search
REKLAMA
Zestawienie

5 najlepszych ról VINCE’A VAUGHNA. Psychol nie tylko w komediach

Odys Korczyński

28 marca 2020

REKLAMA

Anthony Lurasetti, Krew na betonie (2018), reż. S. Craig Zahler

Dobrze się stało, że Vaughn w tym momencie swojej kariery zagrał u Zahlera – mistrza niespiesznych rozwałek z początku psychologicznych, a na końcu krwawych jak świeżutki stek ze strusia – jeśli nie jedliście, to zachęcam, jest przepyszny. Na dodatek, grając u boku Mela Gibsona, jeszcze jako młodzik, Vaughn mógłby zostać pożarty przez neurasteniczną i dominującą osobowość legendarnego Mad Maxa. Poza tym Gibson często zbytnio dramatyzuje odgrywanych przez siebie bohaterów, a Vaughn gra lekko, z przymrużeniem oka. Z czasem na szczęście wyuczył się kontroli nad swoim sowizdrzalstwem, przez co sprawdził się w duecie z Melem, a więc artystą niewątpliwie utalentowanym i znającym warsztat z obydwu stron – aktorskiej i reżyserskiej. Twórcy Krwi na betonie chyba również zdawali sobie sprawę z niekontrolowanego potencjału Gibsona, bo przebrali Vaughna w złowrogo wyglądającą skórzaną kurtkę. A jak wiemy, ubranie wpływa na charakter – facet w krawacie jest mniej awanturujący się. Mówiąc bardziej poważnie, prawie dwumetrowy Vaughn ubrany w skórę, z czarnymi włosami, zwalistą posturą i bronią w ręku na zwolennika domniemanej przez niektóre kręgi „ideologii LGBT” nie wygląda. Wraz ze swoim partnerem (Gibson) przyjdzie się mu zmagać z niełatwym życiem w amerykańskiej rzeczywistości XXI wieku, która usilnie chce się zmienić w liberalny świat, a ciągle nie może sobie poradzić z problemami narosłymi w latach 50. i 60., a może jeszcze w XIX wieku?

Fred Claus, Fred Claus – brat świętego Mikołaja (2007), reż. David Dobkin

Po latach kręcenia komedii świątecznych Amerykanie na tyle się już wyrobili, że czasem coś ich natchnie, żeby stworzyć w temacie coś, co ma szansę złamać dotychczas obowiązujący schemat. Chociaż akurat gdy chodzi o Freda Clausa inne zdaje się być jedynie opakowanie, natomiast linia fabularna i wykorzystane archetypy pozostają niezmienne jak w Wigilijnej opowieści Dickensa. Kolorowa owijka jest jednak na tyle wielowarstwowa, że film nie męczy, a nawet tworzy interesujący, przygodowy nastrój. Główna zasługa w tym naszego solenizanta, który wciela się w niedowartościowanego i w gruncie rzeczy samotnego brata świętego Mikołaja. Gdy po raz kolejny przestaje sobie radzić w życiu i kończy w więzieniu, Mikołaj (Paul Giamatti) wpłaca za niego kaucję i zaprasza na Biegun Północny. Luzackie podejście drobnego oszusta i lekkoducha do świata wywołuje w siedzibie świętego Mikołaja lawinę osobliwych zdarzeń. Vince Vaughn niewątpliwie nadaje się do tego typu ról, chociaż przez swój prawie dwumetrowy wzrost niekiedy wydaje się ociężały w komediowych gagach. Wybór tej akurat roli podyktowany jest unikalnością rozrywkowej produkcji Davida Dobkina w ramach całego gatunku. tzw. świątecznych komedii. Nie trzeba wcale lubić Bożego Narodzenia ani w nie wierzyć, żeby śmiać się razem z Fredem Clausem.

Nick Van Owen, Zaginiony świat: Jurassic Park (1997), reż. Steven Spielberg

Z początku sądziłem, że będzie postacią negatywną albo najpierw udawaną pozytywną, żeby później zdradzić głównych bohaterów kolejnej części opowieści o Parku Jurajskim – dr Ian Malcolm (Jeff Goldblum) i dr Sarah Harding (Julianne Moore). Stałby się wtedy prawą ręką filmowego antagonisty, Petera Ludlowa (Arliss Howard) i czarnym charakterem z wyjątkowo niewinną twarzą. W istocie od samego początku zamierzał storpedować wywiezienie dinozaurów z wyspy, tylko że jego nonszalancka natura trochę mu w tym przeszkodziła. Mimo obecności poza głównym wątkiem akcji, zaliczyłbym tę rolę Vaughna do głównych, a nie drugoplanowych. Dla jego aktorskiej kariery zagranie w tak szeroko znanym i kultowym filmie Stevena Spielberga jak Park Jurajski (nieważne która część, liczy się kultowość tytułu) wsparło jego dalszą karierę i przygotowało do poważniejszych ról np. w Krwi na betonie. Tego typu kreację należy więc w filmografii Vaughna zawsze wspomnieć, pisząc o jego najlepszych kreacjach. Robię tak, abstrahując od dobrej w tym przypadku jakości warsztatowej odegrania Nicka Van Owena, a kładąc nacisk na samą możliwość współpracy ze znanym reżyserem u szczytu kariery, mającym receptę na tworzenie legendarnych filmów.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA