FILMOWE WIZJE PRZYSZŁOŚCI, KTÓRE SIĘ NIE SPRAWDZIŁY
2001: Odyseja kosmiczna
Co prawda zarówno powieść Arthura C. Clarke’a, jak i film Stanleya Kubricka są powszechnie chwalone za wiarygodność wszelkich aspektów technicznych, jak i samą wizję przyszłości (twórcom udało się między innymi przewidzieć tablety), to jednak nie ma się co oszukiwać. W prawdziwym 2001 nie było – jak i dalej w sumie nie ma – baz księżycowych, wypraw w okolice Jowisza czy nawet kręcących się do rytmu walca potężnych stacji kosmicznych na orbicie (to właśnie wtedy żegnaliśmy MIR-a), do których można dotrzeć pierwszym lepszym lotem. Siedemnaście lat później w kosmosie jesteśmy w takiej samej ciemnej dupie, co i wtedy (okazjonalnie możemy sobie co najwyżej poobserwować na niebie odbłyski ISS), a wszelaki design daleki jest od filmowego modernizmu. No i dumnie prezentowany na dużym ekranie Pan Am… zbankrutował dobrą dekadę wcześniej. Cóż, może trzeba było nazwać swe dzieło 2101?
RoboCop
2015 – to rok, w którym dystopijne Detroit pogrążyło się w – jakżeby inaczej! – ciągle rosnącej przemocy i zostało zepchnięte na granicę bankructwa. Nad wszystkim trzyma tu pieczę olbrzymia korporacja, która wkrótce wypuszcza na ulice miasta mechanicznego gliniarza – pół człowieka, pół maszynę – mającego pilnować prawa, porządku i wgranych mu do mózgu dyrektyw.
2013 – w tym roku Detroit faktycznie zbankrutowało, szybko stając się wyludnionym miastem-duchem, pełnym korupcji i przestępstw. Choć od tego czasu podjęty został plan przywrócenia miasta do życia, w który zaangażowało się kilka… olbrzymich korporacji. Patrolującego ulice RoboCopa na razie ani widu, ani słychu, mimo że lada dzień w mieście ma ponoć stanąć pomnik legendarnego stróża prawa – na znak czasów pozbawionego jednakże swojej kultowej giwery. Tak to czasem rzeczywistość pogrywa sobie z fikcją.
Powrót do przyszłości II
Podobne wpisy
Robert Zemeckis i spółka nigdy nie zamierzali poważnie podchodzić do pokazywanej w filmie przyszłości, traktując ją raczej jako niezobowiązujący pretekst. Można zatem fikcyjnemu rokowi 2015 dać nieco fory – szczególnie w kwestii latających aut i mieszczących się pośród chmur autostrad, szybujących nad ziemią deskorolek, samowysuszających się i dopasujących do naszego rozmiaru ubrań, mechanizmów wyprowadzających psy na spacer czy żartów pokroju granych w kinach Szczęk 19, których reklama straszy za pomocą hologramu. Te ostatnie zresztą mamy – hologramy, nie dziewiętnastą część serii o rekinie-ludojadzie – choć wciąż niedostatecznie dopracowane.
Lecz ogółem kilka rzeczy się poniekąd ziściło. System projekcji HMD, tablety, wideotelefon, wszechobecne drony z kamerami, płaska telewizja na wiele kanałów czy tak zwane wearables. Popularność samego filmu doprowadziła także do tego, że nad lotodeską trwają mocno zaawansowane prace od ładnych paru lat. Również firma Nike wypuściła w końcu na rynek model obuwia wzorowany na tym z dużego ekranu, czyli posiadający automatyczne wiązadła. Ja tymczasem dalej czekam na papier samoistnie odpychający kurz…
Aha, Chicago Cubs nie wygrało mistrzostwa w 2015 roku – uczyniło to… sezon później.
Blade Runner / Akira / Wyspa
Wszystkie te trzy produkcje dzieją się w roku 2019. Teoretycznie to zatem nadal nasza przyszłość. Na tyle jednak bliska, że chyba możemy zapomnieć o zaprezentowanych w nich: buntujących się androidach z międzygwiezdnych układów (jak i androidach w ogóle), sztucznych zwierzętach zastępujących prawdziwe, (raz jeszcze) latających autach i innych maszynach, klonowaniu bogaczy i celebrytów na potęgę (mimo sukcesów z innymi gatunkami zwierząt) oraz supermotorach, które pomykają ulicami Neo-Tokyo (powstałego na gruzach po trzeciej wojnie światowej). Że o wożących się nimi mutantach z psychokinetycznymi zdolnościami nie wspomnę. Jedynie smog o zmierzchu w Tokio i tym podobnych, rozrastających się metropoliach przypomina, iż jesteśmy „na dobrej drodze”…
Misja na Marsa
Rzeczona wyprawa na Czerwoną Planetę według Briana De Palmy odbywa się w 2020 roku. I w rzeczywistości taka misja jest na ten rok przewidziana, tyle tylko że… bezzałogowa. Nie licząc nagłego pojawienia się obcych, niewiele zatem zabrakło do trafnej przepowiedni. Aczkolwiek naukowcy i tak planują postawić ludzką stopę na Marsie już w przyszłej dekadzie. Czekamy – nie tylko na odkrycie obcej cywilizacji, ale również na to, jak wypadnie względem filmu z początku wieku. Co ciekawe, pochodząca z tego samego okresu Czerwona Planeta ma nieco większy margines błędu, przezornie umieszczając akcję w 2056. Obcych brak.