search
REKLAMA
Artykuł

FILMOWE MISTRZOSTWA ŚWIATA. Podsumowanie fazy pucharowej

Jacek Lubiński

30 czerwca 2018

REKLAMA

Półfinały

Nie da się zaprzeczyć, że do stawki czwórki najlepszych dostały się jedne z największych potęg X muzy. Nie powinno zatem dziwić, że oba spotkania były bardzo wyrównane. Rosjanie długo i namiętnie dogryzali Anglikom i vice versa. Remis szybko stał się faktem i utrzymywał aż do końca dogrywki, w której bliski strzelenia decydującej bramki był Boyle, lecz wyszedł ze swoim nowym, bondowskim projektem na ewidentny spalony. Ponownie o wyższości jednej z tych ekip zadecydować miały więc rzuty karne. I dopiero tutaj Rosja poległa, tylko dwa z nich zamieniając na gole, podczas gdy w ekipie brytyjskiej jedynie Branagh przekombinował i nie trafił do siatki.

W drugim starciu Hiszpanie bardzo długo nie mogli znaleźć sposobu na doskonałą Japonię, która gola wbiła im już w pierwszych minutach dzięki iście złodziejskiej, ozłoconej akcji Koreedy na ostatnim festiwalu w Cannes. Od tej pory Japończycy spuścili z tonu i nastawili się na obronę wyniku. Kasując wszystkie napisy do swoich filmów, mocno utrudnili przeciwnikowi życie. Dopiero po zmianie stron Hiszpania wyszła na swoje, na remis, a następnie na prowadzenie i w rezultacie zwycięstwo. Wszystko dzięki szerszej dystrybucji europejskiej oraz większej liczbie amerykańskich hitów na rodzimym rynku. A przede wszystkim dwóm perfekcyjnym trafieniom Medema i de Aranoi, dla którego z pewnością był to cudowny dzień. Po meczu eksperci co prawda zgodnie stwierdzili, że to Japonia powinna wygrać. Jednak zbyt mocno zachowawcza gra i hermetyczny styl zwyczajnie przepadły w starciu z kolorową ekspresyjnością i wysoką energią Hiszpanów oraz z wdziękami żywo kibicującej im z trybun Penelopy. Bywa i tak.

Rosja – Anglia
3 : 3
(2 : 4)

Japonia – Hiszpania
1 : 2

 

Mecz o 3. miejsce

W rzeczywistości taki mecz nie miałby najmniejszych szans zaistnienia. Magia kina to jednak co innego i tak na naszym wyimaginowanym boisku syberyjski niedźwiedź jest w stanie stanąć na przeciwko Kraju Kwitnącej Wiśni. Mało tego! Jest on w stanie schrupać tę wiśnię – szczególnie, że gra u siebie. I rzeczywiście, przez moment Japończycy byli mocno zdekoncentrowani, jakby zagubieni w grze i dali Rosjanom przejąć inicjatywę, co zakończyło się golem po samodzielnym zrywie Konczałowskiego (w 3D). Dopiero po przerwie Japonia zaczęła swój kontratak. W 60. minucie z prawdziwą wściekłością piłkę do rosyjskiej bramki wpakował Kitano. Jednak Rosjanie bronili się na tyle zaciekle, że dopiero w dogrywce doczekaliśmy się decydującego gola – jego autorką okazała się dotychczas ignorowana przez rywala Kawase, która mogła się teraz pławić w blasku zwycięstwa. Dodajmy, iż w ogólnym rozrachunku w pełni zasłużonego.

Rosja – Japonia
1 : 2

 

Finał

O takim ukoronowaniu mundialu Anglicy z pewnością marzą od ponad pięciu dekad. Hiszpanie trochę mniej, więc to oni wyszli na boisko bez przekonania, jakby z myślą o remisie i licząc na karne. Do tych jednak tym razem nie doszło. Przypuszczalnie dlatego, że było to bardzo niemrawe spotkanie jak na finał. Przez blisko osiemdziesiąt minut obie drużyny raczej przechadzały się po boisku – z piłką czy bez, nie miało to dla niektórych graczy znaczenia. O wiele większą wagę poszczególni zawodnicy przykładali do kontemplacji narracyjnego stylu przeciwnika. I choć zdecydowanie więcej radości dało widzom oglądanie Hiszpanów, to jednak Anglicy ożywili się w samej końcówce, co chwila sztormując bramkę zdezorientowanych kolegów z kontynentu. Gola na miarę pucharu zdobył sam sir Ridley Scott, który dość nieoczekiwanie poderwał się z trenerskiej ławki i obiecując sędziemu wszystkie pieniądze świata, wszedł na murawę, gdzie za pomocą wskrzeszania własnych pomysłów samoistnie wygrał cały pojedynek. Zszokowani wątpliwą jakością wykończenia jego ostatniego dzieła Hiszpanie nie byli już w stanie odpowiedzieć. Niemniej końcowy wynik przyjęli z typowym dla siebie optymizmem, więc znów było wiele radości po obu stronach.

Anglia – Hiszpania
1 : 0

I tak oto nasza skromna zabawa dobiegła końca. Liczymy, że nasi czytelnicy bawili się tak samo dobrze jak na prawdziwym turnieju. Zaskoczeń z całą pewnością nie brakowało już od samego początku. Należy wszak zauważyć, że tym razem nie zakwalifikowało się kilka niezmiernie ważnych pod względem filmowym nacji – jak Italia, Grecja, Czechy, Wyspy Owcze czy, przede wszystkim, USA – których brak z pewnością przysłużył się pozostałym. Czy z ich udziałem byłaby to kompletnie inna bajka? O tym będzie szansa przekonać się za cztery lata, na mundialu w całej Ameryce Północnej. Całej? Nie, jest jedna jedyna osada…

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA