Najlepsze FILMY POLITYCZNE
9. Gracze (1995)
Trudno uznać Graczy za film wybitny lub doskonały, ale jest to na swój sposób obraz wyjątkowy. Aż dziw bierze, że do tej pory jedynie nieliczni polscy filmowcy podejmowali próby zekranizowania wyborów prezydenckich, bo przecież jest to niesamowicie filmowy materiał; brak moralności, chwyty poniżej pasa, szukanie haków na przeciwnika, walka o władzę – to aż chce się oglądać!
Gracze opowiadają o kampanii prezydenckiej z 1990 roku, gdzie bój pomiędzy sobą mieli stoczyć – ówczesny premier i ulubieniec inteligencji, Tadeusz Mazowiecki oraz Lech Wałęsa. Głównym bohaterem dzieła jest reżyser filmowy, Jan Gracz (prawdopodobnie rola życia Janusza Józefowicza!), który dowodzi kampanią wyborczą Wałęsy i aby osiągnąć sukces nie cofnie się przed najgorszym świństwem. Niespodziewanie do grona faworytów dołącza Stan Tymiński, tajemniczy biznesmen z Kanady, który według wizji Bugajskiego, był człowiekiem na usługach radzieckich. Do tego reżyser postanowił włączyć do filmu, zupełnie niepotrzebny, wątek sensacyjny, więc Polska i pierwsze wolne wybory prezydenckie stają się nie tylko polem walki wyborczej, ale również rywalizacji wywiadu sowieckiego oraz izraelskiego.
Ryszard Bugajski powrócił do ojczyzny w 1995 roku i Gracze są pierwszym filmem, który zrealizował w wolnej Polsce. Ta data jest dość symboliczna, to właśnie wtedy społeczeństwo rozczarowane kadencją Lecha Wałęsy wybrało na urząd prezydenta postkomunistę, Aleksandra Kwaśniewskiego. To rozczarowanie widać w obrazie Bugajskiego, który nie oszczędza nikogo. Po równo dostaje się tutaj każdemu. Byli opozycjoniści są wrogami, Mazowiecki przez swoją nieporadność i brak obycia z mediami roztrwonił ponad 50% poparcia społeczeństwa, w sztabach wyborczych ciepłe posadki znaleźli dawni agenci SB, Wałęsa zapomniał o zwykłych ludziach i określany jest jako niewykształcony prymityw oraz telewizyjna małpa, dziennikarze posłusznie wykonują prośby swoich kolegów ze sztabów wyborczych (wątek z Jarosławem Gugałą), a ksiądz – cytując jedną z bohaterek – może wszystko.
Ten przesączony seksem, pełen niedoskonałości obraz, gdzie – dzięki wykorzystaniu archiwalnych zdjęć – fikcja miesza się rzeczywistością, jest dzisiaj ciekawym portretem Polski początków lat 90. XX wieku. Warto go sprawdzić, nawet jeżeli będzie dla was wyłącznie ciekawostką. [Krzysztof Połaski]
10. Gry uliczne (1996)
Nie mam żadnych wątpliwości, to jeden z najlepszych, a zarazem najmocniejszych, polskich filmów powstałych po 1989 roku. Krzysztof Krauze, podobnie jak Pasikowski w Psach, nie pozostawia żadnych złudzeń i wątpliwości – dawni esbecy doskonale odnaleźli się w realiach III RP, a ich ręce sięgają tak daleko, że są nietykalni.
Gry uliczne skupiają się na dziennikarskim śledztwie dotyczącym tajemniczej śmierci Stanisława Pyjasa, krakowskiego studenta, zamordowanego w 1977 roku. Dla głównych bohaterów, mocno korzystających z życia reportażystów Prywatnej Telewizji – Janka (Redbad Klijnstra) i Witka (Robert Gonera), temat ten jest nikogo nieobchodzącą prehistorią, jednak z czasem zaczynają traktować go ambicjonalnie. Próby rozwikłania zagadki, a właściwie potwierdzenie informacji, iż senator Makowski to były tajny współpracownik SB vel „Ketman”, stają się coraz bardziej niebezpieczne. Prawda nie może wyjść na jaw. Dzisiaj już wiemy, kto był „Ketmanem”, lecz mimo wszystko film nie stracił na aktualności. Kolejne afery polityczne, ciągłe wyciąganie „teczek”, pokazują, że temat „kwitów” bezpieki jeszcze długo będzie obecny.
Warto zwrócić uwagę na sposób realizacji tego obrazu, który nawiązuje do teledysków oraz filmów reklamowych, którymi twórca zajmował się przed nakręceniem tego tytułu. Krauze chciał, aby film trafił do młodych ludzi, dla których, podobnie jak dla głównych bohaterów, historia śmierci Pyjasa jest tylko przeszłością. Z perspektywy czasu, w rozmowie z Barbarą Hollender, Krauze stwierdził, że mógł film nakręcić prościej i być może wtedy mógłby mówić o podobnym sukcesie jak w przypadku Długu.
Gry uliczne to obraz mocny i bezkompromisowy, z celnymi spostrzeżeniami na temat Polski po upadku komunizmu. Świetne kreacje Redbada Klijnstry oraz Roberta Gonery. Jako ciekawostkę można dodać, że to właśnie na planie tego filmu Wojciech Smarzowski poznał Mariana Dziędziela, a czym to zaowocowało wszyscy doskonale wiemy. [Krzysztof Połaski]
11. Kariera Nikosia Dyzmy (2002)
Prymityw i troglodyta błyskawicznie pnący się po szczeblach kariery, zdobywając – stołek po stołku – kolejne stanowiska w najważniejszych państwowych instytucjach. Brzmi jak żart? Niestety, jak pokazuje rzeczywistość, właśnie tak wygląda polska klasa polityczna.
Jacek Bromski, wraz ze scenarzystą Tomaszem Kępskim, w 2002 roku wskrzesił postać Nikodema Dyzmy z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, tyle, że zrobił to po swojemu. W ten sposób Nikodem stał się Nikosiem o twarzy ufarbowanego na rudo, Cezarego Pazury. Cały film został zrobiony na modłę głupiej komedii i do dzisiaj ubolewam, że wielu widzów wyłącznie tak postrzega ten, naprawdę udany, obraz. Bromski jednak wiedział co robi, nie bez powodu Kariera Nikosia Dyzmy jest kolorowa, głośna, wulgarna i pełna roznegliżowanych kobiet. To doskonale oddaje klimat polskiej polityki przełomu XX i XXI wieku, która była i niestety wciąż jest niewyszukana i ordynarna.
Autor Sztuki kochania trafił w dziesiątkę, kilka scen z „Nikosia” to prawdziwe majstersztyki, jak chociażby kłótnia ubzdryngolonych ministrów przed polowaniem czy postać przedsiębiorcy wykreowana przez genialnego Andrzeja Grabowskiego. Zresztą o wielkich kreacjach można by tu pisać i pisać, przecież klasę pokazują także m.in. Krzysztof Globisz, Łukasz Lewandowski czy Mikołaj Grabowski. „Polakom trzeba dać wódkę…”, ech, takie to prawdziwe. [Krzysztof Połaski]
12. Fahrenheit 9/11 (2004)
Podobne wpisy
W swoim filmie Michael Moore dokonuje czegoś znacznie ważniejszego niż tylko wyśmianie nieudolnej prezydentury George’a W. Busha – prowadzącego politykę agresji i rewanżu. Może nie jest to dokument tak błyskotliwy i ważny, jak wcześniejsze o dwa lata, Zabawy z bronią ale wnioski do jakich reżyser dochodzi wydają się boleśnie przekonywujące. Przywódcą najważniejszego państwa na świecie była osoba niekompetentna i nieporadna. Moore krytykuje imperialistyczne zapędy 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych, odkrywa jego różne podejrzane prywatne interesy. Michael Moore oczywiście często sięga po język karykatury i uwielbia operować przesadą i niedopowiedzeniami. Mimo użycia takich środków reżyser celnie oddaje naturę Busha juniora. To obyczajowo konserwatywny kowboj nie rozumiejący poważnej polityki i gubiący się w podstawowych zagadnieniach gospodarczych. Prezydent starający się przenieść realia westernu w salony międzynarodowej dyplomacji. Fahrenheit 9/11 to jednak znacznie więcej niż agresywny pamflet opierający się na wyolbrzymieniu.
Pod koniec Moore niezwykle zręcznie i przejmująco przenosi swój dokument na zupełnie inną płaszczyznę. Jego film okazuje się być refleksją nad kulturą wojny, przedstawia jej bezsens i to, do czego ona doprowadza. Konsekwencji i ogromnych strat prowadzenia takiej polityki nie obroni żadna finansowa rekompensata. Dolary nie zatamują łez matce płaczącej po śmierci syna – żołnierza na jednej z Amerykańskich interwencji (inwazji?). Film Michaela Moore’a jest tak naprawdę jednym z najważniejszych i uniwersalnych antywojennych manifestów w historii kina. Myślę, że właśnie to przesłanie przekonało canneńskie jury do nagrodzenia Fahrenheit 9/11 Złotą Palmą. [Maciej Niedźwiedzki]