search
REKLAMA
Seriale TV

Dlaczego MS. MARVEL mogła być najlepszym serialem MCU, ale nie jest

Miało być pięknie, ale nie do końca wyszło.

Filip Pęziński

16 lipca 2022

REKLAMA

Dobiegł końca pierwszy (i ostatni?) sezon najnowszej produkcji Marvela, Ms. Marvel. Po pierwszym odcinku byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony do dalszych rozdziałów przygód Kamali Khan, ale niestety w całość wkradło się kilka wyraźnych zarzutów, które ostatecznie sprawiły, że nie mogę nazwać produkcji Disney+ najlepszym serialem MCU. Mimo że były ku temu przesłanki.

Bezspoilerowo postaram się wyjaśnić, co wyszło, a co nie.

WYSZŁO: Kamala Khan i Iman Vellani

Ms. Marvel jest dopiero drugim (po Moon Knighcie) serialem Marvela, który jako bohatera tytułowego stawia zupełnie w tym świecie nową postać. W poprzednim przypadku grał ją sam Oscar Isaac, tym razem postawiono na absolutną debiutantkę, młodziutką Iman Vellani. Początkująca aktorka stanęła zatem przed trudnym zadaniem. Nie tylko dlatego, że musiała udźwignąć rolę tytułową, ale też dlatego, że komiksowa Kamala Khan, w którą się w serialu wcieliła, to postać naprawdę ujmująca i stanowiąca jedną z najciekawszych wymyślonych w Domu pomysłów w czasie ostatnich kilkunastu lat. Na szczęście spisała się na szóstkę, a jej Kamala to postać równie charyzmatyczna, czarująca i – może przede wszystkim – pełnokrwiście bliska odbiorcy, co pierwowzór. Już nie mogę doczekać się jej wielkoekranowego debiutu w Marvels (sequelu Kapitan Marvel).

NIE WYSZŁO: Antagoniści

Niestety, po drugiej stronie barykady nie postawiono Kamali zbyt ciekawych antagonistów. Liczba mnoga jest tu jak najbardziej wskazana, bo Ms. Marvel mierzy się w serialu z małą armią przeciwników, niestety trudno wśród nich znaleźć ciekawą i budzącą respekt postać. Nie pomaga też fakt, że zagrożenie pochodzi z różnych kierunków, przez co ma się wrażenie, że serialowi brakuje konkretnego złoczyńcy.

WYSZŁO: Protagoniści

Na szczęście serial nadrabia protagonistami. Nie tylko główna bohaterka uwodzi charyzmą, ale też rodzina i bliscy Kamali to galeria ciekawych, zróżnicowanych i budzących natychmiastową sympatię osobistości. To właśnie momenty, w których główna bohaterka spędza czas z rodziną i przyjaciółmi, wypadają w serialu najlepiej. Rodzinne ciepło i naturalność młodzieży pokolenia Z stanowią prawdziwą siłę Ms. Marvel. Mam szczerą nadzieję, że przynajmniej część tych postaci powróci w Marvels.

NIE WYSZŁO: Nowy świat

Twórcy Ms. Marvel chcieli pójść drogą wydeptaną przez Czarną Panterę czy Shang-Chi i legendę dziesięciu pierścieni i ponownie połączyć etniczne pochodzenie protagonisty z zakorzenionymi w kulturze wierzeniami i światem nadprzyrodzonym. Tutaj zwyczajnie nie wyszło, bo świat dżinnów, który poznajemy w serialu, nie jest specjalnie ciekawy, zupełnie niezwiązany z komiksowym pierwowzorem i przesadnie angażujący scenarzystów. Komiksowa Kamala miała bardzo pretekstową genezę mocy, która pozwoliła na skupieniu się na dalszych losach bohaterki. W produkcji Disneya niepotrzebnie zagnieżdżamy się w kolejnym pozaziemskim wymiarze Marvela.

WYSZŁO: Nowa kultura

Bardzo cieszy mnie, że Kevin Feige postanowił zekranizować przygody Kamali Khan, bo popkultura bardzo rzadko sięga po świat islamu w tak bezpretensjonalny i obyczajowy sposób. Świetnie obserwuje się codzienne życie imigrantów z Bliskiego Wschodu, ich tradycje, przekonania, wierzenia. W tym aspekcie Ms. Marvel intryguje i uczy. Polityka inkluzyjności MCU we wzorowym wydaniu!

(NIE) WYSZŁO: społeczne zaangażowanie

Duża mocą komiksowej Ms. Marvel było to, jak sprawnie i nienachalnie przemycała dużo społecznie zaangażowanych tematów, jak kultura gwałtu, prawa wyborcze, samoakceptacja ciała, odkrywanie seksualności. Duża część komiksowych przygód Kamali na swój sposób stanowiła alegorię tego typu kwestii. W serialu tego zabrakło. Dosłownie jedną scenę poświęcono roli kobiet w kulturze islamu, kilka więcej wyborom do rady meczetu. Momenty te są naprawdę świetne i zostaną mi w głowie dużo dłużej niż potyczki z dżinnami. Szkoda, że było ich tak niewiele.

WYSZŁO: Los imigranta

Pokrewny z wyżej opisanymi tematami wydaje się motyw imigracji, konieczności ucieczki z rodzimego kraju, podziałów etnicznych. W serialu wybrzmiewa on bardzo mocno, ale i naturalnie. To oryginalny i mocno edukacyjny dodatek do opowiadanej historii. I dowód, że twórcy mieli ambicję, aby w Ms. Marvel pokazać coś więcej niż tylko superbohaterską zabawę.

NIE WYSZŁO: Za mało odcinków

Wspomniany wyżej brak czasu na społecznie zaangażowane tematy tłumaczyć można krótkim metrażem serialu. To zaledwie sześć odcinków, które łącznie dają około 5 godzin materiału. O ile w innych serialach Marvela krótki metraż wcale nie przeszkadza, tutaj trudno pozbyć się wrażenia, że poszczególne wątki są potraktowane po macoszemu, a twórcy zmuszeni są skakać między tematami, żadnego nie dotykając w odpowiedni sposób. Odkrywanie mocy, narodziny superbohaterki, walka z dżinnami, starcia z agencjami rządowymi, pierwsze miłości, wybory do rady meczetu, przeszłość rodziny Kamali. Jest tego po prostu za dużo na zaledwie sześć rozdziałów.

WYSZŁO: Strona wizualna

Mocne kolory, teledyskowy montaż, zabawy formą, rysowana animacja łączona z realnie nakręconymi scenami. Momentami bliżej najnowszej produkcji MCU było do np. Scotta Pilgrima kontra świat niż do reszty uniwersum tworzonego przez Kevina Feigego. Ms. Marvel wiedziało, jak chce wyglądać, i swój plan realizowało w naprawdę oszałamiający sposób.

NIE WYSZŁO: Strona wizualna

Niestety do czasu. Miałem wrażenie, że zabrakło tu zapału i z odcinka na odcinek Ms. Marvel „normalnieje”, traci wizualny pazur, sporadycznie sięga po opisywane wyżej pomysły. Szkoda. Chociaż rozwiązanie tej zagadki jest dziecinnie proste: reżyserzy odcinka pierwszego nie wracają aż do finałowego. Niestety, tym razem Disney zdecydował się na dywersyfikację twórców.

Komiksowa seria, w której zadebiutowała Kamala Khan (seria w całości dostępna w Polsce!), jest jednym z moich ulubionych komiksów mainstreamowych ostatnich lat. Jako oddany fan Ms. Marvel doceniam serial Disneya, bo oddaje ducha oryginału i sprawnie wprowadza postać do Kinowego Uniwersum Marvela. Szkoda tylko, że nie zawsze udało się odpowiednio rozłożyć akcenty i często skupiano na mniej udanych elementach opowiadanej historii. 

A wam podobała się Ms. Marvel?

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA