Czego w SCIENCE FICTION jeszcze nie WIDZIELIŚMY lub widzieliśmy za RZADKO?
Tak naprawdę wszystko już było, przynajmniej to, co zdołała stworzyć nasza wyobraźnia, ta naukowa również. Pewne tematy i związki między nimi są jednak eksplorowane znacznie rzadziej, a czasem wręcz sporadycznie przez twórców filmowych, skupionych raczej na tworzeniu contentu już widzom znanego, sprawdzonego i rokującego dobre wyniki sprzedażowe. Czasem jednak pojawiają się eksperymenty. Szkoda, że jest ich o wiele więcej w kinie fantastyki niezależnej, niszowej, często niedoinwestowanej, gdzie twórcy mają odwagę iść pod prąd, bo nie mają nic do stracenia. Te nowatorskie ścieżki często kończą się ślepo. Są jak periodyczne rzeki w Afryce i nie docierają do szerszego grona widzów. W kinie mainstreamowym SF takie pomysły raczej się nie pojawią, a może się mylę. Z chęcią przeczytam wasze sugestie, o czym można jeszcze nakręcić dobry film science fiction.
Świat podwodny
Wdzięczny temat, bardzo dobrze pokazany np. przez Jamesa Camerona w Otchłani. Pamiętajcie jednak, że w tym przypadku wersja kinowa jest lepsza niż reżyserska. Nie zawiera tylu dopowiedzeń. Temat eksploracji świata podwodnego jest jednak o wiele rzadszy niż próby kolonizacji kosmosu. Rzadko zdarza się, że film dzieje się wyłącznie pod wodą, a tak istnieje kompletny świat dostępny człowiekowi na poziomie tego ziemskiego. Doprecyzuję, że chodzi o makroświat, a ten mikro wciąż pozostaje tematem raczej filmów przyrodniczych i bajek niż poważnego kina fantastyczno-naukowego. Myślicie teraz o Aquamanie?
Transcendentna świadomość
Ten temat już był. Przypominam sobie teraz Solaris, ale tę nowszą wersję, a nie rozwlekły, perypatetycki traktach filozoficzny od naszych wschodnich sąsiadów. Świadomość jako byt sterujący była konceptem już wykorzystanym w kinie fantastycznym, chociażby w Strażnikach Galaktyki vol. 2. Nie jest to jednak wielka skala. Byty transcendentne są również owszem, wszech powszechne, lecz w końcu zmieniają się w konkretne, antropomorficzne twory, które nawet można dotknąć. A gdyby tak zrezygnować z tej maniery? Transcendentna świadomość mogłaby przyjąć formę czysto interaktywną, w ramach kina science fiction o rozszerzonych możliwościach percepcyjnych dla widza. Już dzisiaj środków do stworzenia takiego środowiska mamy sporo, a jeśli dodać do nich np. elektrostymulację? Przyszłość z pewnością zaoferuje widzowi o wiele szerszą perspektywę doświadczenia w filmie tego, co wyobrażamy sobie jako transcendentną świadomość. W końcu z jakąś jej wizją żyjemy w naszej kulturze od tysięcy lat. Transcendentna albo transcendentalna świadomość? Co wolicie?
Cały świat wydrukowany w 3D, łącznie z umysłami – złóż sobie nowy mózg
A może film nakręcony wydrukowanymi kamerami, oświetleniem i generalnie wszystkim, co tylko można użyć. A co aktorami? Też wydrukowani? A między nimi ci biologiczni? Może to materiał na bajkę, a może surrealistyczną fantastykę w stylu Godarda o problemach komunikacyjnych między żywymi i wydrukowanymi? Coś w rodzaju traktatu filozoficznego, a fantastyka się niewątpliwie nadaje do prowadzenia abstrakcyjnych dyskursów. A na fotografii element wydrukowany w 3D do filmu Atak cyfrowych ośmiornic.
Technologie kwantowe
Pomyślmy w następujący sposób – w XXII wieku powszechne stanie się wykorzystywanie tzw. splątania kwantowego, które Einstein nazywał upiornym, creepy, wpływaniem na odległość. Jakie ma zatem znaczenie, czy dwie cząstki wpływają na siebie w jednym pomieszczeniu, czy gdy jedną z nich wyeksportujemy na Plutona. To w dużym skrócie, uproszczeniu, żeby lepiej wyobrazić sobie potęgę tego eksperymentu, za który w 2022 roku Alain Aspect, John F. Clauser oraz Anton Zeilinger otrzymali Nagrodę Nobla. A co w takim razie z filmem? Mając opracowaną technologię splątywania kwantowego, można by wejść na zupełnie nowy poziom rozrywki multimedialnej z kinem w roli głównej, a i temat dla filmów spadkobierców Christophera Nolana jest wdzięczny.
Sztuczna inteligencja kontra działalność artystyczna człowieka
Przypomniała mi się teraz ciekawa produkcja pt. Velvet Buzzsaw. Krytyka sztuki z osobliwym problemem zagrał tam Jake Gyllenhaal. Jakiś czas temu spotkałem człowieka, który wpadł na „nowatorski” pomysł, wykorzystywania AI do tworzenia grafik cyfrowych, a potem drukowania ich i sprzedawania, jako dzieła stworzone przez człowieka. Zaznaczam przy tym, że to nie AI poszła tu drogą oszustwa, ale właśnie człowiek. Tak więc ciągle człowiek jest tym czynnikiem, który nawet działania sztucznej inteligencji chce wykorzystać niezgodnie z ideą jej działania, a przy tym zawzięcie krytykuje jej domniemaną, przyszłą niezależność. Dobrym tematem filmu lub nawet serii filmów byłyby więc obyczajowe rozważania, jaka będzie sztuka w obliczu działań AI i obserwującego je człowieka, artysty, marszanda oraz zwykłego odbiorcy twórczości. Czy poprzez sztukę AI będzie dążyła do zdominowania nas?