AKTORZY, którzy zbudowali swoje KARIERY na filmach SCIENCE FICTION
Linda Hamilton
Podobne wpisy
Skoro pojawił się Arnold Schwarzenegger, to musi być również jego partnerka z Terminatora: Dnia Sądu, a w pierwszej części jedyny człowiek, który potrafił przeciwstawić się robotycznemu mordercy. Mowa oczywiście o Sarze Connor i odtwarzającej ją Lindzie Hamilton, aktorce, której kariera nie rozbłysła nawet w jednej setnej tak jak u Schwarzeneggera. Trudno spekulować, dlaczego tak się stało. Pewną niszę dla silnych kobiecych charakterów w kinie science fiction wypełniła w jej czasach już Sigourney Weaver. Może dlatego? Poza tym problemy osobiste i stan psychiczny Hamilton nie oszczędziły jej aktorskiej motywacji, co z pewnością odbiło się na angażach. To dobrze, że po latach wróciła do roli Sary Connor. Przypomniała tym samym widzom, że jest silną kobietą dobrze zgraną z kinem fantastycznonaukowym, mimo że szanse, by wykorzystać tę trampolinę do zrobienia wielkiej kariery, trochę dzięki niezawinionemu losowi zmarnowała.
Will Smith
Zastanawiałem się przez jakiś czas, czy w jego przypadku najważniejszym filmem na początku kariery nie byli Bad Boys. Odpowiedź jest jasna – tak było, niemniej zaraz potem zagrał w Dniu Niepodległości i okazało się, że ma nietuzinkowy talent do grania w filmach z tego gatunku. Po produkcji Rolanda Emmericha stworzył jedną z lepszych kreacji w historii kina science fiction w ogóle – Agent J w serii Faceci w czerni. Wielce zasłużył się tą rolą dla sci-fi, gdyż udowodnił, że wciągające produkcje z tego gatunku nie muszą być buńczucznymi wypowiedziami o potędze człowieka w kosmosie i nierównej walce z obcymi – to samo można opowiedzieć z klasą, a jednak lekko i wyjątkowo śmiesznie. Dalej jego gatunkowa kariera potoczyła się już ekspresowo – Ja, robot, Jestem legendą, Bright, Legion samobójców. Bez wątpienia zatem można stwierdzić, że Will Smith jest sprawdzoną w akcji marką, która zawsze dobrze sprawdzi się w fantastyce, niezależnie od tego, jak dziurawy będzie scenariusz.
Henry Cavill
Mając wciąż w pamięci jego genialną rolę Geralta z Rivii w Wiedźminie, trudno mi oderwać myśli od tego, jak dobrze Cavill sprawdził się w gatunku fantasy. Tym bardziej, że, jak może niektórzy z was wiedzą, za postacią Supermana nie przepadam, a poza tym filmy z jej udziałem nie powinny być tak do końca klasyfikowane jako science fiction. Nie jest to może niechęć podobna do tej, którą żywię do Żołnierzy kosmosu, jednak nieco utrudnia, a raczej utrudniała polubienie aktora jako artysty. Pojawił się Wiedźmin i wszystko, dosłownie wszystko, zmienił. Henry Cavill w porównaniu z większością opisanych w tym zestawieniu aktorów jest wciąż na dorobku, lecz już teraz widać, że jego aktorski start dokonał się w filmach powiązanych w ten czy inny sposób z szeroko pojętą tematyką sci-fi. Na tym etapie kariery, mimo że Cavill kilkakrotnie wcielił się w Supermana, nie zaszufladkował się z tego powodu. Wiedźmin raz na zawsze uwolnił go od Clarka Kenta, co nie oznacza, że w przyszłości jako Superman znów się gdzieś w kinie nie pojawi ani że nie zagra w produkcjach niemających nic wspólnego z fantastyką naukową. Zresztą udowodnił w Mission Impossible: Fallout, że wychodzi mu to rewelacyjnie.
Peter Weller
Kiedy pada nazwisko tego aktora, większość fanów sci-fi od razu rzuca „Robocop”. Oczywiście zgodnie z prawdą, ponieważ rola Alexa J. Murphy’ego w portfolio aktora stanowi kluczową pozycję. Znacznie rzadziej, a może już w ogóle, fani pamiętają o kreacji, którą Weller stworzył kilka lat wcześniej. Film Przygody Buckaroo Banzai. Przez ósmy wymiar wyreżyserował W.D. Richter, scenarzysta takich hitów jak Więzień Brubaker czy Wielka draka w chińskiej dzielnicy, a Peter Weller zagrał tytułową rolę człowieka orkiestry – rockmana, neurochirurga, poszukiwacza artefaktów, tajnego agenta i kto wie kogo jeszcze możemy sobie wyobrazić. Tą rolą utorował sobie drogę do Robocopa oraz twardszej tematyki science fiction. Co z tego jednak, skoro na sam szczyt nigdy się nie wybił. To aktor kultowy, lecz poza mainstreamem. Liczne występy w kinie science fiction klasy B mu nie pomogły. W końcu zasiedlił dalsze plany i pewnie tak już zostanie. Jest w pewnym sensie podobny do Lindy Hamilton, z tym że póki co jeszcze nie wrócił do Robocopa. Życzyłbym mu tego na zakończenie niespełnionej do końca kariery, zwłaszcza w stosunku do jego zdolności (świetny pokaz kunsztu np. w Nagim Lunchu).