search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy SCIENCE FICTION, które MUSISZ obejrzeć NA NETFLIKSIE

Jakub Piwoński

20 czerwca 2019

REKLAMA

Platforma Netflix kryje w sobie wiele perełek. Trzeba tylko umieć się w tym gąszczu tytułów odnaleźć. W poprzednich przewodnikach po zasobach Netfliksa redakcyjny kolega Jan Brzozowski prezentował najlepsze oryginalne filmy Netfliksa, najlepsze horrory i thrillery oraz inne klasyki dostępne w bibliotece platformy. Z kolei przeze mnie omówione były filmy dokumentalne. Tym razem zabiorę was na wycieczkę śladami filmów science fiction. Zapewniam was – jest w czym wybierać! Oto piętnaście najlepszych filmów SF dostępnych na Netfliksie.

Godzilla

Kontynuacja od niedawna kroczy przez polskie kina, więc dodatkowej zachęty do powtórki „jedynki” raczej dawać nie trzeba. Cokolwiek by powiedzieć o kolejnym amerykańskim remake’u Godzilli, cechuje go wysoka klasa. Gareth Edwards doskonale wiedział, jak stopniować napięcie. Niby wszyscy Godzillę dobrze znają, a jednak reżyser potrafił zaprezentować potwora tak, by otoczyć go aurą tajemnicy. Najpierw nadał historii odpowiedni dramatyzm, przeprowadzając widza przez rodzinną tragedię i każąc niejako zapomnieć o głównym monstrum. Gdy się ono w końcu pojawia, jest to ekspozycja podszyta dużą dawką niesamowitej energii i mocy, adekwatnej do gabarytów potwora. Z sentymentem wspominam japońskie filmy wytwórni Tōhō, ale mam wrażenie, że to właśnie Edwardsowi udało się nadać Godzilli niezbędny majestat, podkreślający zarazem niespożyte siły tkwiące w naturze.

Matrix

Neo

Niedawno, bo w marcu, filmowi sióstr Wachowskich stuknęła dwudziestka. Znowu pojawił się impuls do powspominania pierwszych seansów na kasecie VHS, a potem na lekcjach informatyki. Oglądanie Matriksa na Netfliksie to już zupełnie inny wymiar widowiska. Wciąż jednak film zachęca do główkowania. Jak bardzo zmieniło się kino po premierze tego przełomowego, jak na tamte czasy, dzieła science fiction? Ile z jego niesamowitych przesłań, wywodzących się z religijnych i filozoficznych myśli, znajduje odbicie w naszej rzeczywistości? Czy przypadkiem nie jest tak, że im Matrix starszy, tym jest lepszy? Technologia prze do przodu w tempie zatrważającym, więc z każdym kolejnym rokiem wizja Wachowskich silniej atakuje naszą wyobraźnię. Jeśli jakimś cudem nie udało wam się zobaczyć tego arcydzieła z 1999, nie czekajcie zbyt długo – to pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się sympatyka SF. A jeśli was zadowoli, Netflix posiada w zbiorze także dwa sequele – Reaktywację i Rewolucje. Te jednak nie mogą równać się z oryginałem tak pod względem jakości, jak i kultowości.

Dzień zagłady

Wszystkie filmy katastroficzne mają to do siebie, że zostały oparte na tym samym schemacie. Poznajemy bohaterów, którzy muszą stawić czoło katastrofie. Jest ciężko, wielu traci życie, ale z reguły nadzieja na znalezienie ratunku bierze w historii górę. Nie inaczej jest w Dniu zagłady. To, co mnie jednak w tym filmie ujmuje także po latach, to to, że wzorem prezydenta o twarzy Morgana Freemana nikt nie wciska nam tu kitu. Nie jesteśmy oszukiwani wątpliwym happy endem w obliczu ostateczności. Dzień zagłady jest w stosunku do swego głównego konkurenta, Armageddonu, mocno melancholijny i smutny po prostu. Ostatnie pożegnanie bohaterów trafia w serce widza w sposób trwały, podkreślając kruchość ludzkiego losu.

Pitch Black

W kategorii kosmicznych zakapiorów, z którymi nie warto zadzierać, Richard B. Riddick nie ma sobie równych. Nie dość, że umięśniony i groźnie wyglądający, to jeszcze widzi w ciemnościach. Jego kinowa przygoda zaczęła się jednak od odpowiednio miarkowanego uderzenia. Pitch Black może nie nosi znamion wielkiego widowiska SF, gdyż prócz tego, że rozgrywa się w jednej lokacji, to jeszcze – powtarzając po innych – mało wnosi do gatunku, ale ma ten pierwiastek, który jest w stanie w takich sytuacjach zapewnić długowieczność – mowa o klimacie. To wystarczy.

Interstellar

Wiele dziwnych zarzutów skierowano w stronę Interstellar tuż po premierze. Że nudny, że miałki, że napuszony. Do dziś trudno brać mi je na poważnie. Po kilku seansach nadal utrzymuję, że to jeden z najlepszych, najdojrzalszych obrazów w dorobku Christophera Nolana, a już na pewno najlepszy jego film spod znaku science fiction. Brytyjczyk ma to do siebie, że czegokolwiek się chwyci, podchodzi do tego bardzo poważnie i skrupulatnie. W Interstellar dał wyraz najprawdziwszej twardej fantastyce; fantastyce, w której nauka wygrywa z fikcją. Jeśli potrafisz dojrzeć w treściach SF coś więcej, traktując je jako nośnik uniwersalnych przesłań ubranych w atrakcyjny kostium, jeśli szukasz w SF zadumy i klimatu niesamowitości, Interstellar to garnitur skrojony idealnie dla ciebie.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA