, by zastanowić się głębiej nad finałem Rewolucji, tak jak zrobiłem to ja, można odnaleźć w tym tyglu znaczeń wiele ciekawych konkluzji.
Wynalazek (2004)
Uważam się za inteligentnego człowieka. Gdy natrafiam na film trudny do zrozumienia, z reguły jego kolejny seans umożliwia mi znalezienie własnej drogi interpretacyjnej. Innymi słowy – radzę sobie w szukaniu sensu filmów. Nigdy jednak nie zapomnę tego, co miałem w głowie po pierwszym, ale także i po drugim seansie Wynalazku, lepiej znanego jako Primer. Film biorący na warsztat podróże w czasie jest w swych fabularnych woltach tak zabójczo skuteczny, że chcąc zrozumieć go tak, jak chcieliby twórcy, należałoby chyba oglądać go z nimi u boku, nieustannie zadając im pytania. Wielki to popis scenariuszowej wirtuozerii, podpartej najlepszymi tradycjami twardej fantastyki naukowej, czyli takiego rodzaju historii, która za wszelką cenę chce udowodnić widzowi, że na wszystko, co dzisiaj jest niemożliwe, już jutro znajdzie się równanie matematyczne.
Mr. Nobody (2009)
Choć na polskim plakacie Mr. Nobody można było znaleźć cytat porównujący film do Incepcji, według mnie oba dzieła nie mają ze sobą wiele wspólnego. Jeśli już miałbym z czymś film Jaco Van Dormaela zestawić, byłby to Ciekawy przypadek Benjamina Buttona. Podobnie jak u Finchera, tak i tu mamy do czynienia z opowieścią badającą znaczenie przypadku w naszym życiu. Każdy z nas przynajmniej raz zadał sobie pytanie, jak pewne zdarzenia potoczyłby się, gdyby ich elementy składowe zostały poprzestawiane. Za tą myślą idzie właśnie belgijski reżyser, rozpisując wielowątkową i zapętloną fabułę o filozoficznym charakterze. Jej rolą jest bowiem udowodnienie, że choć niewielu zdaje sobie z tego sprawę, związek przyczynowo-skutkowy, będący często wynikiem naszych wyborów, zajmuje kluczowe miejsce w naszej egzystencji. Mr. Nobody to kino nietuzinkowe, pobudzające wyobraźnię i dające do zrozumienia, w jak pięknym i złożonym procesie istnienia uczestniczymy.
Incepcja (2010)
Wspomniałem już o Incepcji w opisie wyżej, tym razem jednak poświęcam jej wyłączną uwagę. Christopher Nolan to jeden z tych reżyserów, którzy lubią wykorzystywać symbolikę labiryntu w narracji w swoich filmów. Innymi słowy, Nolan uwielbia mieszać ludziom w głowach, ale dodać należy, że robi to zabójczo inteligentnie. Już w Memento dał do zrozumienia, że najbardziej interesuje go umysł oraz to, jakie jest on w stanie płatać figle. W Incepcji, wykorzystując atrybuty science fiction oraz problematykę snu, reżyser umieszcza widza obok bohatera, pomiędzy tym, co prawdziwe, a tym, co jest tylko ułudą, i każe mu decydować, po której stronie chce zostać. Zanim dotrzemy do słynnego bączka, w przypadku którego do dziś nie wiadomo, czy kręci się wciąż, czy dawno upadł, będziemy musieli pokonać wyjątkowo zakręconą drogę. Co jednak najważniejsze – węzeł gordyjski Incepcji stanowi dla widza wyzwanie, któremu chce się sprostać. Ponowny seans i ponowne rozstawienie układanki wpisane są w materię tego filmu.