ANDREA ARNOLD. Droga do American Honey
.
Reżyserka musiała się jednak paradoksalnie zmierzyć z dwoma tekstami kultury: powieścią Brontë oraz hollywoodzkim wersją Williama Wylera z 1939 roku. Jak pisała Hila Shachar w swoim opracowaniu na temat adaptacji Wichrowych wzgórz: ,,Niemal każda adaptacja Wichrowych wzgórz miała pewien dług wobec obrazu z 1939 roku.” Problem polegał na tym, że film Brytyjczyka w wielu miejscach zupełnie mijał się z wymową powieści Brontë. Bodaj największym potknięciem było przedstawienie Heathcliffa w interpretacji Laurence’a Olivera jako bohatera romantycznego, podczas gdy w oryginale był on właśnie parodią wyidealizowanego kochanka.
Brytyjka nakręciła film ze zdecydowanym przytupem. Przy wersji Arnold nawet adaptacja Buñuela wydaje się ugrzecznioną czytanką. Reżyserka zerwała z fasadową i cukierkową pruderią proponowaną przez adaptacje Wylera czy Kosminsky’ego, stawiając na brutalność i fizyczność, oddając jednocześnie sprawiedliwość literackiemu oryginałowi. Dosyć gorzko zabrzmi konstatacja, że Wichrowe wzgórza Arnold były pierwszymi w historii kina, w których w roli Heathcliffa obsadzono czarnoskórego aktora (Solomon Gave w roli młodego oraz James Howson w roli starszego bohatera). Nie byłoby w tym nic oburzającego czy zaskakującego, gdyby nie fakt, że w dziele Brontë wyraźnie zostało zaznaczone, że bohater jest cygańskiego pochodzenia.
Dosyć słabo przyjęty przez zarówno krytykę jak i widownię obraz Arnold jak na ironię zaskakiwał wiernością wobec gotyckiej powieści, bodaj najtrafniej oddając jej ducha (pośród trzydziestu innych adaptacji, jakie nakręcono od czasu wersji Wylera z 1939 roku). Koncentracja Arnold na postaci Heathcliffa mogła niektórych widzów zaskoczyć. W końcu Catherine stanowiła dla niej okazję do ponownego stworzenia bohaterki – buntowniczki, walczącej z zepsutą rodziną oraz skazanej na nieszczęśliwą miłość.
Styl Arnold ewoluował, metaforycznie odrywając się od ziemi. Montaż równoległy oraz wspaniałe zdjęcia natury nadały obrazowi bardziej poetyckich wartości, co niektórych recenzentów skusiło wręcz do porównań do dzieł Malicka oraz Tarkowskiego.
Pomimo naturalistycznej konwencji, reżyserka nie zdecydowała się na tak śmiałą prezentację erotyzmu jak we wcześniejszych dziełach. Choć jest on w Wichrowych wzgórzach subtelny, a jednocześnie wszechobecny i właśnie przez tę wszechobecność paradoksalnie staje się irytująco nachalny. Heathcliff stale spogląda na Catherine wzrokiem pełnym pożądania i niemal zwierzęcego głodu. Jest to tak monotonne, że w pewnym momencie staje się wręcz karykaturalne, gdy protagonista z afektowaną miną zagryza wargę, w rzekomo wyrafinowany sposób ukazując widzowi szarpiące nim namiętności. Dodatkowe epatowanie martwą naturą dosyć jednoznacznie stawiało znak równości pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Przez takie proste równania Arnold bardziej niż do Malicka czy Tarkowskiego zbliżała się do pop-filozofii rodem ze Zjawy Alejandro Iñarritu.
Po przygodzie na wrzosowisku w angielskim Yorkshire Arnold obrała dosyć zaskakujący kierunek. Ponownie zagrała na nosie krytykom, zrywając z kinem brytyjskim i kręcąc film coming of age, wykorzystując przy tym bodaj najbardziej amerykańską formułę, czyli kino drogi. American Honey to dwuipółgodzinny epos, którego dominującym tematem ponownie jest młodzieńczy bunt i niedopasowanie.
Star (debiutująca Sasha Lane) mieszka z ojczymem oraz rodzeństwem. Nie mając wielkich perspektyw na przyszłość oraz żyjąc na skraju biedy napotyka w supermarkecie grupę nietypowych rówieśników. Na ich czele stoją Crystal (Riley Keogh) oraz Jake (Shia LaBeouf). Oferują jej ucieczkę od starego życia i wybranie się z nimi w drogę. Zasady są proste: będzie musiała sprzedawać czasopisma jako domokrążca, w zamian otrzymując wikt, opierunek i możliwość podróży.
Podobne wpisy
Znana z wcześniejszych filmów Arnold praca kamery została wzbogacona o witalny, tryskający energią i świetnie dopasowany soundtrack. Półimprowizowane sceny w busie, okraszone muzyką Rihanny czy The Raveonettes, budują beztroski klimat, w którym można zanurzyć się bez reszty.
Podobieństwa z bitnikowskim buntem, rodem z W drodze Kerouaca, kończą się w zasadzie na samym początku podróży. Brytyjka nie poszukuje od swoich bohaterów podniosłych duchowych przeżyć. Dzięki swojej romantycznej, naładowanej energią wizji American Honey jak mało który film ostatnio opowiada w sposób szczerze bezpretensjonalny o beztroskach młodości. Naiwne miłości, zauroczenia, potrzeba fizycznego kontaktu i ciepła mają niewiele wspólnego z ponurymi blokowiskami Red Road czy tragedią Wichrowych wzgórz. Jednocześnie nie ma w dziele Arnold moralizatorskiej niewyrozumiałości, która często może odrzucać młodego widza.
Dominującym tematem w kinie Arnold jest życie w samotności i opuszczeniu. Nie wynika jednak z nałożonej na bohaterów przez siebie samych izolacji, lecz niemożności dopasowania się do społeczeństwa i akceptacji jego zasad. Bohaterowie jednocześnie odrzucają świat i są przez niego odrzuceni. Dlatego Jackie tak chętnie wchodzi na imprezę Clyde’a w Red Road, Mia zakochuje się w Connorze, a Catherine w Wichrowych wzgórzach jednocześnie zakochuje się w Heathcliffie i go odrzuca. Fascynacja społecznością, chęć bycia jej częścią i jednocześnie brak konformizmu bohaterów jest źródłem ich konfliktu wewnętrznego i nieszczęścia. W American Honey Star odnajduje w swoich towarzyszach podróży bratnie dusze. Protagonistka pomimo dopasowania do swoich rówieśników najbardziej czeka na momenty, w których może być sama z Jake’iem. Z czasem okazuje się, że społeczność to przykra konieczność, klatka dająca przyjemność, spokój i ustatkowanie, ale koniec końców ogranicza, ograbia z intymności i staje na drodze do marzeń.
Innym motywem pojawiającym się w filmach Arnold jest koncepcja wejścia do cudzego życia, najczęściej po to, by je zniszczyć od środka. Mia z Fish tank czy Jackie z Red Road, niczym protagonista Pustego domu Ki – Duk Kima, opuszczają swoje bezpieczne wody, by dokonać zemsty na mężczyznach, którzy je skrzywdzili. Choć takie wątki sugerują mocno feministyczne odczytanie, kobiety u Arnold nie kontestują swojego statusu i miejsca w układzie sił. Przeciwnie, Jackie w Red Road stara się wykorzystać kod społeczny, wrabiając Clyde’a w oskarżenie o gwałt, zaś w Fish tanku Mia próbuje zrujnować życie rodzinne Connora, kochanka swojej matki, gdy dowiaduje się, że ten ma żonę i córkę. Arnold nie przybija więc piątki z Simone de Beauvoir czy z Sylvią Plath, zaś jej bohaterki nie walczą z zastanymi realiami, lecz starają się w nich odnaleźć.
Najnowszy film Andrei Arnold kontynuuje tematy zaznaczone w jej wcześniejszej twórczości. Jednocześnie czyni to z energią i świeżością debiutanta. Wymykając się oczekiwaniom, zaskakując entuzjazmem i optymizmem, Brytyjka udowadnia, że hat trick w Cannes bynajmniej nie stanowił przypadku. Właścicielka jednego z najsilniejszych kobiecych głosów we współczesnym arthousie powraca, by uzyskać, dawno już zasłużoną, uwagę widzów.