Ciarki, łzy i wbijanie w fotele.15 NAJLEPSZYCH SCEN z filmów i seriali 2022 roku
Stworzenie sceny, która na stałe „wmontuje” się w popkulturę i zapisze się jako ta – którą większość widzów będzie już zawsze kojarzyć – nie jest rzeczą łatwą. To najczęściej punkty kulminacyjne, cliffhangery czy istotne punkty zwrotne, które poprzez pozytywne bądź też silne emocje, które się im z nią kojarzą, stają się czymś ważnym i satysfakcjonującym dla oglądającego. W dobie social mediów stają się także czymś, co dodatkowo rośnie w warstwie metaznaczeń – kopalnią memów, rolkami i rozpoznawalnym kulturowo tropem. Wiele z nich powstaje przypadkowo, stają się „kultowe”, ponieważ wybraniają się w warstwie emocjonalnej, wizualnej i fabularnej. Nie da się jednak nie zauważyć, że obecnie twórcy prześcigają się w tym, które sceny staną się swoistym fenomenem, stworzą viral w sieci (np. w mediach społecznościowych jak TikTok), a przez to wygenerują dodatkowe zainteresowanie wokół produkcji, która urasta do poziomu kulturowego fenomenu. Postanowiłem zmierzyć się z niemożliwym i wybrać te sceny z widzianych przeze mnie filmów i seriali w 2022 roku, które wpisują się w powyższe kategorie i w mojej opinii były najbardziej wbijające w fotel, wyciskające łzy i wywołujące (różnego rodzaju) ciarki.
15. Przemiana przed lustrem Marilyn Monroe w „Blonde”
Do filmu Andrew Dominika można mieć sporo uwag, czemu się nie dziwię, ponieważ fabularnie i na poziomie samego zamysłu jest on czymś, czego nie do końca oczekują widzowie od filmów biograficznych. Jednego nie można jednak odmówić Blonde – Ana de Armas udźwignęła tę rolę, a scena z lustrem to jest coś niesamowitego, będącego metaforyczną syntezą całej kreacji Marilyn Monroe w jej wykonaniu.
14. Scena przemiany w „Werewolf by Night”
Piękny ukłon w kierunku klasyki grozy lat 30. ujęty w tej świetnej sekwencji to coś, co dało mi sporo estetycznej radości. Gra cieniem, przerażeniem Laury Donnelly kupiły mnie. Zadziwiające jest to, że w dobie marvelizacji kina tylko ta jedna scena z MCU trafiła do zestawienia najlepszych scen takiego fana komiksowego sznytu. Cóż, obecna kondycja filmów Marvela nie pozwala na wiele więcej.
13. Walka z najemnikami w „Dzikiej nocy”
Kino totalne, okrutnie zadłużone, ale absolutnie świadome w swojej formie, groteskowo brutalne, mocno pulpowe, celowo przerysowane i nawet jeżeli trochę rozjechane i nietrafione w finale, to w ogólnym rozrachunku dające sporo radości i satysfakcji. Estetyczny i świąteczny szok. Niezwykle satysfakcjonujący. Zwłaszcza w tej scenie, która ląduje do moich ulubionych w całym 2022 – David Harbour urodził się do tego, aby zagrać Świętego Mikołaja i wywijać młotem. Nawet Thor tak nie machał Mjölnirem, jak on.
12. Scena z pierwszego koncertu Elvisa, który zobaczył pułkownik Parker w filmie „Elvis”
Niesamowicie i zaskakująco komiksowa perła montażowa, która pozwala ująć fenomen prawdziwego superbohatera, nadczłowieka, jakim Presley był dla fanów. On jest tu teoretycznie bliski, ale jednocześnie podniecająco nieosiągalny. Niczym bóg, który zstąpił pomiędzy śmiertelników, dał się dotknąć, rzucić na kolana i poszedł dalej. Sceny występów i przeobrażania się w niesamowite zjawisko scenicznie, to coś absolutnie kosmicznego. Zwłaszcza ta pierwsza, w której Presley prezentuje swoje kołysanie biodrami i zwala z nóg kolejne fanki. Dlatego najbardziej doceniam pierwszy akt Elvisa, który wbił mnie w kinowy fotel, wywołał drżenie i ekscytację. Muzyka we mnie płynęła, nóżka chodziła, czułem adrenalinę, napięcie i podniecenie, które spływało na mnie z ekranu.
11. Scena ataku Wikingów na słowiańską wioskę w „The Northman”
Potężny mastershot w I akcie zapowiadał, że będzie to kino fenomenalne. Esencja dzikości, pierwotnej siły, której nie idzie zatrzymać, została ujęta w sposób niezwykle widowiskowy, pieczołowity i bezbłędny. Dla takich scen, będących największym wyzwaniem dla twórców, powstało kino. Szkoda tylko, że intensywność Wikinga spadła tak bardzo w akcie II. Dlatego w zestawieniu nie znalazła się druga, epicka scena – walki pod wulkanem.
10. Eddie Munson grający „Master of Puppets”
Epicka scena w Upside Down, w której Eddie The Hero staje się naprawdę bohaterem, musiała stać się legendą. To jest absolutnie celowo, wręcz bezczelnie wydestylowana sekwencja pod to, aby być czymś spektakularnym, niesamowicie nostalgicznym, a jednocześnie szalenie uniwersalnym. Tak kreuje się bohaterów, nawet jeżeli dłużyzny z finałowych odcinków ostatniego sezonu Stranger Things były trochę przestrzelone fabularnie, to pod względem kreowania swoich bohaterów, wartości, ta produkcja nie bierze jeńców.
9. Intro do „Peacemakera”
Kocham je bezgranicznie, mogę oglądać w kółko aż do wieczności. Jedno z tych, których nigdy się nie przewija. Przaśne, celowo przerysowane, zabawne, wspaniałe, bo gorzko-słodkie, jak cały serial będący zdecydowanie najlepszą produkcją związaną z reorganizowanym uniwersum DC w zeszłym roku.
8. Scena tańca w „Severance”
Serial Apple TV+ z pewnością zasługuje na więcej uwagi, niż ją otrzymał. Nie zdarzyło mi się, aby ktokolwiek, kto widział Rozdzielenie, nie uważał go za produkcję wybitną i wartą uwagi. Ja również należę do tego grona. To The Office spotykające Matrixa. Prym wiodą w nim takie sceny jak ta z tańcem. Moment, w którym siedziałem jak zahipnotyzowany, nie wiedząc, co ze sobą począć przed ekranem. Dziwaczne uczucie, wytrącające z równowagi.
7. Przemówienie Kino Loya z serialu „Andor”
Gwiezdne wojny dla dorosłych stoją takimi scenami jak ta, w której Andy Serkis wzbija się na emocjonalny Mount Everest, napięcie rośnie z każdym jego słowem, każdą sekundą, a wieńczy je bezradne spojrzenie w dół. W tym momencie my wszyscy zaczynamy rozumieć, dlaczego Imperium to zło. A to jest odpowiedź na coś, co stanowiło od zawsze oś konfliktu między jego zwolennikami a tymi będącymi za Rebelią. Szach-mat!
6. Monolog Luthena w serialu „Andor”
Są takie momenty, w których nie potrzeba zbędnych ruchów, gry świateł, dźwięku, specjalnych fajerwerków i popisów podrasowanych CGI, aby osiągnąć pełnię doznań i emocji. Jedną z takich scen jest kulminacyjny moment monologu, kiedy Luthen wywleka wszystko to, co napędza go do działania, wypowiada wszystko to, co w serialu bazowało na szeregu niedopowiedzeń. To też moment, gdy pada jedno z najlepszych „Everything!” w historii. Stellan Skarsgård w jednej z najintensywniejszych kwestii monologowych ostatnich lat. Facet ma w sobie jakąś diaboliczną, niesamowitą charyzmę, dzięki której zagarnia scenę dla siebie.
5. Taniec Wednesday Addams w „Wednesday”
Tego tańca nie trzeba nikomu przedstawiać, bo stał się Internetem. Tak, dosłownie całym Internetem. Charyzma Jenny Ortegi, niezwykły, autorski układ taneczny będący esencją granej przez nią postaci Wednesday Addams, niesamowity klimat sceny, łącznie z… pełnokrwistym finałem, to coś, co dało sporo popkulturowej radości bardzo wielu ludziom na całym świecie. Tego, wbrew pozorom, nam czasem najbardziej potrzeba.
4. Pogoń Batmana za Pingwinem w „The Batman” Matta Reevesa
Muszę to zaznaczyć na wstępie – pościg za Pingwinem kocham bezkrytycznie i oglądałem tę sekwencję już dziesiątki razy. To doskonała synergia obrazu i dźwięku, gdzie w jedno stapia się płomień, deszcz i mrok ze stopniowo rozwijającym się motywem muzycznym Giacchino, który ma swój tryumfalny finał w momencie, w którym Kurt Cobain w pelerynie dopada Oswalda Cobblepota. To też bardzo metaforycznie i ciekawie ukazana błędna ścieżka, którą podąża Bruce Wayne przed przemianą, którą przechodzi w ostatnim (nieco przestrzelonym fabularnie) akcie. W tym momencie historii napędza go jeszcze młodzieńczy gniew, zemsta i… szaleństwo. Bo właśnie za absolutnego świra ma go Pingwin, tego się obawia, dlatego przed nim ucieka w panice. Postępowania szaleńca nie da się przewidzieć i kontrolować. Mroczny Rycerz Pattinsona jest dla niego tak odklejony od rzeczywistości, że się go po prostu boi. Ten strach jest namacalny, nawet na ukrytej pod toną charakteryzacji twarzy Colina Farrella. A całość zaczyna się od… odpalenia silników, które to zawsze wywołuje we mnie ciarki. Nie dziwię się, że film został nominowany do Oscara za udźwiękowienie. To ryk opartego na silniku chevroleta potwora rodem z czeluści jest zwiastunem tego, że trzeba zwiewać, że ten Batman ma nie po kolei pod maską, że stać go na wiele. Całość, jak wspomniałem, oplata klamra w postaci sugestywnego score’u Giacchino. I tutaj nie zrozumiem Akademii, bo sama nominacja za nią wydawała mi się minimum. Jej brak to kuriozum.
3. Gadające kamienie w „Wszystko wszędzie naraz”
Kino, które wywróciło cały 2022 rok do góry nogami, ma w sobie jedną scenę, która przekracza wszystkie granice – dialog kamieni. Ogrom człowieczeństwa, matczynej miłości, próby porozumienia za wszelką cenę nigdy nie był skondensowany w jednym momencie tak mocno. W życiu bym nie podejrzewał, że moją ulubioną zeszłoroczną kinową matką będzie kamień i babka z parówkami zamiast palców w jednym! To wszystko jest tak dziwne, wszędzie za mną chodzi i naraz raduje.
2. Przejście przez salę tronową Viserysa w „Rodzie smoka”
Efektowny, ale nie efekciarski styl prowadzenia prequela Gry o tron to standard, do którego powinni dążyć twórcy gatunku fantasy. Twórcy wcale nie potrzebują tu już smoków, bo stworzyli prawdziwe potwory z… ludzi. I to nie tylko pod względem charakterologicznym, ale rozwijają bohaterów tak, że aktorzy mogą dać prawdziwy popis swoich umiejętności. Nie ukrywam, że Paddy Considine zamknął mi usta poziomem artyzmu we wspomnianej scenie. Wejście w postać, pokazanie niuansów osobowości, pragnień Viserysa, który chce po prostu, aby było dobrze, to coś… na co brak mi słów. Kunszt to jedyne, co mi przychodzi do głowy. Tak konsekwentnie i fantastycznie poprowadzonych postaci nie ma zbyt wiele, dlatego mogę tylko bić brawo i kłaniać się w pas Considine’owi. Inni aktorzy w Rodzie smoka również prezentowali niesamowity poziom, ale bledną przy tym, co zaserwował Considine w swoim finałowym występie.
1. Lewitująca Maxime w „Stranger Things”
Przywrócenie kogoś z kulturowego niebytu, to jest COŚ. Bracia Duffer potrafią to, jak nikt inny. Kate Bush była gwiazdą lat 80., ale już wtedy mocno alternatywną, wychodzącą poza schematy, a u nas mało znaną. Dlatego ze świecą należałoby szukać jej znaków życia we współczesności… W takim momencie weszło Stranger Things, całe na biało i wybrało właśnie Running Up That Hill do najbardziej emocjonującej sceny w całym czwartym sezonie, który zmiótł pod względem bycia popkulturowym fenomenem niemal wszystko to, co 2022 rok przyniósł. Dlatego już za samo dokonanie tego, że nowe pokolenie odkryło utwór Kate Bush, wzięło jako swój, należy się to pierwsze miejsce.
Kate Bush w Stranger Things, Batman, a może tańczący Elvis? Które sceny w 2022 roku wzbudziły nasz największy zachwyt i na stałe wbiły się do popkultury?