8 szokujących spraw kryminalnych godnych ekranizacji
Alice Crimmins. Skazana za zmysłowość
Uczciwie rzecz biorąc, pojawiły się dwa nędzne filmy na motywach sprawy Alice Crimmins, żaden jednak nie pokusił się o bliższe zobrazowanie fenomenu psychologiczno-socjologicznego, którego ofiarą padła zarówno ona, jak i jej zamordowane dzieci. Missy i Eddie stracili życie w lipcu 1965 roku. Już ponad pół wieku ludzie spekulują na temat tej tragedii i na temat Alice. Była winna? Nie była winna? Zabiła swoje dzieci czy nie? Opinia publiczna pod koniec lat sześćdziesiątych była zgodna: tak, zrobiła to. Czy istniały niepodważalne dowody? Niezbite fakty dowodzące winy? Zeznania wiarygodnych świadków?
Oczywiście, że istniały, a brzmiały następująco:
Alice Crimmins lubiła seks.
Nie była wierna mężowi.
Kąpała się w basenie nago. I to w towarzystwie.
Kupowała mrożonki na obiady.
Malowała się. Mocno.
Nosiła krótkie spódniczki. Szpilki. Farbowała włosy na rudo.
Innymi słowy, Alice Crimmins była zdolna absolutnie do wszystkiego.
Medialna nagonka nie zostawiła suchej nitki na kobiecie, która była wyzwolona seksualnie i przyznawała się głośno do swoich cielesnych pragnień na długo przed tym, nim stało się to modne. Gdzieś w tym całym niesmacznym cyrku kompletnie zapomniano, że dwójka kilkuletnich dzieci została brutalnie zamordowana. Sąd nad makijażem Alice Crimmins okazał się zdecydowanie bardziej interesujący, tymczasem prawdy o śmierci Missy i Eddiego nie znamy do dziś.
Podobne wpisy
Smiley Face Killer. Może tak, a może nie?
Znakomity materiał na thriller psychologiczny albo film neo-noir. Smiley Face Killer to robocza teoria ukuta przez dwóch emerytowanych nowojorskich detektywów, Kevina Gannona i Anthony’ego Duarte. Zakłada ona, że na zachodzie Stanów działa niezidentyfikowany seryjny zabójca, mordujący młodych mężczyzn w okolicach zbiorników wodnych i zostawiający w pobliżu podpis w postaci graffiti z uśmiechniętą buźką (coś jak Red John z Mentalisty).
Wszystkie ofiary, a detektywi doliczyli się ich czterdziestu pięciu w jedenastu stanach, to byli wysportowani, atrakcyjni, popularni studenci. Jedną z rzekomych ofiar tegoż zabójcy miałby być Brian Schaffer, student medycyny z Ohio, który rozpłynął się w powietrzu w samym środku zatłoczonego klubu. Jego ciała dotąd nie znaleziono. Jak udało mu się opuścić klub poza okiem kamer – nie wiadomo. Teoria ma niewielu zwolenników, przez większość jednostek odpowiedzialnych za prowadzenie lokalnego śledztwa została przyjęta, łagodnie mówiąc, sceptycznie. Tym większy jest jej filmowy potencjał.