GORZKIE GODY. 25 lat od premiery
Polański ma wspaniałą rękę do powieści. Niewielu twórców z takim wyczuciem potrafi przenieść świat książki na ekran. Możliwe, że dzieje się tak dlatego, iż trzymają się pierwowzoru literackiego w sposób niewolniczy, albo też idealnie go profanują, zmieniając istotne szczegóły na pokrętne wizje własne. Polański natomiast wybiera, co przenieść na ekran, w sposób niezwykle inteligentny, przemyślany. Oto jeden z filmów ilustrujących tę zasadę. Autor jest bardzo konsekwentny, nie pozostawia nic przypadkowi, eliminuje z książki elementy, które byłyby zbędne, modyfikuje zakończenie…
Nawet lubię Gorzkie gody Brucknera, na których to podstawie powstał film Mistrza. Mimo kilku fragmentów, raczej ciężkostrawnych, książka potrafi wciągnąć w świat zdegenerowania i bólu. Zarówno film, jak i powieść to ekshibicjonizm, totalne odsłonięcie swych pragnień, marzeń erotycznych, wprowadzenie w życie każdej zachcianki, fantazji, które jednak tylko na płaszczyźnie wiecznego niezrealizowania mogą być przyjemne. Bruckner zachłannie odmalowuje wszystko, wkracza w detale, nie pozostawiając pola dla wyobraźni. Nie określiłabym jego dzieła wulgarnym, lecz na pewno jest znacznie mniej liryczną wersją, aniżeli opowieść, jaką snuje Polański. Gdy autor-pisarz koncentruje się na kolejnych erotycznych zabawach, autor – reżyser większy nacisk kładzie na ukazanie pułapki, jaką niesie miłość. Nie zagłębia się w kolejne etapy współczesnych bachanaliów w taki sposób, jak czyni to Bruckner. Nie uświadczymy więc tego co w książce – czyli dokładnego opisu orgiastycznych sesji paryskich kochanków. Uzależnienie od uczucia, popadnięcie w niewolę, umyślne niszczenie partnera – oto na co stawia Polański. Oczywiście film wywołał pewien skandal. Krytyka się podzieliła, zdarzały się komentarze mówiące, że reżyser znalazł się na dnie. To jednak dość charakterystyczne dla filmów Polańskiego – bo które z jego dzieł od samego początku odniosło niezaprzeczalny sukces? Arcydziełami stają się z czasem. Nie twierdzę, że Gorzkie gody stanowią apogeum zdolności tego twórcy, ale także nie odstają poziomem od wcześniejszych dokonań. Jest tu fascynacja: fascynacja zmysłowością, fascynacja drugą osobą, fascynacja Miłością wraz ze wszystkim, co ona niesie…
Płynąc statkiem poznajemy zatem parę, będącą uczuciowymi bankrutami. Są małżeństwem, które udaje się w swą ostatnią podróż. Jest to zaplanowane pożegnanie ze światem, a jako że mężczyzna (Oskar) to niespełniony pisarz, postanawia swoją historię opowiedzieć poznanemu na pokładzie Nigelowi. Postać to wydawałoby się nudna; stateczny mąż, człowiek bez poczucia humoru, jednoznacznie określający granice przyzwoitości. Właśnie odbywa wycieczkę ze swoją żoną, Fioną. Na pozór między nimi wszystko jest poprawne, ot – typowe angielskie małżeństwo. Jednak znajomość z Oskarem i jego piękną partnerką Mimi zaowocuje obnażeniem problemów, jakie w sobie noszą i które nie są bynajmniej bagatelne. Uczucie w nich się wypaliło – ona pragnie dziecka, on nie. Wierzą naiwnie, że wycieczka rozwiąże ich problemy, że te nagle znikną – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zamiast w rozmowie, szukają wyjścia w ignorowaniu kryzysu, jaki przeżywają. Ale gdy czegoś nie chcemy widzieć, nie oznacza to wcale, że tego nie ma…
Podobne wpisy
Opowieść Mimi i Oskara rozpoczyna się bardzo romantycznie. Oto mężczyzna zakochuje się bez pamięci w nieznajomej z autobusu, której oddaje własny bilet. On płaci karę za podróżowanie ‘na gapę’, ona odjeżdża. Nie może przestać o niej myśleć, wszystko krąży wokół tajemniczej kobiety. Codziennie przemierza trasę, na której ją spotkał. Patrząc na panoramę Paryża wie, że ona gdzieś tam jest… jednak usilne poszukiwania nie zdają się na nic. Ten motyw jest zapowiedzią tego, co nastanie niebawem – im mocniej bohaterowie będą czegoś pragnąć, tym bardziej się to będzie oddalać… I tak, gdy Oskar umawia się z nowo poznaną kobietą na spotkanie, okazuje się, że restauracja, w której ma miejsce randka jest miejscem, gdzie pracuje blond anioł z autobusu… prawda, że niezwykle słodkie i banalne? Faktem jest też jednak, że to podkreślenie niewinności i uroku służy mocniejszemu skontrastowaniu z tym, co nastąpi potem. Polański zapewne z premedytacją pozbył się postaci, które otaczają bohaterów w książce (jak niemiła pasażerka autobusu), ubierając początek tej znajomości w to, co najpiękniejsze i najbardziej niewinne. Rodzi się fascynacja, wzajemne zauroczenie. Jakże uczniowskie, zważywszy, że zakochanym po uszy jest typowy playboy, nie szukający stałego związku, a jednorazowych przygód. Taki też jest początek ich romansu – piękny, gdzie trwają we wzajemnym zachwycie. Już niedługo pojawiają się jednak pierwsze oznaki kryzysu…
Dużą rolę w obrazie odgrywa taniec. I tak preludium do wstąpienia w świat, w którym bohaterowie zaczną spełniać wszelkie erotyczne marzenia, to zmysłowy taniec Mimi, który obiecała niegdyś swemu kochankowi. Na twarzy Oskara maluje się fascynacja i pożądanie… jest między nimi ogromny magnetyzm, ich związek emanuje zmysłowością. Jednak dość szybko potrafią się sobą nasycić, są zbyt zachłanni i tak wkraczamy w przestrzeń zabawek z sex-shopu i wymyślanych historii, które niebawem przestają fascynować. Kochankowie się wypalają… sceną, na którą warto wcześniej zwrócić uwagę, jest moment, gdy Oskar goli się brzytwą. Gdy na prośbę Mimi przekazuje ją w jej ręce, ona kaleczy go, przypadkowo, ostrzem. Na jego twarzy trudno jednak dostrzec cień zaufania. Nie na zaufaniu bowiem ich związek się opiera. Za popędem nie idzie z czasem nic więcej, a gdy powoli fascynacja przemija, Nigel zaczyna flirtować niekoniecznie ze swą sympatią. Mimo tego nadal ją kocha. I tak gdy Mimi odgrywa się, tańcząc na jego oczach z kolegą, Oskar jest zazdrosny, a górę bierze wściekłość. Ostatecznie Mimi padnie mu do stóp, przepraszając. On nie chce się angażować, ona go męczy. On odrzuca od siebie szczęście, bo nie jest typem faceta, który swe życie może dzielić z jedną kobietą. Jednocześnie jest zazdrosny. Nie chce jej także dlatego, że wywołuje w nim inne uczucia aniżeli pozostałe kochanki. Dopada ich rutyna, a obowiązek dominuje nad przyjemnością. Teraz już tylko się staczają, Oskar względem Mimi zachowuje się z lekceważeniem i złośliwością, doprowadza do tego, że ona odchodzi. Chce jednak, aby była to jej decyzja, co też następuje.
– Nic nie zrobiłaś. Istniejesz… i to wszystko.
On odzyskuje wolność – ale ona wciąż kocha tą samą miłością. Wie, że dużo się zmieniło, lecz naiwnie wierzy, że można wszystko poskładać. I tak pewnego wieczora Oskar znajduje ją, śpiącą na wycieraczce przed jego drzwiami. Dziewczyna poniża się, błaga, aby ją przygarnął, co też czyni, na zasadach, które sam wyznacza…
Każdy ma w sobie coś z sadysty. I nic nie wywołuje tego
bardziej niż świadomość, że ktoś jest zdany na naszą łaskę.
Tak oto rozpoczyna się ostatni etap dręczenia Mimi. Oskar spotyka się z innymi kobietami, publicznie ośmiesza dawną kochankę. Gdy ta zachodzi w ciążę, tłumaczy, że dziecko nie może się narodzić… Świetna to scena – dziewczyna odwraca wzrok, łka, trzęsie się, ale nie oponuje. Jest cieniem człowieka. Zniszczona do granic, nie ma siły na cokolwiek. Ale czy jemu sprawia przyjemność zadawanie jej tylu cierpień? Karze ją za to, że ona wciąż go kocha, za to, że jest uzależniona. Dostając nieograniczoną władzę, korzysta z niej. Można jednak wątpić, czy w tym odnajduje spełnienie. Oskar chce po prostu pozbyć się tej kobiety ze swego życia. Decyduje się na ostateczny krok, który uwolni go od Mimi… stara się zdobyć jej zaufanie, obiecując podróż, do ostatniej chwili udaje, że z nią poleci – wsiada nawet do samolotu, z bagażem… oczywiście w finale Mimi zostaje sama. Odlatuje, a on jest wolny. Co noc ma inną kobietę, nie chce uczuć, najmniejszych zobowiązań. Jedyne, co go przyciąga, to smak seksu. Przez głupi przypadek zostaje potrącony przez samochód. W szpitalu odwiedza go Mimi. Piękna jak dawniej, słodka, ale już nie tak naiwna. Przychodzi czas na zemstę. Doprowadza do jego kalectwa i oznajmia mu, że od tej pory będzie się nim opiekowała. Jest to opieka taka, jaką on niegdyś jej zapewnił. Wypełnia swe obowiązki, nie tracąc jednak żadnej okazji, aby go poniżyć i zadać mu ból. Wzajemne niszczenie się jest równie silne jak miłość, jest jej częścią…