Etos samuraja i jego demitologizacja w filmie japońskim
Droga wojownika
Podstawą samurajskiego życia był kodeks bushido („droga wojownika”), zbiór zasad wyniesionych po części z buddyzmu zen, a po części z konfucjanizmu i wierzeń shinto. Pierwotnym celem stworzenia kodeksu bushido (pamiętać trzeba, że właściwy kodeks nie występował nigdy w formie pisemnej, składały się na niego reguły i prawa wyniesione z wielorakich źródeł) miało być uzależnienie wojowników od ich panów feudalnych. Ale ten zbiór zasad moralnych i etycznych stał się czymś więcej, rozrósł do rangi symbolu, przyczynił się walnie do powstania wspomnianego już obrazu samuraja-romantycznego ideowca podążającego nieustannie „drogą wojownika” w ramach samodoskonalenia i z chęcią niesienia pomocy innym.
Jednak, jak pisze Aleksander Śpiewakowski, cytowany przez Anetę Pierzchałę w książce “Film japoński a kultura europejska”, kodeks bushido sprawił, że dla przeciętnego samuraja jego pan stawał się wszystkim, przysłaniając mu potrzeby klas niższych, które ten najzwyczajniej ignorował – i daleko było japońskiemu wojownikowi do wyciągnięcia pomocnej dłoni ku zwykłemu chłopu. Zarazem w duchu konfucjanizmu jest idea opieki nad słabszymi, jednak, jak kontynuuje Pierzchała, nie była ona pielęgnowana. Czy więc samuraja charakteryzowała wybiórczość zasad moralnych? Nie do końca.
W filmie Ame Agaru (Po deszczu) z roku 1999, autorstwa wieloletniego asystenta Akiry Kurosawy, Takashiego Koizumiego, oglądamy przygody ronina, samuraja, który z racji swojego swoistego „bezrobocia” jest akcentem niepożądanym w pozornie uporządkowanym społeczeństwie feudalnym. Ihei Misawa podróżuje więc przez Japonię z żoną u boku, pomagając ubogim i doprowadzając do perfekcji sztukę fechtunku poprzez codzienne ćwiczenia. Misawa, zupełnie nieprzydatny w świecie bez wojen, nie mogący spełnić swojego przeznaczenia jako samuraj, w bushido, w drodze wojownika, znajduje jednak inną prawdę. Ronin, podczas swoich wędrówek, pomaga napotkanym chłopom, kupuje im jedzenie, zabawia rozmową, nieraz wprawia w zakłopotanie swoimi manierami i grzecznością. Wzbudza zdziwienie – przecież to samuraj, ktoś „lepszy” od prostego chłopa, a jednak siedzi z nim przy stole jak równy z równym. Oczywiście nie jest to postawa nowa, już we wcześniejszych filmach autorstwa Kurosawy (często to właśnie on, a nie Koizumi zostaje wymieniany jako autor Ame Amagru, do którego napisał scenariusz, lecz zmarł w trakcie realizacji) roninowie, niemający zobowiązań względem swoich, często zmarłych, panów, oddawali się służbie innym. W arcydziele kina światowego, Siedmiu samurajach, to przecież nikt inny, lecz siedmiu roninów zgodziło się bronić wioski przed rabusiami. W Straży przybocznej i Sanjuro – samuraju znikąd, ostatnim sprawiedliwym okazuje się Kuwabatake, tytułowy ronin. Nie oznacza to jednak, że Kurosawa kreślił postaci jednowymiarowe, nic bardziej mylnego.
Podobne wpisy
Tak jak Sanjura charakteryzowało wyrachowanie i niejaka bezwzględność, tak nie wszyscy samuraje w świecie odzwierciedlonym w Siedmu samurajach godzili się bronić chłopów za miskę ryżu. Nawet przypatrując się postaciom tych siedmiu bohaterów, czujemy różnicę klas, barierę istniejącą pomiędzy chłopem a bushi (pamiętna ostatnia scena, w której młody samuraj Okamoto nie może pozostać z ukochaną w wiosce, gdyż jest ona chłopką, a on podążać musi drogą wojownika). Pomimo tego, że owa ściana wydaje się nie istnieć w Ame Agaru (w Siedmiu samurajach Kurosawa również podjął próbę jej obalenia. Kikuchiyo, chłop z pochodzenia, udowadnia, że samurajem zostaje się ze względu na czyny, nie poprzez zaświadczenie na papierze), to jednak Misawa nie jest zupełnie „czysty” w świetle obowiązującego prawa. Jest roninem, który walczy za pieniądze. Pojawia się w tym miejscu jeden z najważniejszych motywów w sztuce japońskiej – konflikt pomiędzy obowiązkiem i uczuciem (odowiednio „giri” i „ninjo”). Misawa poczuwa się do odpowiedzialności za chłopów, którym wedle litery buddyzmu mahajana i w duchu konfucjanizmu, zobowiązany jest pomagać.
Z drugiej jednak strony, prawo tworzy suweren, będący najwyższą wartością dla samuraja. Czy status ronina, wojownika bez pana, zwalnia Misawę z obowiązku służby? Pytanie owo można rozpatrywać na wiele sposobów, jednak naszej europejskiej świadomości bliższe będzie zdecydowanie zachowanie bohatera, który pieniądze wygrane w walkach wykorzystuje pomagając innym.
W Japonii jednak więź z suwerenem, z prawem przezeń ustanowionym, jest silniejsza niż wszystko inne. Mimo to, właśnie poprzez swoje wybory moralne Misawa pozostaje wierny bushido, jak żaden inny samuraj pokazany w filmie. Inni bushi zgromadzeni na dworze książęcym są zepsuci, rozpuszczeni, walczą tylko dla zabawy i zaspokojenia próżności. Jak pisze Pierzchała „ (…) świat żyje pozorami – ale dla ronina nie ma w nim miejsca.”
Giri i ninjo
Wspomniany w poprzednim akapicie motyw walki obowiązku i uczucia, giri z ninjo, jest toposem intrygującym chyba każdego, kto zetknął się z kulturą samurajską. Targany sprzecznościami duch wojownika nie mógł dać poznać po sobie jakiegokolwiek wahania, bushi musiał zawsze pozostać niewzruszony i podporządkowany swojemu panu, nawet jeśli było to sprzeczne z jego własnym poczuciem moralności oraz interesem prywatnym. Najwybitniejszym chyba przykładem zwycięstwa giri nad ninjo jest autentyczna historia z XVIII wieku znana jako Opowieść o 47 roninach sfilmowana i przeniesiona na karty literatury dziesiątki razy. Właśnie w tym epizodzie z bogatej historii Japonii dowiadujemy się, jaką wartością dla samuraja było giri, obowiązek. Po śmierci swojego pana, podstępnie zmuszonego do popełnienia seppuku, najwierniejsi samuraje rodu Asano poprzysięgli zemstę jednemu z dostojników odpowiedzialnych za zaistniałą tragedię. Przez wiele lat w ukryciu, często w nędzy, hańbie i zapomnieniu, porzucając życie rodzinne planowali zemstę na człowieku, który doprowadził ich pana do zguby. Czy można wyobrazić sobie lepszą manifestację wierności swemu panu, któremu wierni przyboczni służą nawet po jego śmierci? W dodatku po udanym zamachu wręcz z radością idą na śmierć popełniając seppuku, gdyż wypełnili swoje przeznaczenie?
Z drugiej strony odzywają się jednak głosy, że były to życia zmarnowane w imię zemsty, którą często gardzimy; że były to zmarnowane szanse na przyszłość, niepotrzebne poświęcenie nie tylko żywotów samych autorów wendetty, ale i ich rodzin.