Filmowe postaci, które pierwotnie MIAŁY UMRZEĆ
Rocky – Rocky V
Można powiedzieć, że kultowi bohaterowie Sylvestra Stallone’a dosłownie nie mogą umrzeć. Po Rambo tragiczny los miał też czekać Rocky’ego – tyle, że nie w pierwszym filmie, który uruchomił franczyzę, ale w piątym, mającym stanowić jej podsumowanie. Balboa miał w finale tej części umrzeć w trakcie ulicznej bójki z Tommym Gunnem, wieńcząc smutnym akcentem pięciofilmową karierę boksera. Tym razem sam Stallone chciał w ten sposób spuentować historię swojego bohatera, jako że to właśnie aktor odpowiadał za scenariusz tej części Rocky’ego. Reżyser John Avildsen miał jednak inne zdanie i już w trakcie zdjęć zmienił koncepcję na taką, w której Rocky przeżywa – jak inni jemu podobni filmowi herosi w rodzaju Jamesa Bonda czy Supermana. Na polecenie Avildsena Stallone przepisał ostatnie sekwencje scenariusza i film kończy się dobrze znanym fanom serii wspólnym bieganiem protagonisty z synem. A historia Balboi nie kończy się w 1990 roku, ale trwa do dziś za sprawą szóstej części oraz spin-offu w postaci Creed.
Dante Hicks – Clerks
Wielu kinomanów zna Sprzedawców Kevina Smitha niemal na pamięć. Zapewne mniej osób wie jednak, że pierwotna wersja filmu miała znacznie bardziej przygnębiające zakończenie. Gdy Smith zaprezentował swój film po raz pierwszy w 1994 roku, kończyła go scena napadu na stanowiący centrum narracji sklep, w której trakcie zamordowany zostaje Dante Hicks. Taka konkluzja wpisuje się zdecydowanie w nieco posępną aurę wiszącą nad całym filmem i materializuje widmo zagłady, wiszącą w mniejszym lub większym stopniu praktycznie nad każdym filmem portretującym tzw. pokolenie X z tamtego okresu. Jednak artystycznie satysfakcjonujące, tragiczne zakończenie Sprzedawców zostało uznane przez Smitha, przekonywanego przez przyjaciół, za zbyt przygnębiające jak na nasycony komediowym nerwem film. Reżyser przemontował więc swój debiut tak, by kończył się niejednoznaczną wymianą zdań między nieumarłym Hicksem a Randallem – potencjalny dalszy rozwój wypadków pozostaje przerzucony do sfery domysłów za pomocą zaciemnienia. W kanonicznej wersji Dante jednak z pewnością żyje, czego dowodem jest jego pojawienie się w filmach Jay i Cichy Bob kontratakują, Sprzedawcy 2 i Jay i Cichy Bob powracają.
Clarence – Prawdziwy romans
Podobne wpisy
Słynny film Tony’ego Scotta to jeden z wczesnych błysków Quentina Tarantino, którego scenariusz zrealizował doświadczony reżyser. Skrypt młodego pasjonata był na tyle dobry, że według większości przekazów trafił na ekran bez większych korekt ze strony studia czy samego Scotta. Poza jednym detalem, który jest jednak dosyć istotny dla ostatecznego wydźwięku filmu. W Tarantinowskim oryginale Clarence (grany w filmie przez Christiana Slatera) umiera podczas finałowej ucieczki, pozostawiając Alabamę samą z pieniędzmi. Ten obrót sprawy jest zdecydowanie bardziej ambiwalentny i nadaje romantycznej historii dwojga kochanków-awanturników ciemniejszego zabarwienia. Scott zdecydował się zmienić zakończenie i pozostawić Clarence’a przy życiu, zafascynowany charyzmą duetu protagonistów i niemal bajkowym urokiem Prawdziwego romansu, którego nie zamierzał psuć krwią chłopaka. Po latach Tarantino przyznał, że sfilmowany ostatecznie wariant jest trafiony i nadaje opowieści więcej emocjonalnej mocy niż oryginał, co nie zmienia faktu, że sam uśmierciłby Clarence’a, czyniąc historię mocniejszą. W tym przypadku trudno orzec, czyja wersja jest lepsza, choć podejrzewać można, że więcej jest w tej kwestii zwolenników podejścia Tony’ego Scotta.
Vivian – Pretty Woman
Pretty Woman, mimo swojego – bądźmy szczerzy – przemocowego rdzenia jest do dziś klasykiem nie tylko komedii romantycznej, ale i kina feelgoodowego, znajdującego w prozie życia iskierkę radości i nadziei. Jednak zawarte w historii prostytutki wynajętej przez zblazowanego bogacza do towarzystwa inklinacje dramatu klasowego nie wzięły się znikąd. W pierwotnej, promowanej w Sundance wersji scenariusza J. F. Lawtona to, co stało się romantycznym klasykiem z Julią Roberts i Richardem Geerem, było posępną opowieścią o seksie, narkotykach i władzy pieniądza, ukazującą brzydsze i brudniejsze oblicze Los Angeles. Protagonistka Vivian, prostytutka z Bulwaru Hollywoodzkiego, w tej tragicznej wersji opowieści miała zejść na skutek przedawkowania narkotyków. Zakup scenariusza przez koncern Disneya sprawił jednak, że pierwotnie mroczny scenariusz Lawtona przeistoczył się w baśniową opowieść o miłości i przezwyciężaniu barier, stając się zupełnie innym filmem. Naturalnie tytułowa „pretty woman” w końcowej wersji żyje i ma się wspaniale.
Ian Malcom – Park Jurajski
Na koniec ciekawy przykład zwrotnego oddziaływania filmu na literacki pierwowzór. W Parku Jurajskim Michaela Crichtona matematyk Ian Malcolm ginie podczas ataku tyranozaura na wizytującą park grupę. Podczas prac nad scenariuszem autor powieści wraz ze Stevenem Spielbergiem zdecydowali jednak, że postać ta przeżyje, a kluczowe znaczenie miało dla tej decyzji obsadzenie w roli charyzmatycznego Jeffa Goldbluma. W istocie gdy filmowa wersja Parku Jurajskiego trafiła na ekrany, Maclolm stał się jedną z uwielbianych przez fanów postaci, do dziś będąc chyba najbardziej rozpoznawalną i udaną kreacją samego Goldbluma. Efekt, jaki kinowa interpretacja tej postaci wywarła na publiczność, sprawił dodatkowo, że Crichton wskrzesił doktora Malcolma w książkowej kontynuacji, dopisując nieco naciąganą historyjkę o poważnych ranach i chirurgicznym ratunku. Książkowy Malcolm musiał odtąd chodzić z laską, dodającą mu poniekąd dodatkowego uroku, antycypującego kultowość laski doktora House’a. Filmowy matematyk z kolei, któremu oszczędzono nieco cierpień zadanych przez tyranozaura, przeszedł przedziwną metamorfozę, stając się w sequelu Parku Jurajskiego smutnym cieniem swojego oryginalnego magnetyzmu, kto wie zatem, czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby dochowanie wierności literackiemu pierwowzorowi.
Bonus: Jack Shephard – Lost
Niegdyś porywający miliony, dziś częściej wyszydzany za finał niż wspominany z aplauzem serial Lost miał całkiem sporo postaci wiodących, przez sześć sezonów pozostając zasadniczo wiernym formule realizacji poszczególnych odcinków z punktu widzenia różnych bohaterów. Jednak i tak łatwo z grupy protagonistów wyłowić tego najważniejszego – najwięcej razy użyczającego widzom swojej perspektywy, z najbardziej rozbudowaną historią i ostatecznie kluczową sprawczością w kontekście fabuły. Taką postacią był w serialu J.J. Abramsa i Damona Lindelofa Jack Shephard, chirurg-twardziel, najbardziej prawy, szlachetny, męski wariant tzw. Mary Sue. Jednak losy serialowej dramaturgii mogły potoczyć się diametralnie inaczej, jeśli scenarzyści zdecydowaliby się na swój pierwotny pomysł, zakładający… uśmiercenie Jacka już w pilocie. Miał być to inspirowany Hitchcockowską Psychozą gest mówiący „nikt nie jest bezpieczny”, kilka lat później z powodzeniem zastosowany przez scenarzystów Gry o tron przy postaci Neda Starka. Twórcy Lost przewidywali nawet szkic rozwoju narracji w takim przypadku, w którym centralna rola przypadła Kate Austen, wygadanej uciekinierce, ostatecznie pojawiającej się na drugim planie, przede wszystkim jako obiekt uczuć Shepharda. Manewr pozostał jednak tylko planem i sześć sezonów zbudowano wokół Jacka. Trochę szkoda, bo był mniej ciekawą postacią niż Kate, a początkowy kubeł zimnej wody na przyzwyczajonych do czytelnej selekcji protagonistów widzów byłby ciekawym zabiegiem.