NAJLEPSZE FILMY POLITYCZNE. Ranking czytelników
Zanim przejdziecie do poniższej listy 35 tytułów, które demokratycznie uznaliście za NAJLEPSZE FILMY POLITYCZNE, zastanówmy się nad tym, czym właściwie jest dobry film polityczny? Wasze głosy wskazują na to, że nie zawsze musi być wierną biografią prawdziwych polityków czy sumiennym odwzorowaniem realnych zdarzeń. Czasem może to być również nie mający odwzorowania w faktycznym stanie rzeczy film z nurtu political fiction. Czasem może to być z pozoru całkowicie oderwane od rzeczywistości science fiction, funkcjonujące jako przypowieść-przestroga. Czasem może to być współczesny dramat, a nawet komedia obyczajowa, które pod pretekstem opowieści o niepokornej jednostce, przekazują większe prawdy społeczne i polityczne, jak chociażby w przypadku polskiego Kina Moralnego Niepokoju. Możliwości jest wiele… A rosną one proporcjonalnie do umiejętności krytycznego myślenia u widza.
34. Fahrenheit 9.11 [ex aequo]
2004, reż. Michael Moore
Co jest gorsze od złego prezydenta? Prezydent idiota. A co jest gorsze od złego prezydenta idioty? Jedynie skorumpowany i zły prezydent idiota. George W. Bush w filmie Michaela Moore`a jest takim właśnie denerwującym nieudacznikiem, który własne finansowe korzyści przedkłada nad dobro kraju i demokracji. Jest człowiekiem, który z czystej głupoty morduje tysiące ludzi w Iraku. Poznając kulisy tej swoistej teorii spisku, oglądamy prawdziwe kino. Nie żaden film dokumentalny, a wspaniały thriller polityczny. Bo Fahrenheit 9.11 nie jest niczym innym, jak tylko nową i subiektywną, a przy tym fascynującą interpretacją faktów. [Jacek Kozłowski, fragment recenzji]
34. Układ zamknięty [ex aequo]
2013, reż. Ryszard Bugajski
Temat prokuratorsko-skarbowych przekrętów z polityką w tle jak nic nadaje się do emocjonalnego szarżowania. I świetnie, bo dobre kino karmi się m.in. złością udzielającą się widzom. To dobrze, gdy film otwiera oczy, skupia uwagę na realiach, nawet tych najbrutalniejszych. Jest idealnie, gdy wywołuje wyraźną reakcję: krzyk, płacz, rozgoryczenie. To ta druga strona – obok eskapistycznej – kinowej frajdy. Film Bugajskiego spełnia obietnicę z nawiązką – jest bardzo bliski tu i teraz, wstrząsający w ukazywaniu brudów dnia codziennego. Jest w tym bardzo podobny do Długu, trochę do Placu Zbawiciela – nie dla wszystkich będzie to dobra rekomendacja, ale to podobnie wywoływane dreszcze, podobna ilość niecenzuralnych słów cisnąca się na usta. [Rafał Oświeciński, fragment recenzji]
32. Malcolm X [ex aequo]
1992, reż. Spike Lee
Prawdopodobnie drugi najlepszy i prawdopodobnie najważniejszy film czarnoskórego, niepokornego twórcy, Spike’a Lee. Powodów, dla których warto zagospodarować ponad trzy godziny swojego życiorysu na seans tego dzieła, jest wiele i, jak to zwykle u Spike’a, wykraczają one poza kinowe doświadczenia. Oprócz wybornego aktorstwa Denzela Washingtona i świetnego scenariusza opartego na biografii jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci w historii XX wieku mamy tutaj możliwość przyjęcia na chwilę innego punktu widzenia i zagłębienia się w meandry obcej kultury i odmiennego światopoglądu. Nie musimy się z nimi zgadzać, ale poznanie ich na pewno poszerzy horyzonty i pozwoli nabrać dystansu do bardzo delikatnych kwestii, w sprawie których nadal wielu ludzi nie potrafi się porozumieć. [Szymon Skowroński, fragment zestawienia]
32. Żelazna Dama [ex aequo]
2011, reż. Phyllipa Lloyd
Film pokazuje nam Thatcher jako kobietę chorą, zmęczoną, zmagającą się z halucynacjami, ale w retrospekcjach również w najwyższej formie, na kolejnych szczeblach politycznej kariery. Meryl Streep musiała więc przekazać nam przez ekran najróżniejsze stany emocjonalne swojej bohaterki. Można powiedzieć, że w tym jednym filmie aktorka wcieliła się w dwie, a może nawet trzy różne role. I wyszło jej to znakomicie. Nieważne, że w jednej scenie oglądamy Streep jako staruszkę z demencją, a w następnej jako najtwardszego polityka swoich czasów, prawdziwą kobietę z żelaza. Wierzymy jej od pierwszej do ostatniej minuty seansu. Na ekranie widać po prostu Margaret Thatcher. [Karol Barzowski, fragment zestawienia]
31. Obywatel Milk
2008, reż. Gus Van Sant
Reżyser poruszył temat niezwykle mu bliski – sam jest przecież homoseksualistą, a Harvey Milk był politykiem, który rozpoczął poważną dyskusję o równouprawnieniu mniejszości seksualnych. Van Sant przeprowadza nas przez kolejne sukcesy Milka – pokazuje jak jego drogą polityczną od momentu gdy jego radykalne, jak na tamte czasy, poglądy zyskują coraz większą grupę zwolenników, po sytuację gdy zaściankowy społeczny ruch staje się faktyczną polityczną siłą. Obywatel Milk to kino niezwykle ważne i niebanalne, stworzone nie tylko, by edukować, zmierzające do prostej tezy, że: “wszyscy jesteśmy równi”. To również wnikliwy portret środowiska LGBT – daleki od stereotypów i uproszczeń. W każdym kadrze czuć ducha burzliwych i obyczajowo wywrotowych lat 70′. [Maciej Niedźwiedzki, fragment zestawienia]
28. Amator [ex aequo]
1979, reż. Krzysztof Kieślowski
Krzysztof Kieślowski skupił się nie tylko na naciskach, które otoczenie wywiera na jednostki, oraz na fasadowości komunistycznej propagandy. Amator to w równej mierze film o samym tworzeniu dzieła filmowego i życiu filmowca w Polsce lat siedemdziesiątych. Główny bohater, Filip Mosz (Jerzy Stuhr), jest operatorem amatorem, który, zafascynowany kinem, zaczyna nagrywać swoje otoczenie. Wkrótce jego nowa pasja zostaje dostrzeżona przez przełożonych, którzy proponują mu realizację filmu na rocznicę powstania zakładu. Początkowo nagrania Mosza są ściśle obserwatorskie, można by rzec, niewinne, lecz niebawem bohater zaczyna filmować to, co nie wszystkim jest na rękę. Coraz bardziej interesują go nieprawidłowości w funkcjonowaniu otaczającej rzeczywistości oraz ludzka krzywda. To jednak nie pasuje do propagandy sukcesu i dobrobytu, a Mosz stopniowo orientuje się, że jego filmowe hobby może przynieść tyle samo szkód, co pożytku. Niejawność działań systemu oraz odpowiedzialność artysty to dwa nadrzędne tematy Amatora. Kieślowski pokazuje, że w PRL wszystko funkcjonuje doskonale tylko z pozoru, a w istocie ludzie cierpią. Natomiast filmowiec ma w takich realiach niezwykle ograniczone pole do działania, które zawsze mogą okazać się ryzykowne. [Dawid Konieczka, fragment zestawienia]
28. Pancernik Potiomkin [ex aequo]
1925, reż. Siergiej Eisenstein
28. Wojna Charliego Wilsona [ex aequo]
2007, reż. Mike Nichols
Hanks wspaniale wykreował Charliego Wilsona. Nie wiem, czy prawdziwy kongresman zachowywał się tak jak jego filmowe alter ego, ale abstrahując od wszelkich porównań z rzeczywistością, odtwórca głównej roli wykonał kawał dobrej roboty. Doskonale ukazał charakter człowieka z jednej strony folgującego swoim zachciankom, a jednocześnie wrażliwego na krzywdę ludzką i stającego na głowie, aby odwrócić los uciśnionych. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, iż Wilson Hanksa to jeden z “najprawdziwszych” (nie papierowych) mężów stanu, jakich przyszło nam oglądać w ciągu ostatnich kilkunastu, a może i kilkudziesięciu lat. Nichols w żadnym momencie nie idealizuje poczynań polityka – jeśli bohater kąpie się ze striptizerkami, to nie ma na to żadnego usprawiedliwienia czy próby tłumaczenia. Facet lubi towarzystwo kobiet i tyle. Dzięki takiemu zabiegowi reżyser sprawił, iż Charlie jawi się nam jako postać z krwi i kości, a nie wyprana z wad ikona patriotyzmu i ucieleśnienie wszelkich cnót. [Piotr Żymełka, fragment recenzji]
27. Pan Smith jedzie do Waszyngtonu
1939, reż. Frank Capra
Film stawia przed widzem wyzwanie spojrzenia za siebie i zastanowienia się, po której stronie Senatu sam by usiadł. To przepiękny manifest patriotyzmu, wolności i siły ducha. Manifest, który odnosi się nie tylko do Stanów Zjednoczonych. Tak, to prawda, że jest głównie skierowany do Amerykanów, ponieważ portretuje ich rząd, Senat i stolicę, ale zarazem ukazuje ponadczasowe wartości, które istniały na długo przed powstaniem państwa znanego nam dzisiaj jako Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. To najlepszy i chyba najbardziej osobisty film Capry, geniusza kina, który swoją pracą zapisał się na zawsze w historii filmu, a także w umysłach i sercach widzów. [Darek Kuźma, fragment recenzji]