10 NAJLEPSZYCH ról HARVEYA KEITELA
Judasz – Ostatnie kuszenie Chrystusa (1988, reż. M. Scorsese)
Spuśćmy zasłonę milczenia na nominację do Złotej Maliny, jaką dostał Harvey za tę rolę – początkowa recepcja Ostatniego kuszenia Chrystusa nie należała przecież do najłatwiejszych. Występ w kontrowersyjnym obrazie był dla Keitela ważny z wielu powodów. O aktorze znów zrobiło się głośno po raczej chudych latach 80., kiedy to grał głównie w niszowych, niezyskujących popularności produkcjach. Rola Judasza była też okazją do zagłębienia się w judaistyczną religię i tradycję, stanowiących dziedzictwo aktora – Keitel jest synem żydowskich emigrantów z Polski. Zgodnie z myślą Nikosa Kazantzakisa, którego książka stała się podstawą scenariusza, Harvey portretuje najsłynniejszego ze zdrajców jako skomplikowanego człowieka, idealistę i zapalonego bojownika o wolność swojej ojczyzny, kochającego Jezusa pomimo dzielących ich różnic. Ta niesztampowa, niebanalna interpretacja Judasza prowokuje do myślenia i refleksji.
Charlie – Ulice nędzy (1973, reż. M. Scorsese)
To Martin Scorsese odkrył Harveya Keitela. To w jego pierwszym pełnometrażowym filmie – Kto puka do moich drzwi – debiutował w głównej roli Keitel. Kilka lat później reżyser po raz kolejny obsadził go na pierwszym planie w Ulicach nędzy. Młody, niedoświadczony Harvey idealnie pasował do roli drobnego gangstera Charliego, starającego się jakoś przeżyć w niebezpiecznym, nieprzyjemnym Nowym Jorku. Razem z asystującym mu Robertem De Niro przemierzają Małą Italię, dzielnicę tej bezprawnej metropolii, a ich przygnębiająca historia jednocześnie czerpie z przeszłości (scenariusz opiera się na wspomnieniach z młodości reżysera) i wybiega w przyszłość – zapowiada zarówno status Scorsese jako niekwestionowanego mistrza kina gangsterskiego, jak i rewizjonistyczne, demitologizujące tendencje w tym gatunku. Czarne oczy Keitela już w tym wczesnym filmie udowodniły, że są w stanie wyrazić wszystko: od wściekłości i rozpaczy po tajemnicę i melancholię.
Auggie Wren – Dym (1995, reż. W. Wang, P. Auster)
Klasyka kina gadanego z błyskotliwym scenariuszem Paula Austera, giganta amerykańskiej prozy. Pozornie prosta, a w rzeczywistości bardzo literacka opowieść o zwykłych-niezwykłych ludziach i ich codziennych perypetiach. Akcja filmu kręci się wokół sklepu z tytoniem i papierosami znajdującego się na Brooklynie (gdzie wychował się również Keitel) i prowadzonego przez Auggiego – elokwentnego, serdecznego faceta z więziennymi tatuażami na rękach. Podobnie jak pozostali bohaterowie snuje długie, wciągające opowieści – nierzadko zmyślone – by umilić sobie upływający czas i oswoić szarą rzeczywistość. Aktorzy, z Keitelem na czele, dostali tutaj spore pole do popisu. Inteligentne, często doprawione absurdem dialogi i niebanalne, pełne życiowej mądrości monologi – czasem śmieszne, czasem wzruszające – pozwalają na pokazanie i przekazanie pełnej gamy uczuć. Kontynuację losów Auggiego stanowi film Brooklyn Boogie.
Pan Biały – Wściekłe psy (1992, reż. Q. Tarantino)
Z jednej strony to Tarantino podarował Keitelowi być może najsłynniejszy występ w jego karierze. Z drugiej: to Keitel podarował Tarantino karierę. Scenariusz do Wściekłych psów zachwycił aktora do tego stopnia, że wziął na siebie wyprodukowanie filmu, choć Hollywood krzywo patrzyło na tę nietypową, pokręconą gawędę gangsterską. Harvey bardzo pomógł debiutującemu reżyserowi – za co ten nigdy nie krył wdzięczności, nazywając go swoim ulubionym aktorem i obsadzając w swoich późniejszych filmach. W żadnym z nich Keitel nie dostał jednak tak dużej roli jak we Wściekłych psach. Pan Biały rzeczywiście oferował możliwość zaprezentowania pełnego wachlarza umiejętności aktorskich Harveya: od prowadzenia zajmującej rozmowy „o niczym” na samym początku, przez pełne furii ścieranie się z psychopatycznym Panem Blond, po mistrzowskie „granie twarzą” w końcowym zbliżeniu na Keitela.
Porucznik – Zły porucznik (1992, reż. A. Ferrara)
https://www.youtube.com/watch?v=z8LLsCpCoz0
Podobne wpisy
Harvey wielokrotnie wcielał się w role policjantów – i tych szlachetnych, i tych zdeprawowanych – ale w żadnym filmie nie stworzył równie sugestywnej kreacji co w Złym poruczniku. Tytułowy porucznik to ludzka szumowina, zadłużony ćpun nadużywający władzy i zaniedbujący rodzinę. A jednak gra aktorska Keitela sprawia, że nad odrazą stopniowo przewagę zyskuje współczucie. Obserwujemy postępującą autodestrukcję samotnego, przerażonego, żałosnego człowieka, który zbiera gorzkie żniwo życiowych błędów. Rzuca się i szamoce, zmierzając ku nieuchronnemu upadkowi. Jego wydobywające się zza zaciśniętych szczęk wycie przechodzące w płacz to wymowny obraz bólu, bezsilności i frustracji. Nie widziałam, by ktokolwiek płakał w filmie tak przejmująco i z takim autentyzmem, jak robi to Harvey Keitel w Złym poruczniku.
BONUS – Pulp Fiction
Winston Wolf dostał mało ekranowego czasu, to postać wręcz epizodyczna; a jednak wystarczyło mu tych kilka minut, by na zawsze zapisać się w pamięci widzów. No i czy ktokolwiek wyobraża sobie, by tajemniczego, eleganckiego specjalistę od rozwiązywania problemów zagrał inny aktor niż Harvey Keitel?
A w którym filmie wy lubicie Harveya najbardziej? W Thelmie i Louise? Młodości? A może w Cop Land? Piszcie w komentarzach.