search
REKLAMA
Recenzje

TELEMANIAK. Kiedyś niezrozumiana komedia, dzisiaj WIZJONERSKI thriller

Szymon Skowroński

25 października 2019

REKLAMA

Wizualnie film nie prezentuje niczego charakterystycznego dla komedii. Chwilami można wręcz odnieść wrażenie, że nie ogląda się filmu Bena Stillera – specjalisty od błazenady – lecz coś od De Palmy! Tak, bo i oświetlenie, i szerokość kadru, i ruchy kamery noszą tutaj znamiona najwyższej próby thrillera. Niepokojąco dużo tu ciemności, obraz skąpany jest w charakterystycznej dla dreszczowców z lat dziewięćdziesiątych niebiesko-stalowej dominancie kolorystycznej. Carrey kilkukrotnie filmowany jest z dziwnych perspektyw, na przykład przez wizjer w drzwiach z zastosowaniem obiektywu szerokokątnego, co oddaje paranoidalny charakter jego postaci. Równie ciekawie rozgrywa Stiller relacje między bohaterami, raz wizualnie ich od siebie oddalając, innym razem – zbliżając do siebie. Nie brakuje też niskich kątów kamery, przez co bohater Carreya dominuje wszystko, co go otacza.

Jak można się domyślić, Telemaniak nie przyjął się po premierze, bo zwiódł i zawiódł oczekiwania publiczności. To nie był film w stylu Carreya – chociaż z perspektywy czasu można stwierdzić, że był to pierwszy przykład filmu w stylu dojrzałego Jima Carreya. Chociaż późniejsze, uznane role – w Truman Show, Człowieku z księżyca i Zakochanym bez pamięci – pozbawione już były w znacznym stopniu elementu nadpobudliwej mimiki i cielesnego chaosu – to wszystkie wywodzą się właśnie z Telemaniaka. Otóż aktor prezentuje tutaj typ samotnego, prawdopodobnie chorego bohatera lawirującego gdzieś na marginesie społeczeństwa. Usilnie próbuje dopasować się do okoliczności, znaleźć jakiś łącznik między swoją dziwnością a względną normalnością świata. Usiłuje – lecz nie może. W trzech wymienionych filmach Carrey zaprezentował nieco spokojniejsze oblicze i dużą dozę samokontroli. W filmie Stillera jeszcze szarżuje, przesadza i chwilami robi może o krok za daleko, jednak koniec końców – to działa. Fizycznie czujemy niepokój, który wzbudza facet od kablówki.

Telemaniak powstawał w czasach szczytowej popularności telewizji. Jedna z kwestii wypowiadanych przez Carreya okazuje się być prorocza: „Przyszłość jest teraz! Wkrótce każdy dom w Ameryce będzie miał zintegrowany telewizor, komputer i telefon. Będziesz mógł odwiedzić Luwr na jednym kanale i oglądać kobiecy wrestling na drugim. Zrobić zakupy bez wychodzenia z domu i grać w Mortal Kombat z kolegą z Wietnamu. Nie ma ograniczeń dla tych możliwości”. Taki stan rzeczy można było przewidzieć. Ale film Stillera, być może przypadkowo, a być może zupełnie przemyślanie, doskonale zdiagnozował przypadłość jednostki osamotnionej w świecie nieograniczonych możliwości interakcji. Telewizja, a później Internet zastępowały relacje międzyludzkie. Bohater filmu jest skazany na samotność z powodu swoich przywar – mimo to ciągle szuka zrozumienia. W tym układzie postać Brodericka jawi się jako czarny charakter – człowiek zamknięty na potrzeby drugiego, skupiony tylko na sobie. Wreszcie – Carrey sportretował być może pierwszego w historii incela, zanim to określenie w ogóle powstało.

REKLAMA