search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

5 światów WOJCIECHA HASA. O człowieku, który nigdy nie zbaczał z drogi

Odys Korczyński

1 kwietnia 2020

REKLAMA

ŚWIAT SNU – Rękopis znaleziony w Saragossie (1964)

Jak znajomość realnego miejsca, gdzie był kręcony film, wpływa na odbiór świata w nim przedstawionego. Rękopis znaleziony w Saragossie oczarował zagranicznych widzów i filmowców między innymi dlatego, że zaprezentował interesujące, a przede wszystkim naturalne plenery Jury Krakowsko-Częstochowskiej, które udawały aragońską Saragossę i jej okolice. Trudno fanów z Zachodu podejrzewać o wcześniejszą znajomość szlaku Orlich Gniazd i tej części Polski, skoro nawet Polacy często jej nie znają, zwłaszcza ci, którzy nie mieszkają w Małopolskiem lub na Śląsku. Znając je jednak i często bywając w tych okolicach (co piszę z doświadczenia), a dodatkowo uświadamiając sobie, że owe regiony geograficzne udają w Rękopisie gorącą Hiszpanię, gdzieś ta magia filmu Hasa jakby gaśnie. Może faktycznie dałoby się ocalić znacznie więcej metafizycznych wrażeń, gdyby reżyser aż tak nie obawiał się złej jakości negatywu ORWO. A tak czerń i biel wapiennych ostańców trochę nuży, bo między nimi jest jedynie bura ziemia, niebo nie przypomina tego aragońskiego, a na horyzoncie brakuje charakterystycznych wzniesień geograficznej forpoczty Pirenejów, czyli masywu Sierra de Guara.

Stąd można wysnuć wniosek – pasujący zresztą do charakterystyki ŚWIATA SNU, który reprezentuje Rękopis… – że jako twór filmowy oszukuje widzów, udając inną rzeczywistość, żerując na ich niewiedzy, podszywając się pod ich wrażenia zaczerpnięte z zupełnie innych rzeczywistości i do odmiennych niż pokazana się odwołujących. A gdy się owo dzieło artystyczne pozna bliżej, na przykład poprzez znajomość lokalizacji zdjęć, świadomość mistyfikacji, w przypadku technicznego przedstawienia świata, spowodowana brakiem środków finansowych na realizację, wpływa na ocenę jego artystycznej wartości. Ten ŚWIAT SNU jest jednak interpretacyjnym dodatkiem do całej wielkiej historii skompilowanej przez Hasa na podstawie wielowątkowej awanturniczej powieści Jana Potockiego, a właściwa senna rzeczywistość powstała dzięki zamiłowaniu reżysera do surrealizmu. Co by na to powiedział autor Rękopisu…, który na przełomie XVIII i XIX wieku zapewne jeszcze nie zdawał sobie sprawy z życiowego „odjechania” surrealistów?

Zapewne byłby podobnie ukontentowany co Luis Buñuel, biorąc pod uwagę wszystko to, co działo się w jego życiu (na przykład walki z piratami na Morzu Śródziemnym), bo przecież Potocki oczekiwał od swojej powieści najprawdziwszego awanturnictwa, a Has wtłoczył do niej radykalny, wręcz ontyczny sprzeciw wobec zastanej rzeczywistości, ubogacając ją o charakterystyczną dla śnienia niejasność poznania. Buñuelowi zaś produkcja Hasa tak przypadła do gustu, że stracił ochotę na ekranizowanie Potockiego.

Pokrętny ten Hasowski ŚWIAT SNU, również i dla mnie. Istnieje na dwóch płaszczyznach – jednej obiektywnej, dotyczącej krytycznej oceny dzieła, jakim jest produkcja Rękopis znaleziony w Saragossie. A w tym wypadku mam wątpliwości, czy, podobnie jak nasze sny, popularność filmu nie jest przeceniona (nierealna) za granicą, tylko ze względu na czas, miejsce i formalną inność, którą niewątpliwie Has do swoich wizji potrafił wtłoczyć. Nie zapominajmy również, że w polskiej rzeczywistości Rękopis… w sobie współczesnych czasach nie przyjął się wśród widzów. Polska wizja Nowej Fali wtedy już zmierzchała, a ludzie przestali chodzić do kina tylko po to, żeby ciągle wspominać II wojnę światową. Trzeba było czegoś więcej, jakiejś nowej epopei narodowej, która odświeżyłaby społeczeństwo, nim zrozumie ono w latach 70., że kino znów może przejąć rolę patriotyczną i antykomunistyczną. Z tym nurtem Has starał się popłynąć, by wpisać się w historię naszej kinematografii jakimś wielkim, ponadczasowym dziełem. Natrafił jednak na zbyt niejasną, a przede wszystkim nie naszą, niesłowiańsko umocowaną opowieść. Najwidoczniej przeznaczone mu było osiągnąć surrealistyczną wielkość dopiero za kilka lat, gdy nakręcił Sanatorium pod Klepsydrą.

Druga z tych twarzy ŚWIATA SNU jest nie mniej senna, lecz tym razem czysto subiektywna. W snach często zdarza się nam, że nawet gdy śnimy coś bardzo rzeczywistego, to do końca nie potrafimy wchodzić w interakcje z otoczeniem, które nam się śni. Bardzo chcemy, lecz nie dajemy rady. Przedmioty są osobliwie daleko, a zarazem blisko, ludzie mają swoje twarze, a naraz mogą stać się kimkolwiek tylko tajemniczy kierownik snu sobie zażyczy. Kim on jest? Bogiem, fatum, losowym ułożeniem atomów? Ani we śnie, ani później na jawie nie jesteśmy w stanie się tego dowiedzieć, podobnie jak Alfons Van Worden (Zbigniew Cybulski), przemierzając jak w malignie groteskowe okolice zamku w Olsztynie, a dla niego Hiszpanii, usiane symbolami od wieków przerażającymi ludzi. Kruki, czaszki, spragnione miłości księżniczki, bajarze, potwory i przemożna chęć stania się pośród nich największym bohaterem.

W ŚWIECIE SNU wszystko jest możliwe – z tego też powodu nie należy mu ufać. On jest chwilowy i tak powinniśmy go traktować. ŚWIAT SNU działa jak lignokaina. Tylko na chwilę pozbawia bólu, ale nie usuwa jego przyczyny. W końcu znieczulenie przestanie działać i będziemy musieli skonfrontować się z ostatnim z Hasowych ŚWIATÓW, którego liczne forpoczty zjawiały się w Rękopisie – ŚWIATEM CIERPIENIA.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA