Aktorzy, którzy NAJWIĘCEJ razy UMIERALI na ekranie. Sean Bean nie ma szans
Widząc tytuł tego tekstu, zapewne pomyśleliście sobie: „Na pewno Sean Bean zajął pierwsze miejsce”. W takiej sytuacji czeka was jednak spore zaskoczenie — Sean Bean w zestawieniu w ogóle się nie znalazł! Spytacie, jak to możliwe? Otóż nasz ulubiony zawodowy truposz liczy sobie „zaledwie” 28 ekranowych zgonów i nie sytuuje się nawet na miejscu jedenastym.
Wyprzedza go choćby Samuel L. Jackson, a Liam Neeson się z nim zrównuje. Najwyraźniej śmierci Beana zapadły nam tak bardzo w pamięć, bo następowały zwykle w głośnych i popularnych produkcjach. Nie rozwodząc się zbytnio, przed wami dziesięciu aktorów, którzy umierali w filmach i serialach najczęściej (wyłączając animacje, w których fizycznie się nie pojawiali, a jedynie udzielali głosu). Oczywiście szalenie trudno zliczyć wszystkie zgony kilkudziesięciu aktorów, dlatego weźcie poprawkę na to, że faktyczne liczby mogą się odrobinę różnić od tych podanych, na przykład w wyniku drobnej pomyłki w obliczeniach. Co ciekawe, w zestawieniu pojawiają się wyłącznie mężczyźni — najwyżej notowaną z pań byłaby Charlize Theron, ale jej wynik to tylko 15 śmierci.
10. Michael Biehn – 32 zgony
Zanim jeszcze wspomniany Sean Bean zajął w świadomości widzów miejsce człowieka, który prędzej czy później zapewne zginie, wielu myślało tak o Michaelu Biehnie. Szczyt popularności aktora miał miejsce w latach osiemdziesiątych i na początku lat dziewięćdziesiątych, a jego najbardziej znanymi rolami pozostają Kyle Reese z pierwszej części Terminatora (1984) oraz kapral Hicks z Obcych — decydującego starcia (1986). Późniejsze role Biehna nie cieszyły się już szczególnym uznaniem, ale liczba jego ekranowych zgonów powoli rosła. Dziś Amerykanin może pochwalić się, że umierał w filmach i telewizji 32 razy. Jak na karierę, która nie potoczyła się idealnie, to całkiem niezły wynik.
9. Béla Lugosi – 37 zgonów
Wielki gwiazdor filmów grozy lat trzydziestych, jeden z najsłynniejszych odtwórców legendarnej postaci hrabiego Draculi (nota bene nie jedyny na tej liście). W późniejszych latach życia pochodzący z Węgier Lugosi zaprzyjaźnił się z niesławnym Edem Woodem, a z losami obu panów można zapoznać się dzięki świetnej biografii tego drugiego w reżyserii Tima Burtona. Horrory zwykle mają to do siebie, że nie stronią od pokazywania zgonów, mniej lub bardziej brutalnych. Lugosi w slasherach może nie grał, ale na ekranie żegnał się ze światem 37 razy. Jako ciekawostkę można dodać, że aktor wcielił się w Draculę dwukrotnie i w obu przypadkach poniósł śmierć.
8. Boris Karloff – 43 zgony
Kolejny tytan czarno-białego horroru, tym razem jednak nieidentyfikowany wyłącznie z jedną rolą. Co prawda Karloff wsławił się przede wszystkim rolą potwora Frankensteina w adaptacji utworu Mary Shelley z 1931 roku i jej kontynuacji, ale fani kina grozy powinni go pamiętać także jako Imhotepa, czyli tytułowego bohatera Mumii (1932). I jak na prawdziwe ekranowe monstrum przystało, Anglik niejednokrotnie kopnął w kalendarz. Zdarzyło się to między innymi we wspomnianych już klasykach, ale też w Człowieku z blizną (1932), Abbott i Costello spotykają Jekylla i Hyde’a (1953) czy Domu Frankensteina (1944), w którym, wbrew pozorom, nie grał potwora. Ogółem śmierć postaci granych przez Karloffa mogliśmy oglądać w filmach i telewizji aż 43 razy.
7. Vincent Price – 46 zgonów (ex aequo)
Wciąż pozostajemy w klasyce kina, choć nie tej najbardziej cenionej. Przenosimy się nieco w przyszłość, bo największe filmowe sukcesy Vincent Price odnosił w latach sześćdziesiątych. Było to zasługą jego współpracy z reżyserem Rogerem Cormanem i jego specyficznych, a dla wielu kiczowatych horrorów. Aktor był rozpoznawalny nie tylko z wyglądu, lecz także dzięki swojemu charakterystycznemu, niskiemu głosowi. Price raczej nie grał potworów, jak wymienieni wcześniej Karloff i Lugosi, ale przewyższył ich tym, jak często umierał w filmach. Zdarzyło się to 46 razy; widzowie mogą najlepiej pamiętać jego śmierć w Edwardzie Nożycorękim (1990), w którym wcielił się w twórcę i niejako ojca tytułowego bohatera.
7. John Hurt – 46 zgonów (ex aequo)
Pora opuścić rejony stricte kina grozy, choć i w tym John Hurt się pojawiał. Kariera wybitnego brytyjskiego aktora dobiegła końca dwa lata temu, gdy odszedł od nas w wieku 77 lat. Wcześniej jednak cieszył nas swoimi rolami przez ponad pół wieku. I w tym czasie grane przez niego postaci po wielokroć umierały. Hurt zadebiutował w 1962 roku w The Wild and the Willing i już na samym początku swojej przygody z filmowym aktorstwem spadł z wysokości i zginął. Od tamtego czasu aktor stracił życie 46 razy, a więc zrównał się z inną legendą kina, wspomnianym wyżej Vincentem Price’em. Jego najbardziej pamiętnym ekranowym zgonem jest bez wątpienia ten z pierwszej odsłony Obcego (1979). Tam z piersi granego przez Hurta Kane’a wydostał się maleńki, choć krwiożerczy ksenomorf. Angielski aktor może i szybko pożegnał się ze swoją postacią w arcydziele Ridleya Scotta, ale zanotował jedną z najbardziej wstrząsających scen śmierci w historii kina.