Filmy, na których będziesz PŁAKAĆ od PIERWSZYCH MINUT

Wielkie piękno (2013), reż. Paolo Sorrentino
Podobne wpisy
Gdy jesteśmy młodzi, zwykle brakuje nam czasu na zwolnienie i zastanowienie się, jaką wartość samą w sobie ma ten okres w życiu. Zaczyna nam dopiero świtać w głowach jakaś głębsza refleksja nad egzystencją, gdy młodość z wolna zaczyna nas opuszczać. Wtedy jak na ironię jednak nie możemy już mieć tych magicznych 20 lat. Zbytnio trzyma nas w swoich szponach rzeczywistość, zobowiązania wobec misternie budowanej podczas młodych lat siatki społecznych relacji, z której już nigdy się nie wyrwiemy. Pozostają nam wspomnienia, często bolesne i męczące, lecz nie na tyle, żeby przestać się nimi udręczać. Tę drogę przez swoją młodość i doświadczane w niej namiętności w wybitnie metafizyczny sposób przechodzi bohater Wielkiego piękna – Jep Gambardella (Toni Servillo). Mam dopiero czterdziestkę, więc jeszcze w pełni nie rozumiem wszystkich metafor, a raczej ich nie czuję. Może za 15 lat będzie nieco lepiej. Póki co wzruszam się, gdzieś w głębi odczuwając jedynie echo osamotnienia, tak naturalnego na tym etapie życia, na którym w pełni zrozumiał je Gambardella.
My, dzieci z dworca ZOO (1981), reż. Uli Edel
W tym zestawieniu akurat ta pozycja nie jest jakimś szczególnym wyciskaczem łez ani ckliwym melodramatem używającym wymyślnych zabiegów fabularnych. To film prezentujący rzeczywistość. Podczas seansu możemy czuć bardziej złość niż wzruszenie, złość powodującą łzy bezsilności. Film został poświęcony szczególnie trzem wymienionym z imienia ofiarom bezdomności, narkotyków i dziecięcej samotności, oraz wszystkim innym, którym zabrakło siły i szczęścia, żeby przeżyć. Ćpającej i uprawiającej prostytucję od 12 roku życia głównej bohaterce się jakoś udało. Oglądajmy ten film co jakiś czas i ostrzegajmy się nawzajem, co może się stać z naszymi dziećmi, jeśli nie będziemy z nimi rozmawiać, jeśli nam nie będą ufać, gdy ich świat z jakichś przyczyn się nagle zachwieje, a nas obok nie będzie.
Kiedy więc czytam na tym portalu pod artykułami komentarze typu: „Ta stronka jest żałosna, tu jakieś dzieci z poprawczaka chyba recenzje piszą” (link tu) albo „Z przykrością stwierdzam, że wasi czytelnicy to dzieciaki biorące dopalacze” (link tu), czasem chce mi się krzyczeć, a czasem płakać. Ktoś, kto w ten sposób używa dzieci to uzasadnienia swoich negatywnych emocji, jest małym człowieczkiem, nie ma pojęcia o wychowaniu i nie wie, czym jest szacunek do drugiego człowieka. Wreszcie przez tak myślących ludzi dzieciaki trafiają na ulicę i na niej umierają, jak te z dworca ZOO. Piętnujmy jasno i radykalnie tego typu porównania. Taka praca u podstaw jest w zasięgu każdego z nas. Trzeba tylko ruszyć cztery litery i odważyć się na coś więcej niż komfortowe popijanie kawki przy czytaniu kolejnej wiadomości w Internecie o czyjejś śmierci, strajku lub postpandemicznym bankructwie. Filmy takie jak My, dzieci z dworca ZOO powstały, żeby wzruszać, ale nie bezproduktywnie.
Myszy i ludzie (1992), reż. Gary Sinise
Ten, kto zna książkę, odbierze film jeszcze bardziej wzruszająco. Historia Lenniego i George’a wzrusza, powoduje sprzeciw, a potem bolesne pogodzenie i zwątpienie. W czasach kryzysu nigdy nie uratujemy wszystkich. Zawsze będzie pewna grupa najsłabszych i najmniej przystosowanych, którzy będą cierpieć najbardziej. Co wtedy zrobić, wiedząc, że nie da się ich uratować? George (Gary Sinise) wybrał jedyne możliwe rozwiązanie, chociaż wbrew wszelkim zasadom, jakie rządzą cywilizowanymi społeczeństwami. Ale czasy wtedy były mordercze. Nie miały nic wspólnego z cywilizacją kierującą się jakąkolwiek inna moralnością prócz tej bazującej na chęci przetrwania i konieczności wymierzenia kary. Lennie (John Malkovich) w takich okolicznościach był skazany na śmierć. Można było tylko wybrać stopień jej bolesności. W postaci opóźnionego w rozwoju wielkoluda wzrusza przede wszystkim ta dziecięca nieporadność czy też nieświadomość. Autor Myszy i ludzi pokrętnie zadaje pytanie – czy Lennie musiał umrzeć dlatego, że mentalnie był dzieckiem? A co z prawdziwymi dziećmi? One też w takich warunkach umrą? Historia kryzysu w USA pokazuje, że tak. Historia wszelkich wojen, które toczą ze sobą dorośli, również to potwierdza.
Bonus: Borat (2006), reż. Larry Charles
Kto powiedział, że płakać mamy tylko ze wzruszenia? Intensywny śmiech również pobudza kanaliki łzowe i wtedy leje się nam z oczu jak przy szlochu. W przypadku pierwszego Borata całkiem możliwe, że tak się stanie, zwłaszcza u tych, którzy do tej pory go nie widzieli, a są wrażliwi na żart sytuacyjny. Przygody kazachskiego dziennikarza w Stanach Zjednoczonych były kiedyś nowością w świecie komedii. Można się było śmiać do rozpuku, ale i czuło się zażenowanie niektórymi sytuacjami. Wreszcie – gdy na przykład Borat biegał po ulicy i kierowany jak najszczerszymi emocjami kompulsywnie ściskał innych ludzi, czuło się coś w rodzaju wzruszenia i litości dla niego. Bo obcy go odrzucali. Nie rozumieli, że można kogoś bezinteresownie przytulić. Postać Borata jest więc takim odpryskiem innego świata, którego kapitalizm jeszcze nie zmienił. My, Słowianie, szczególnie starsi, czasem jeszcze tęsknimy za tą Boratową swojskością. Niestety żyjemy w świecie, gdzie otwarte okazywanie emocji coraz częściej odbierane jest jako co najmniej niegrzeczność. Borat, przybywając do Ameryki, tego nie rozumiał.