MS. MARVEL. Muzułmanka z pokolenia Z w zachwycającym otwarciu nowego serialu Marvela
Loteria. To jedno słowo idealnie opisuje poziom produkcji kierowanych na platformę Disney+. Naprawdę kiepskie tytuły przeplatane są zaskakującymi perełkami. Chociaż niezbyt zachęcające zwiastuny wcale tego nie sugerowały, na szczęście Ms. Marvel zdaje się należeć do tej drugiej grupy. To przynajmniej sugeruje pierwszy z zaplanowanych sześciu odcinków serii.
Tytułowa Ms. Marvel to postać dość nowa na mapie komiksowego uniwersum. Wróć. Kamala Khan to postać nowa, jej alter ego wcześniej należało do kilku innych postaci, w tym do bohaterki granej w produkcjach Marvel Studios przez Brie Larson. Kamala dołączyła jednak do tego uniwersum dopiero w 2013 roku, a jej postać wpisywała się w szerszą strategię dywersyfikacji i inkluzywności tytułów Domu Pomysłów, na mocy której np. Jane Foster została Thor, a Sam Wilson Kapitanem Ameryką.
Ms. Marvel na kartach komiksu
Co Kamala wniosła do Marvela pod względem wspomnianej dywersyfikacji? Była pierwszą muzułmańską postacią tego świata z własną serią komiksową. Przy tym jej pochodzenie nie pozostawało chwytem marketingowym. Kamala żyła w tradycyjnej rodzinie, odwiedzała kraj pochodzenia rodziców i sprawnie, ale też lekko i nienachalnie wprowadzała czytelnika w kulturę islamu. Seria często też zahaczała o codzienne problemy generacji Z, aluzyjnie mierzyła się z zagadnieniami związanymi z tolerancją, akceptacją, ruchem #metoo. Stanowiła zatem prawdziwą edukacyjną petardę zapakowaną w konwencję superbohaterskiej teen dramy i czyniącą Kamelę Khan swoistym Peterem Parkerem XXI wieku. Ms. Marvel okazała się też bardzo popularnym i cenionym komiksem, który zdobywał liczne nagrody i zawędrował aż do samego Białego Domu, gdzie przedstawicielka Marvela wręczyła komiks ówczesnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, Barackowi Obamie.
Ms. Marvel na małym ekranie
Jeśli jeszcze nie zauważyliście ze wszystkiego, co napisałem powyżej, jestem wielkim fanem komiksowych przygód Ms. Marvel. W teorii zatem powinienem wyczekiwać przeniesienia jej historii na ekran, ale przyznać muszę, że więcej we mnie było sceptycyzmu i obaw, że Disney nie będzie w stanie oddać wyjątkowości pierwowzoru. Na szczęście się myliłem.
Od absolutnie pierwszej sekundy premierowego odcinka zakochałem się w najnowszej produkcji Marvel Studios. Ucieszyłem się tym, jak wiernie oddano nerdowską fascynację głównej bohaterki światem największych ziemskich herosów. Zachwyciłem się zachowaniem przyziemności jej codziennych problemów oraz istotną rolą rodziny i przyjaciół w życiu bohaterki. Z ulgą przyjąłem, że muzułmańska kultura jest w serialu bardzo obecna, ale podobnie jak w komiksie pełni funkcję naturalnego, organicznego tła opowieści.
To, co zaskoczyło mnie jednak najmocniej, nie łączy się z wiernością duchowi komiksu, ale stroną realizacyjną serialu. To najoryginalniejsza i najbardziej wyrazista stylistycznie produkcja Marvela od… zawsze (?). Mocne kolory, teledyskowy montaż, zabawy formą, rysowana animacja łączona z realnie nakręconymi scenami. Ms. Marvel wie, jak chce wyglądać, i swój plan realizuje w naprawdę oszałamiający sposób.
A w centrum tego wszystkiego debiutująca przed kamerą, dziewiętnastoletnia Iman Vellani w roli tytułowej, która po prostu urzeka swoją charyzmą i budzi w widzu wprost natychmiastową sympatię.
I tylko jeden element obudził we mnie w tym pierwszym odcinku pewne wątpliwości: zmiana (względem komiksu) zakresu mocy głównej bohaterki. Nie czepiam się zmiany jako zmiany, ale te komiksowe wydają mi się (na ten moment) po prostu atrakcyjniejsze.
Z radością zatem donoszę, że Ms. Marvel godnie przenosi jeden z najciekawszych komiksów głównego nurtu ostatnich lat na streamingowy ekran. Tak przynajmniej każe przypuszczać pierwszy odcinek serialu Disneya. Kolejnych wprost nie mogę się doczekać.